pomieszaniu nie potrafił odstąpić od własnych zamysłów. Dowiedziawszy się, że jest w klasztorze, przyjechał po nią wzburzony, a na jego twarzy i rękach widniały ledwie tylko zagojone ostatnie wojenne rany. Rzekł jej: „Byłem na wojnie w obronie wiary, ty zaś miałaś wiele czasu do nabrania sił przed świętym sakramentem małżeństwa, lecz ten czas już minął. Jedziemy do domu”.
Odrzekła mu: „Nie nazywam się już Wilga, nie jestem twoją córką ani narzeczoną Wolframa. Mam na imię Kummernis i stałam się oblubienicą naszego Pana”. Ojca ogarnął przy tych słowach tak potężny gniew, że chwycił zydel, na którym siedział, i uderzył nim w drewnianą kratę, która oddzielała go od córki. Krata runęła, a on złapał dziewczynę za rękę i jął ciągnąć za sobą. Ona była jednak młoda i silna, on zaś stary i sterany wiecznym wojowaniem, więc wyrwała mu się i uciekła.
Nie dał po sobie nic poznać ani ksieni, ani swoim sługom, choć czuł się upokorzony śmiertelnie. Na noc zatrzymał się w gospodzie nieopodal klasztoru i tam, zamknięty w dusznej izbie, powoli przychodził do siebie.
XIII. Następnego dnia wrócił do klasztoru z prezentami i drogimi szatami, które podarował narzeczonej Wolfram. Uśmiechnął się do niej szeroko, gdy weszła do rozmównicy, i rzekł: „Powiedz mi, córko, czy istnieją dwie klasy ludzi, zwyczajni i doskonali? I czy ty należysz do doskonałych, a ja do tych zwyczajnych? Czym różnisz się od innych kobiet, które posłuszne woli ojca i woli Boga wychodzą za mąż i rodzą dzieci ku boskiej chwale? Dlaczego życie w klasztorze jest twoim ideałem? Przecież godnie i święcie można żyć w małżeństwie i nie być wykluczonym z możliwości osiągnięcia doskonałości. Obie drogi są miłe Bogu. W takim razie dlaczego ty właśnie uparłaś się na tę drogę, która czyni tyle komplikacji, łamie serca, niszczy rodziny? Jesteś moją ostatnią córką, moją ostoją na stare lata. Przecież człowiek jest ze swej natury istotą zgodliwą i garnącą się ku innym, nie zaś samotną i dziką… Cóż bardziej odpowiedniego naszej naturze niż wejście we wspólnotę z drugim, umiłowanym człowiekiem, kochanie go, rozmnażanie się i zdobywanie ziemi, jak przykazał nasz Pan. A czyż Syn Boży nie powiedział nam: «Po tym wszyscy poznają, żeście uczniowie moi, jeżeli się będziecie wzajemnie miłowali?»”. Odrzekła mu Kummernis: „Mam już męża umiłowanego na wieki i z nim jestem związana”. Wykrzyknął na to ojciec: „Co? Masz już kogoś bez mojej zgody?”.
„Ojcze, powściągnij gniew, twoim zięciem jest Jezus Chrystus”, odrzekła mu Kummernis.
Kummernis niegodnie porwana
i uwięziona przez własnego ojca
XIV. Baron wrócił do domu jak niepyszny, lecz to nie tęsknota zatruwała mu serce, nie miłość nie odwzajemniona, lecz gniew i złość, że ktoś śmie przeciwstawiać się jego woli. Dlatego namówił Wolframa i razem dopuścili się strasznego świętokradztwa – zbrojnie bowiem napadli na klasztor, gdzie przebywała Kummernis, i odbili ją, związaną porwali na koniu. Mimo że prosiła ich i błagała, przypominając stale, że już nie należy do świata, ale do Jezusa Chrystusa, oni, nie zważając na nic, zamknęli ją w komnacie bez okna i zostawili na jakiś czas, żeby skruszała jej wola i wróciło przekonanie do małżeństwa. Codziennie przychodził do niej ojciec i pytał, czy już zmieniła zdanie. A im dłużej i pewniej się upierała, tym większy był w nim żal i nienawiść do Boga. Z wojen bowiem nic nie wynikło, zamek jego i dobra popadły w chaos, rodziny już nie miał. Trzymał ją zatem bez jedzenia i picia, mniemając, że głodem i pragnieniem złamie jej wolę. Lecz ona całe dnie leżała krzyżem na kamiennej posadzce i modliła się, a głód żaden nie miał do niej dostępu. Zniechęcił się nawet Wolfram i już jął upraszać barona, żeby odstąpił od swego uporu.
Wolfram podglądał czasem przez dziurkę od klucza swoją przyszłą żonę i zawsze widział ją w tej samej pozycji – leżała z rozkrzyżowanymi rękami, z twarzą odwróconą ku sklepieniu. Jej oczy wpatrzone były w jeden punkt i trwały nieruchomo. Jakże była piękna.
