Ken Follett

Zima świata


Скачать книгу

      Wyszły z domu. Ogrodnik Henry, tego wieczoru dorabiający jako szofer, otworzył drzwi lśniącego czarnego stutza.

      To miał być wielki wieczór Daisy. Dziś Charlie Farquharson oficjalnie jej się oświadczy i wręczy pierścionek z brylantem, rodzinny klejnot, który Daisy już widziała. Spodobał jej się i został dopasowany do rozmiaru jej palca. Przyjmie jego oświadczyny, a następnie ogłoszą wszem wobec, że są zaręczeni.

      Wsiadała do samochodu, czując się jak Kopciuszek.

      Tylko Eva miała wątpliwości.

      – Myślałam, że wybierzesz kogoś, kto będzie bardziej dla ciebie odpowiedni – narzekała.

      – Masz na myśli mężczyznę, który nie pozwoli mi sobą rządzić? – odparła Daisy.

      – Nie, kogoś takiego jak ty, ładnego, czarującego i seksownego.

      Ta uwaga była niespodziewanie ostra jak na Evę. Wynikało z niej, że Charliemu brakuje urody, wdzięku i szyku. Zaskoczona Daisy nie wiedziała, jak zareagować.

      W sukurs przyszła jej matka:

      – Ja wyszłam za mężczyznę, który był przystojny, czarujący i seksowny, i unieszczęśliwił mnie.

      Eva nie miała nic więcej do powiedzenia.

      Kiedy samochód zbliżył się do jachtklubu, Daisy przyrzekła sobie, że będzie się trzymała w ryzach. Nie wolno jej okazywać triumfalnej radości, musi zachowywać się tak, jakby nie było nic dziwnego w tym, że jej matka dostała zaproszenie do Stowarzyszenia Dam Buffalo. Pokazując dziewczętom olbrzymi brylant, oznajmi skromnie, że nie zasługuje na tak wspaniałego chłopca jak Charlie.

      Zaplanowała, co zrobi, żeby był jeszcze wspanialszy. Zaraz po miesiącu miodowym zabiorą się do budowania stajni koni wyścigowych. Za pięć lat ich wierzchowce zaczną startować w najsłynniejszych gonitwach na świecie: Saratoga Springs, Longchamps, Royal Ascot…

      Lato miało się ku końcowi, i gdy samochód dojeżdżał do molo, zapadał zmierzch.

      – Obawiam się, Henry, że dzisiaj możemy wrócić bardzo późno – oznajmiła radośnie Daisy.

      – Nic a nic mi to nie przeszkadza, panienko Daisy – odparł ogrodnik, który ją ubóstwiał. – Proszę się wspaniale bawić.

      Kiedy stanęły przed drzwiami klubu, Daisy zauważyła, że idzie za nimi Victor Dixon. Tego wieczoru lubiła wszystkich.

      – Słyszałam, że twoja siostra została przedstawiona królowi Anglii. Gratuluję!

      – Hm, owszem – mruknął zakłopotany chłopak.

      Weszli do klubu. Pierwszą napotkaną osobą była Ursula Dewar, która zgodziła się przyjąć Olgę do snobistycznego damskiego klubu. Daisy uśmiechnęła się do niej ciepło.

      – Dobry wieczór, pani Dewar.

      Ursula sprawiała wrażenie roztargnionej.

      – Przepraszam na chwilę – powiedziała i odeszła korytarzem. Daisy wiedziała, że uważa się za królową, ale czy to oznacza, że nie musi zważać na maniery? Pewnego dnia to ona, Daisy, będzie rządziła socjetą Buffalo. Przyrzekła sobie, że zawsze będzie wszystkich traktowała uprzejmie.

      Weszły do toalety, by sprawdzić w lustrze, jak wyglądają, gdyż coś mogło się popsuć w ciągu dwudziestominutowej jazdy samochodem. Dot Renshaw wpadła do łazienki, spojrzała na nie i wyszła.

