Nie była oznaczona żadnym imieniem, ale Zofia miała swoje podejrzenia, do kogo mogła należeć. Rzuciła ją na najwyższą półkę razem z torbą pełną klocków Lego, kasetą wideo i czerwoną jedwabną apaszką.
Teraz przyszła kolej na podłogę. Zofia posortowała książki i segregatory, tygodniki i plakaty – dokładnie tak, jak nauczyciel filozofii opisał w rozdziale o Arystotelesie. Kiedy uporała się z podłogą, zaścieliła łóżko, a następnie wzięła się za biurko.
Na koniec zebrała wszystkie kartki wykładu o Arystotelesie w porządny stosik. Znalazła pusty segregator, wyciągnęła dziurkacz, przedziurkowała kartki i włożyła je do segregatora. Segregator wsunęła na górną półkę w szafie, tam gdzie wcześniej wrzuciła białą podkolanówkę. Postanowiła, że później przyniesie z Zaułka puszkę po ciastkach.
Od tej pory będzie panował porządek. Zofia nie myślała tylko o przedmiotach w pokoju. Po przeczytaniu o Arystotelesie zrozumiała, że równie ważne jest utrzymywanie porządku w pojęciach i wyobrażeniach. Na podobne zagadnienia zarezerwowała najwyższą półkę w szafie. Było to jedyne miejsce w pokoju, nad którym nie miała pełnej kontroli.
Matka od kilku godzin nie dawała o sobie znać. Zofia zeszła na dół. Przed obudzeniem matki musiała nakarmić swoje zwierzaki.
W kuchni pochyliła się nad akwarium ze złotymi rybkami. Jedna rybka była czarna, druga pomarańczowa, a trzecia biało-czerwona. Dlatego właśnie nazwała je Czarny Piotruś, Złotowłosa i Czerwony Kapturek. Sypiąc pokarm do wody, powiedziała:
– Należycie do ożywionej części przyrody, a to znaczy, że możecie pobierać pokarm, rosnąć i rozmnażać się. Określając bliżej, należycie do królestwa zwierząt, a więc możecie się poruszać i patrzeć na świat. A mówiąc jeszcze dokładniej, jesteście rybami, a więc oddychacie skrzelami i pływacie sobie tam i z powrotem w wodzie życia.
Zofia zakręciła wieczko naczynka z pokarmem dla rybek. Zadowolona była z umiejscowienia złotych rybek w porządku przyrody, a już szczególną przyjemność sprawiło jej wyrażenie „woda życia”. Teraz przyszła kolej na papużki. Nasypała trochę ziarenek do korytka i powiedziała:
– Kochana Kruszynko i Okruszku! Jesteście ślicznymi małymi papużkami dlatego, że rozwinęłyście się ze ślicznych małych papużkowych jajeczek, a ponieważ w formie tych jajeczek tkwiła możliwość, że rozwiniecie się w papużki, to na szczęście teraz nie jesteście wielkimi, skrzeczącymi papugami.
Zofia przeszła do dużej łazienki. Tu, w sporym pudle leżał leniwy żółw. Zdarzało się, że kiedy matka brała prysznic, głośno wołała, że któregoś dnia go zamorduje. Na razie jednak były to tylko czcze pogróżki. Zofia wyjęła ze słoika liść sałaty i położyła go w pudełku.
– Kochany Gowindo – przemówiła. – Nie należysz do najszybszych zwierząt na świecie, ale w każdym razie jesteś zwierzęciem i możesz przeżywać przynajmniej maleńką część ogromnego świata, w którym żyjemy. Niech cię pocieszy to, że nie ty jeden nie umiesz przeskoczyć samego siebie.
Shere Khan na pewno był gdzieś na dworze, bo taka już jest kocia natura. Zofia skierowała się do sypialni matki. Przeszła przez salon. Na stoliku stał wazon pełen żonkili. Kiedy Zofia je mijała, żółte kwiaty jakby pochyliły się w ukłonie. Dziewczynka przystanęła na moment i palcami delikatnie musnęła gładkie korony.
– I wy także należycie do ożywionej części przyrody – powiedziała. – Jesteście w pewien sposób uprzywilejowane w stosunku do wazonu, w którym stoicie. Ale niestety nie potraficie tego zrozumieć.
Teraz Zofia wślizgnęła się do sypialni matki. Mama spała głęboko, ale Zofia położyła jej rękę na głowie.
– A ty należysz do największych szczęśliwców – powiedziała. – Nie tylko żyjesz jak lilie na łące. I nie tylko jesteś żywą istotą jak Shere Khan i Gowinda. Jesteś człowiekiem i posiadasz zdolność myślenia.
– Co ty takiego mówisz, Zosiu?
Najwyraźniej mama obudziła się szybciej niż zwykle.
– Mówię tylko, że przypominasz ospałego żółwia. Poza tym chciałam poinformować, że posprzątałam w pokoju. Zabrałam się do dzieła z filozoficzną dokładnością.
Matka na wpół uniosła się w łóżku.
– Już wstaję – powiedziała. – Czy możesz zrobić kawę?
Zofia uczyniła, o co ją poproszono, po czym usiadły z matką w kuchni przy kawie, soku i czekoladzie. W pewnej chwili Zofia zapytała:
– Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, mamo, dlaczego żyjemy?
– Widzę, że się nie poddajesz.
– Tak, bo znam już odpowiedź. Ludzie żyją na tej planecie po to, by ktoś nazwał wszystkie rzeczy, które się tu znajdują.
– Ach tak? Nigdy o tym nie myślałam.
– To znaczy, że masz poważny problem, bo człowiek jest istotą myślącą. Jeśli nie myślisz, to znaczy, że nie jesteś człowiekiem.
– Zosiu!
– Wyobraź sobie, że na Ziemi żyłyby tylko zwierzęta i rośliny. Nie byłoby nikogo, kto mógłby wyodrębnić koty, psy, lilie, agrest. Rośliny i zwierzęta także żyją, ale tylko my możemy uporządkować przyrodę w grupy i klasy.
– Doprawdy, jesteś najdziwniejszą z córek, jakie mam – stwierdziła matka.
– Coś podobnego! – odparła Zofia. – Wszyscy ludzie są mniej lub bardziej dziwni. Jestem człowiekiem, a więc jestem mniej lub bardziej dziwna. Ty masz tylko jedną córkę, a więc ja jestem najdziwniejsza.
– Chodziło mi o to, że przeraża mnie to twoje… mówienie, które ostatnio zaczęłaś.
– To znaczy, że łatwo cię przestraszyć.
Późnym popołudniem Zofia wróciła do Zaułka. Udało jej się przemycić puszkę po ciastkach do pokoju tak, że matka tego nie zauważyła.
Najpierw ułożyła wszystkie kartki w odpowiedniej kolejności, później przedziurkowała je i wsadziła do segregatora przed rozdziałem o Arystotelesie. Na koniec wpisała numer każdej strony w prawym górnym rogu. Miała ich już ponad pięćdziesiąt. W ten sposób przygotowała swój własny podręcznik filozofii. Nie ona go napisała, ale został napisany specjalnie dla niej.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.