Jacek Ostrowski

Paragraf 148


Скачать книгу

chciało jej się wywoływać wojny, bo nade wszystko ceniła sobie spokój.

      Brakowało jej kompana w życiu codziennym, faceta, który zająłby się takimi sprawami. Nie jest dobrze człowiekowi iść samotnie przez życie. Znała swoje wady, sporo ich, i próżno szukać takiego frajera, któremu byłoby z nią po drodze. Kiedyś znalazł się jeden odważny, kamikadze. Wszystko było nieźle, nawet romantycznie, ale facet okazał się pedantem. Nastąpiło zderzenie dwóch skrajnie różniących się osobowości, a takie spotkanie nigdy nie wróży dobrze. Zuza w pewnym momencie poczuła się zagubiona we własnym mieszkaniu. Z miesiąca na miesiąc było gorzej, coraz bardziej osaczał ją tymi porządkami. Szczoteczki do zębów stały na baczność w kubku, kosmetyki na tej samej półce, zawsze po ich prawej stronie, ubrania wisiały na wieszakach w szafie posegregowane według koloru, książki w biblioteczce chronologicznie według nazwisk autorów, konewka do podlewania kwiatów stała za drzwiami w przedpokoju, popielniczka na ławie, nigdy na stole, buty równo ustawione po lewej stronie drzwi wejściowych, kubki w szafkach według wysokości, kieliszki też i tak dalej. Znosiła to cierpliwie dość długo, ale w końcu miarka się przebrała, ucho w dzbanie urwało, romantyzm prysł i wtedy palant dostał kopniaka. Może wyszło niezbyt elegancko, bo spakowała mu rzeczy i wystawiła je na korytarz. Dzwonił, dobijał się, błagał, groził, ale była na to głucha. Stała po drugiej stronie drzwi i czuła dziką radość, a każdy jego okrzyk był ambrozją dla jej duszy. Może uczucia nie było, bo miłość wszystko by zwyciężyła. Tak zakończyło się jej wspólne mieszkanie z facetem. Zaskrzypiały otwierane drzwi. No, wreszcie łazienka jest wolna.

      Notatka operacyjna kapitana Mariańskiego:

      Na nożu znaleziono odciski papilarne podejrzanej. Sekcja zwłok wykazała, że obydwie ofiary poniosły śmierć w wyniku ran kłutych zadanych ostrym narzędziem. Do szerokości i głębokości ran pasuje nóż znaleziony w samochodzie marki Syrena. Zwłoki kobiety zostały poćwiartowane przy pomocy nieustalonego narzędzia, przypuszczalnie siekiery lub rzeźniczego tasaka. Dokonano tego z dużą fachowością, co wskazuje na uczestnictwo w tym osób trzecich i dlatego śledztwo należy skierować na poszukiwanie tych osób. Przesłuchania póki co nie wniosły do sprawy nic nowego. Obywatelka Marta Kownacka nie przyznaje się do winy. W domku jednorodzinnym przy ulicy Słonecznej znaleziono również ślady krwi zamordowanej kobiety, ktoś próbował je usilnie usunąć. Koledzy ze Służby Bezpieczeństwa nalegają o dyskretną milicyjną obserwację adwokat Lewandowskiej oraz prokuratora Jarzębowskiego. Przypuszczalnie prowadzą swoje odrembne śledztwo. Jutro przeprowadzę rozmowę telefoniczną z Wydziałem Kryminalnym Komendy Wojewódzkiej w Poznaniu w sprawie ewentualnych powiązań nieżyjącego już prokuratora Piotrowicza, ojca podejrzanej z prokuratorem Jarzębowskim. Mecenas Lewandowska obrońca obywatelki Marty Kownackiej odwiedziła Zakład Oczyszczania Miasta oraz próbowała dotrzeć do marginesu społecznego zamieszkującego nielegalnie na terenie okalającym wyżej wymienioną firmę. Przesłuchaliśmy wszystkich, z którymi się spotkała. Adwokatka próbuje za wszelką cenę potwierdzić zeznania podejrzanej, co skutkowałoby podważeniem oskarżenia. W trakcie swoich czynności dopuściła się czynu zabronionego, czyli przekupstwa świadka (kilka butelek wina).

* * *

      Zuza od samego rana była bardzo podekscytowana. Tuż przed siódmą zbudził ją telefon. Dzwonił znajomy milicjant, sierżant Nowak, który kiedyś z jej ojcem chodził na ryby. To on podobno wyłowił z Wisły ostatniego jesiotra. Później rybę wypchano, a mięso wyrzucono, bo do konsumpcji się nie nadawało, tak śmierdziało ropą.

