plecak obok walizki i torby podróżnej, wbiłam wzrok w brązową wykładzinę, poruszyłam palcami u nóg.
– Mówiłeś, że pozostali nie będą mieli nic przeciwko temu, jeżeli się tu zatrzymam – zaczęłam powoli.
– I tak jest.
Spojrzałam na niego. Odsunął krzesło od biurka, usiadł. Włosy już mu wyschły, podkręcały się na końcach. Były takie same jak moje. Ludzie zawsze mówili, że jesteśmy jak skóra ściągnięta z mamy, ale kto się dobrze przyjrzał, dostrzegał wyrazisty nos i szeroki podbródek naszego ojca.
– Blake nie sprawiał wrażenia, jakby był zachwycony faktem, że z wami zamieszkam.
Ezra żachnął się.
– Od wypadku Blake niczym nie jest zachwycony.
Miałam pytania, mnóstwo pytań, ale od naszego rozstania nauczyłam się zaciskać usta ze wszystkich sił, ilekroć rozmowa zmierzała w kierunku Blake’a. Z jednej strony nie chciałam wiedzieć, co się z nim stało, z drugiej – umierałam z ciekawości. Ezra zapewne to widział, ale milczał.
Odchrząknęłam.
– Nie przyjechałabym, gdybym miała inne wyjście.
– Wiem. – Ezra przewiercał mnie wzrokiem, ale byłam twarda. Jeżeli w czymś byliśmy naprawdę dobrzy, to my, Livingstonowie, potrafiliśmy zachować nasze tajemnice dla siebie. Ezra opanował tę sztukę już w dzieciństwie, ja dopiero ją doskonaliłam.
Przyglądał mi się przez dłuższą chwilę. Kiedy zrobiło się nieprzyjemnie, wstał, wytarł dłonie o spodnie od dresu.
– Dam ci teraz odpocząć. Później będziemy z chłopakami coś gotować, wtedy poznacie się lepiej.
Skinęłam głową, wdzięczna, że zostawia mi wolną przestrzeń. Miałam w głowie gonitwę myśli, kolejne problemy stawały mi przed oczami: Blake, wspólna przeszłość, Los Angeles, mądre spojrzenie Ezry, rodzice, znowu Blake...
– Pogadam z nim jeszcze raz – zapewnił Ezra, jakby czytał w moich myślach. Wbił ręce w kieszenie spodni, a potem minął mnie i wyszedł z pokoju.
Głośno wypuściłam powietrze z płuc. Jeszcze przez chwilę wpatrywałam się w białe drzwi pokoju gościnnego i oddychałam głęboko, żeby wziąć się w garść. Z każdym oddechem wydawało mi się, że tracę resztki sił. Jakby moje ciało dopiero teraz rozumiało, jak bardzo stresujące były minione dni. Ręce i nogi ciążyły mi trzy razy bardziej niż zwykle, barki bolały po napięciu związanym z podróżą i dźwiganiu bagażu.
Ostatkiem sił podeszłam do łóżka i osunęłam się na niebieską pościel. Otoczył mnie obcy zapach. Ciągle byłam spięta, choć powieki paliły ze zmęczenia.
Sięgnęłam po komórkę. Serce waliło mi jak oszalałe, gdy odblokowałam wyświetlacz i przeglądałam z duszą na ramieniu wiadomości w mediach społecznościowych. Każda kolejna linijka budziła we mnie niepokój. Jednak zdjęcia, na których mnie oznaczono, to były tylko screenshoty z ulubionych scen z Twisted Rose i memy, którymi ludzie wyrażali nadzieję, że serial będzie kontynuowany. Nic więcej.
Odetchnęłam z ulgą. A potem zablokowałam telefon i położyłam na parapecie przy łóżku.
Splotłam dłonie na brzuchu i wpatrywałam się w sufit. Zastanawiałam się, czy pokój Blake’a jest tuż nade mną. Co teraz robi? Złapałam się na tym, że chcę znowu sięgnąć po telefon, żeby poszukać w internecie informacji o jego wypadku. Jednak odkąd wyjechałam, nie pozwalałam sobie na to i nie chciałam znów zaczynać tylko dlatego, że teraz dzieli nas jedno piętro, a nie tysiąc kilometrów.
