Józef Ignacy Kraszewski

Hrabina Cosel


Скачать книгу

była…

      Anna wlepiła w niego oczy, nie mogąc przemówić jeszcze.

      – Słuchaj mnie pani – kończył August rzucając wór złota na ziemię z taką siłą iż pękł i dukaty rozsypały się brzęcząc po posadzce – mogę cię obsypać złotem, dostojeństwy i tytułami…

      W téj chwili przyniesione z sobą wziął dwie podkowy i zgruchotał je w rękach, rzucając kawały ich na kupę złota.

      – Ale mogę – dodał – to co mi się opiera, złamać jak kruszę to żelazo. Masz pani do wyboru złoto lub żelazo, pokój i miłość lub wojnę.

      Anna stała obojętnie patrząc na kupę złota i połamane żelaztwo.

      – N. Panie – odezwała się po chwili – ja się nie lękam śmierci, ani pragnę złota. Możesz mnie zgnieść jak te podkowy, woli mojéj nie złamiesz. Złoto jéj nie roztopi. Dla czegoż nie przynosisz mi jednéj rzeczy, która mnie poruszyć i zwyciężyć może? twego serca?..

      August podbiegł ku niéj.

      – Masz je oddawna! – krzyknął.

      – Nie widzę tego i nie czuję – poczęła powoli Hoymowa – serce się objawia czynem: serce co kocha, nie może pragnąć zbezcześcić to co ukochało!

      Nie będę taić ci królu, kocham cię! Nie mogłam się oprzeć téj miłości, ale jéj nie splamię…

      Król żywo poskoczył ku niéj i ukląkł: Anna uciekła w drugi koniec sali.

      – Posłuchaj mnie królu.

      – Rozkazuj.

      – Anna Hoym inaczéj twoją nie będzie, jak gdy się godną twéj miłości uczuje…

      – Więc warunki? mów! jakie są warunki?

      – Przyrzeczenie ożenienia na piśmie.

      August słysząc to zamilkł, spuścił głowę, brwi zmarszczył.

      – Anno – rzekł – to dla ciebie saméj niebezpieczny warunek: wierzaj mi.

      – Nie odstąpię od niego; życie zań dam, nie odstąpię. Moja cześć tego wymaga. W myśli i w nadziei będę żoną twoją lub… nie dotkniesz mnie, bo strzałem sobie odbiorę życie.

      Król cofnął się krok…

      – Dobrze więc – rzekł – chcesz tego, mieć będziesz…

      Anna krzyknęła radośnie.

      – Reszta jest niczém przy tém, – odezwała się głosem w którym brzmiało szczęście. Muszę mieć rozwód z Hoymem.

      – Jutro każę go w konsystorzu podpisać – pospiesznie dodał król.

      – Cóż więcéj?

      – Z méj strony więcéj nie mam nic, – przyklękając przed królem, złamanym głosem odezwała się Anna – dla mnie tego dosyć…

      – Ale nie dość dla króla, dla mnie, – podchwycił August porywając ją w objęcia, z których zsuwając się na ziemię Anna się uwolniła.

      – N. Panie – krzyknęła – wierzę twojemu słowu królewskiemu; lecz nim się dam dotknąć siebie, muszą pęknąć okowy co mnie wiążą; rozwód musi być ogłoszony, przyrzeczenie twe podpisane. Jestem żoną Hoyma, przysięgłam mu wierność i dochowam jéj.

      August milcząc w rękę ją pocałował.

      – Czyń co ci się podoba, co cię uspokoi… jam twój niewolnik, tyś pani moja!! Dzisiaj przyjeżdża Hoym… rozstań się z nim… jutro pałac dla ciebie gotować każę; sto tysięcy talarów rocznie i całe moje dwa królestwa u nóg twoich, a z niemi ja…

      Anna widząc go klęczącego u nóg, zlekka pocałowała w czoło i odskoczyła.

      – Do jutra!

      – Mam wyjść? – spytał August.

      – Do jutra – podała mu rękę.

      Król posłuszny wstał, pocałował ją i skierował się ku drzwiom wzdychając. Na posadzce sali kupa złota rozrzucona została.