      – Dzień dobry, pani mecenas. Przepraszam, że budzę, ale to ważne i nie może czekać. Tak jak pani prosiła, sprawdziłem sąsiadów Kownackich. Syn jednego z nich, tak jak i zamordowana sekretarka, ukończył Małachowiankę.

      – Wielu ją kończyło, ja też i mój ojciec – zauważyła Lewandowska, z trudem powstrzymując ziewanie – i moja babka też…

      – Owszem, ale chodzili do tej samej klasy, a przez kilka lat prowadzali się razem. Mało tego, termin ślubu już ustalono i nagle wszystko się rozsypało. Dlaczego? Tego nie ustaliłem.

      – O kurczę! – Zuza natychmiast oprzytomniała. – Rewelacja, to może być ciekawy trop. Jak on się nazywa?

      – Mirosław Wójcik. To dom po przeciwnej stronie ulicy, numer bodajże szesnaście. Nazwisko jest na skrzynce pocztowej.

      – Kapitan Mariański wie o tym? Coś działa w tej sprawie? – dopytywała.

      – Chyba pani żartuje – obruszył się milicjant. – On już ma winnego i nieformalnie zamknął dochodzenie. O ile wiem, to nawet tego Wójcika nie przesłuchał, a jedynie dzielnicowy przeszedł się po okolicznych domach. Jakiekolwiek wątpliwości mogłyby skomplikować sprawę, to na co mu to? Przecież pani wie, jak to działa. Statystyki wykrywalności to podstawa, a kogo skażą to sprawa drugorzędna. Kowal zawinił, a cygana powiesili.

      – Dziękuję za informację i liczę na następne – odparła.

* * *

      W barze mlecznym przy zbiegu ulic Tumskiej i Kwiatka jak zwykle kłębił się tłum ludzi. Wśród nich była i Lewandowska. Siedziała przy jednym ze stolików nakrytych wyblakłą, zniszczoną ceratą i delektowała się pierogami z serem, a przy okazji przeglądała „Trybunę Mazowiecką”.

      Wiadomości z pierwszej strony gazety zawsze skrupulatnie omijała – tam kwitła obrzydliwa rządowa propaganda – uwagę skupiała na dwóch rubrykach: sportowej i nekrologach. Piłką nożną i żużlem od zawsze się interesowała, klepsydrami od niedawna, od czasu kiedy kostucha zaczęła bacznej przyglądać się jej rocznikowi i delikatnie go nadgryzać.

      – Pani mecenas, dobrze, że panią widzę, potrzebuję pomocy. Syna oskarżają o włamanie, ale on nic nikomu nie ukradł. To porządny chłopak. – Jakaś stara przygarbiona babina przyplątała się do jej stolika. Miała łzy w oczach, głos drżał jej ze zdenerwowania, cała była roztrzęsiona. Zuzannie zrobiło się jej żal. Głupie naiwne matki, zawsze wierzą w niewinność swoich synalków i to mimo żelaznych dowodów. Są ślepe i głuche na wszystko. Wiele już takich beznadziejnych spraw prowadziła, większość z nich przegrała.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAQEAAAAAAAD/4QAWRXhpZgAATU0AKgAAAAgAAAAAAAD/7AARRHVja3kAAQAEAAAANwAA/9sAQwAEAgMDAwIEAwMDBAQEBAUJBgUFBQULCAgGCQ0LDQ0NCwwMDhAUEQ4PEw8MDBIYEhMVFhcXFw4RGRsZFhoUFhcW/9sAQwEEBAQFBQUKBgYKFg8MDxYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYWFhYW/8AAEQgFAANLAwEiAAIRAQMRAf/EAB8AAAEFAQEBAQEBAAAAAAAAAAABAgMEBQYHCAkKC//EALUQAAIBAwMCBAMFBQQEAAABfQECAwAEEQUSITFBBhNRYQcicRQygZGhCCNCscEVUtHwJDNicoIJChYXGBkaJSYnKCkqNDU2Nzg5OkNERUZHSElKU1RVVldYWVpjZGVmZ2hpanN0dXZ3eHl6g4SFhoeIiYqSk5SVlpeYmZqio6Slpqeoqaqys7S1tre4ubrCw8TFxsfIycrS09TV1tfY2drh4uPk5ebn6Onq8fLz9PX29/j5+v/EAB8BAAMBAQEBAQEBAQEAAAAAAAABAgMEBQYHCAkKC//EALURAAIBAgQEAwQHBQQEAAECdwAB