      – Głupia siksa! – prychnęła Daisy.

      Jednak matka wyglądała na zaniepokojoną.

      – Co się dzieje? Jesteśmy w klubie od pięciu minut i już trzy osoby nas zlekceważyły!

      – To z zazdrości – uznała Daisy. – Dot sama chciałaby wyjść za Charliego.

      – W tej chwili Dot Renshaw chętnie wyszłaby za każdego – zauważyła Olga.

      – Chodźmy, zabawa czeka – powiedziała Daisy i ruszyła pierwsza.

      Przywitał je Woody Dewar.

      – Nareszcie znalazł się dżentelmen! – wykrzyknęła Daisy.

      – Chcę tylko powiedzieć, że ludzie nie powinni obwiniać cię o wszystko, co zrobił twój ojciec – odezwał się cicho Woody.

      – Szczególnie że wszyscy kupowali od niego gorzałę! – dodała dziewczyna.

      Nagle spostrzegła swoją przyszłą teściową ubraną w różową suknię z kryzą, która ani trochę nie poprawiała jej kanciastej figury. Nora Farquharson nie była uradowana wyborem syna, lecz zaakceptowała Daisy i była miła, kiedy składały sobie nawzajem wizyty.

      – Pani Farquharson! – wykrzyknęła Daisy. – Jaka śliczna suknia!

      Nora odwróciła się i odeszła w drugą stronę.

      Eva otworzyła usta ze zdumienia.

      Przerażona Daisy spojrzała na Woody’ego.

      – Tu nie chodzi o przemyt, prawda?

      – Nie.

      – A więc o co?

      – Musisz zapytać Charliego. Oto i on.

      Charlie pocił się, chociaż nie było gorąco.

      – Co się tu wyprawia? – zapytała Daisy. – Wszyscy mnie lekceważą!

      Charlie był zdenerwowany.

      – Gniewają się na twoją rodzinę – odparł.

      – Z jakiego powodu?!

      Kilka stojących w pobliżu osób usłyszało ją i odwróciło głowy. Nie dbała o to.

      – Twój ojciec doprowadził do ruiny Dave’a Rouzrokha.

      – Mówisz o tym zdarzeniu w hotelu Ritz-Carlton? Co to ma wspólnego ze mną?

      – Wszyscy lubią Dave’a, mimo że jest Persem czy kimś w tym rodzaju. I nie wierzą, że mógłby kogoś zgwałcić.

      – Nigdy tak nie mówiłam!

      – Wiem. – Charlie najwyraźniej bardzo cierpiał.

      Teraz już goście jawnie gapili się na Daisy: Victor Dixon, Dot Renshaw, Chuck Dewar.

      – Ale wina spada na mnie, tak? – zapytała Charliego.

      – Twój ojciec dopuścił się czegoś okropnego.

      Daisy zrobiło się zimno ze strachu. Czyżby teraz, w ostatniej chwili, miano ją pozbawić największego triumfu?

      – Charlie, wyrażaj się jasno, na miłość boską.

      Eva w geście wsparcia położyła dłoń na jej talii.

      – Mama mówi, że to niewybaczalne – odparł Charlie.

      – Co to znaczy?

      Patrzył na nią żałośnie, nie mogąc wydusić słowa.

      Jednak nie musiał niczego mówić. Wiedziała, co się stanie.

      – Wszystko skończone, prawda? Odrzucasz mnie.

      Charlie skinął głową.

      – Musimy iść – powiedziała Olga. Z jej oczu płynęły łzy.

      Daisy się rozejrzała. Uniosła podbródek i zmierzyła wszystkich wzrokiem. Twarz Dot Renshaw wyrażała złośliwe zadowolenie, Victor Dixon patrzył z podziwem, Chuck Dewar otworzył usta, jak przystało na zszokowanego nastolatka, a jego brat Woody spoglądał ze współczuciem.

      –