      Téjże nocy hrabia Hoym powrócił, pobiegł do drzwi żony i zastał je zamknięte; powiedziano mu iż pani spała, była chora i budzić się zakazała.

      W przedłużonéj nad wolę swą i potrzebę podróży, hrabia coraz mocniéj niecierpliwił się i niepokoił o żonę. Miał wprawdzie swoich zauszników, którzy mu regularnie codziennie donosili o każdym jej widomym kroku i ruchu; lecz ze wzmianek o odwiedzinach i przejażdżkach, w których zawsze prawie i siostra jego pani Vitzthum udział brała, nic bardzo zdrożnego wnosić nie mógł. Czuł pomimo to iż intryga zawiązana rosła i plątała się coraz silniéj, grożąc jego pożyciu małżeńskiemu, ale do kogo miał się udać aby się o to upomnieć? U góry stał król, a króla lękał się Hoym nad wyraz wszelki, bo go lepiéj znał nad innych. Jego pozorna słodycz, dobroć, łagodność nie łudziły go wcale. Los swojego dobroczyńcy Beichlinga miał ciągle na oczach. Największą rękojmią dlań był charakter żony, jéj duma i miłość dobréj sławy.

      Przybywając do Drezna nie wiedział o niczém więcéj nad co mu usłużni jego szpiegowie donosili; w samém mieście od ludzi dworu nie wiele się spodziewał dowiedzieć.

      Godzina była spóźniona, a choć na zamku król biesiadował jeszcze, Hoym się już tam dostać nie kusił, pojechał więc do domu i drzwi żony znalazłszy zamknięte, sam udał się na spoczynek po podróży.

      Nazajutrz rano, obiegli go urzędnicy od akcyzy, król przysłał aby się stawił do zamku, tak że niewidząc się z Anną, wyruszyć musiał.

      Nadzwyczaj słodko i uprzejmie przyjął go król, uścisnąwszy (był to znak jak najgorszy). Wymawiał mu nawet że się tak długo w podróży zabawił, chociaż sam starał się o to aby była przedłużoną: udał że wcale o tém nie wiedział.

      Hoym z zadziwieniem spojrzał królowi w oczy.

      – Masz nieprzyjaciół na dworze, to rzecz oczywista – szepnął August uderzając go po ramieniu, – chciano cię od mojego boku oddalić; ale nie lękaj się, masz téż we mnie silniejszego nad nich przyjaciela, a ten krzywdy ci nigdy uczynić nie da.

      Hoym podziękował za łaskę pańską. W rozmowie o akcyzie i skarbie król stęknął na niedostatek pieniędzy.

      – Hoym kochany, na wszelki sposób musisz się mi ich starać, potrzebuję ogromnie wiele.

      Było około południa gdy z téj audyencyi, która mu wiele dała do myślenia do domu powrócił. Zaledwie się za nim drzwi gabinetu zamknęły, gdy drugie od sali się otwarły i Anna ubrana czarno, jaśniejąca pięknością, spokojna i poważna, weszła drzwi te zamykając na klucz za sobą.

      Hoym podbiegł ku niéj żywo: przyjęła go chłodno i zdaleka trzymając.

      – Czekałam na was panie hrabio, – rzekła głosem swobodnym – przychodzę mu podziękować za wszystko dobre, jakiegom od niego doświadczała i zapewnić że wspomnienie o tém zachowam na zawsze; ale zarazem muszę mu wyznać, iż małżeństwo nasze, na wzajemnéj sympatyi nie oparte, nie dając ani dla was, ani dla mnie rękojmi szczęścia, zmierza do rozłączenia się: kilka lat ciężkiéj próby nie dozwalają lepiéj wróżyć na przyszłość. Trzeba się rozstać, panie hrabio.

      Znasz mnie pan iż jestem otwartą i lubię postępować jawnie. J. Kr. Mość uczynił mi ten zaszczyt iż oświadczył się z przyjaźnią dla mnie, godzien jest bym jéj nie odtrąciła. Kocham go i postanowiłam być posłuszną.

      Zdradzać jednak W.