Modlitwy Kummernis w zamknięciu
XV. Ona trwała niewzruszenie i modliła się: „Królestwem świata i wszelką ozdobą wzgardziłam, ale nie ze strachu samego przed grzechem ani z pobożnego wyrachowania, tylko dla miłości Pana mojego Jezusa Chrystusa, któregom ujrzała i pokochała, w którym się na wieki rozmiłowałam. Oblicza Twego szukałam, Panie, i w sobie go znalazłam, tak że świat mi niepotrzebny. Zaopatrzyłeś mnie, Panie, w moją płeć i ciało kobiece, które stało się kością niezgody i pożądań wszelkich. Wybaw mnie więc, Panie, od tego daru, bo nie wiem, co mam z nim uczynić. Zabierz do siebie z powrotem moją urodę i daj mi znak przymierza, żeś i Ty mnie niegodną pokochał i od urodzenia sobie przeznaczył”.
Cud Kummernis
XVI. Muszę jednak kontynuować moje opowiadanie życia świętej Kummernis i zbliżam się oto do dnia jej śmierci, choć trudno będzie mi o tym pisać, a wam jeszcze trudniej uwierzyć.
Gdy baron wraz z rycerzem Wolframem czekali na jakąkolwiek zmianę, rósł w nich lęk, że oto poważyli się zmienić coś, na co nie mają wpływu. I żeby ten lęk rozproszyć i na chwilę choć zapomnieć o zamkniętej dziewczynie, robili sobie polowania i uczty. Rankiem grzmiały rogi, a wieczorem muzyka.
W czasie jednej z takich uczt rzekł baron do Wolframa: „Gdybyś wszedł tam do niej i wziął ją na siłę, wtedy ona, która wszak nie zna smaku miłości, pojęłaby, co traci, i sama rzuciłaby ci się w ramiona. Czy myślisz, że wiele ją różni od tych dziewek chętnych zadrzeć spódnice na każde żądanie?”.
Wolfram posłusznie wstał, zatoczył się, ale zaraz zebrał się w garść i ruszył prosto do drzwi. Baron odepchnął dziewkę, kazał sobie nalać piwa i czekał. Nie minęła jednak chwila, gdy Wolfram pojawił się z powrotem. Na jego twarzy malowało się przerażenie, otwierał i zamykał usta, a ręką pokazywał za siebie. Gwar w sali umilkł całkiem. Baron zerwał się z ławy i ruszył prosto w stronę, w którą pokazywał Wolfram, a za nim sunęli zaciekawieni goście, służba i grajkowie.
XVII. W pozbawionej okna komnacie stała Kummernis, lecz nie była to ta kobieta, którą znali wszyscy. Jej twarz porośnięta była jedwabistą brodą, rozpuszczone włosy opadały do ramion. Z rozdartego dekoltu sukni wystawały dwie nagie dziewczęce piersi. Spojrzenie ciemnych, lecz łagodnych oczu przesuwało się po twarzach ciekawskich i w końcu zatrzymało się na baronie. Dziewki zaczęły czynić znak krzyża i klękały jedna po drugiej. Kummernis, czy ktokolwiek to był, podniosła ręce, jakby ich wszystkich chciała przytulić do piersi. Rzekła cichym głosem: „Pan mój mnie wybawił od siebie samej i obdarzył swą twarzą”.
Jeszcze tej samej nocy baron kazał zamurować potwora w komnacie. Wolfram wsiadł na konia i nie żegnając się z nikim, odjechał.
Powtórne przyjście diabła
i jego trzy kuszenia
XVIII. Pierwszej nocy przyszedł do Kummernis diabeł pod postacią niemowlęcia. Gdy na chwilę przestała się modlić, znalazła pod ścianą kołyskę, a w niej dziecko maleńkie i bezradnie kwilące.
Zdziwiła się Kummernis widokiem dziecka, przerwała modlitwę, wzięła dziecko na ręce i przytuliła do piersi. Roześmiał się diabeł grubym głosem i rzekł z tryumfem: „Tu cię mam”. A ona odrzekła mu na to: „Nie, to ja ciebie mam”. I jeszcze bardziej przycisnęła go do piersi. Diabeł chciał się wyrwać, ale nie mógł, więc postanowił znowu zmienić postać. Lecz moc bijąca z piersi świętej tak była potężna, że odurzała Diabła, aż tracił siły. Zrozumiał, że mierzy się z kimś równie potężnym jak on, a może nawet jeszcze potężniejszym siłą zjednoczenia z Panem. Nie zrezygnował jednak z powziętego zamiaru, lecz tylko zmienił sposób postępowania.
„Mogłabyś kochać