Ukryłam twarz w dłoniach, jakby to mogło powstrzymać gonitwę myśli. A naprawdę tego chciałam. Naprawdę. Teraz, gdy tu byłam, wreszcie mogłabym przez chwilę nie myśleć. Jednak im bardziej chciałam się do tego przymusić, tym więcej błędów mi się przypominało. Nie byłam w stanie nad tym zapanować.
– Możesz rozgnieść awokado – zaproponował Otis i przysunął mi deskę do krojenia.
Staliśmy w dużej przestrzennej kuchni, ja po jednej stronie wąskiego kontuaru, Otis, Cam i Ezra po drugiej, koło lodówki, z której wyjmowali różne warzywa i mielone mięso.
– Papryka to twoja działka – rzucił Otis i wręczył Ezrze żółte warzywo, jakby podawał mu puchar. Camowi podał tacos, a sam zabrał się do cebuli i czosnku. Posiekał połowę i wsypał do mojej miseczki na guacamole. Reszta trafiła na patelnię. Ja tymczasem rozgniatałam awokado. Po kilku minutach Otis odwrócił się w moją stronę ze szpatułką w dłoni.
– Wspominałaś, że Ezra dużo o nas opowiadał.
– Niczego nie opowiadałem. Wszystko ze mnie wyciągnęła – uściślił mój brat.
Wzruszyłam ramionami.
– Nigdy nie byłeś specjalnie rozmowny, więc czasami trzeba cię przycisnąć.
– Zmierzam do czegoś innego – zauważył Otis i podobnie pochylił się nad patelnią. – Ty już coś o nas wiesz, ale my o tobie właściwie nic.
Cały czas atakowałam widelcem zieloną breję, choć awokado były już wystarczająco rozgniecione. Odłożyłam sztuciec i gorączkowo zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu limonki.
– Przyjechałam z Los Angeles, gdzie pracowałam jako aktorka – odparłam i nieco bardziej energicznie, niż wymagała tego sytuacja, wycisnęłam sok do miseczki.
– Serio? – Cam zerknął na mnie przez ramię.
Mieszałam zieloną papkę z sokiem, czosnkiem i cebulą. Mruknęłam twierdząco.
– Gdzie grałaś? W teatrze, w filmie czy telewizji? – Cam nie dawał za wygraną.
– Wszędzie po trochu, ale najwięcej w telewizji. – Chciało mi się śmiać, kiedy to mówiłam, choć właśnie tym zajmowałam się przez minione lata. Nie żebym odnosiła jakieś szczególne sukcesy.
– Kiedy miała siedemnaście lat, dostała główną rolę w serialu i wyjechała do Los Angeles w tym samym czasie, gdy ja przyjechałem do Woodshill. – Brat nie patrzył na mnie, gdy przekładał drobno posiekaną paprykę do miseczki.
– Super. Jakiś znany serial?
Wzruszyłam ramionami.
– Bo ja wiem? Kryminalny z elementami nadprzyrodzonymi, o grupie nastolatków, która rozwiązuje sprawy zagadkowych morderstw. Nazywał się Twisted Rose.
Miny Cama i Otisa zdradzały, że nie mają pojęcia, o czym mówię.
– Ezra! – sapnął Cam po dłuższej chwili z wyrzutem i tym samym potwierdził moje podejrzenia. – Dlaczego nigdy razem nie oglądaliśmy serialu, w którym występuje twoja młodsza siostra?
Ezra, niewzruszony, tylko uniósł brew.
– Oglądałem u siebie, bo wy ciągle gadacie.
Teraz na twarzy Cama oburzenie ustąpiło komicznej urazie. Chciało mi się śmiać. Zbyłam to machnięciem ręki.
– Spoko, serial i tak zakończono, zanim zdążył stać się naprawdę popularny.
– Na pewno byłaś super – stwierdził Cam. – Muszę poszperać w Internecie, czy gdzieś nie znajdzie się tych odcinków.
– Zaraz, zaraz – wtrącił się Otis, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Przyglądał mi się ze zdumieniem. – To oznacza, że wyprowadziłaś się z domu, kiedy miałaś siedemnaście lat, a potem… – Szukał odpowiednich słów.
– A potem straciłam