Katarzyna Puzyńska

Śreżoga


Скачать книгу

CE

      POKRZYK

      Copyright © Katarzyna Puzyńska, 2020

      Projekt okładki

      Mariusz Banachowicz

      Zdjęcie na okładce

      © mcherevan/Shutterstock

      Redaktor prowadzący

      Anna Derengowska

      Redakcja

      Małgorzata Grudnik-Zwolińska

      Korekta

      Maciej Korbasiński

      ISBN 978-83–8234-567-4

      Warszawa 2020

      Wydawca

      Prószyński Media Sp. z o.o.

      02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28

      www.proszynski.pl

      Dla Krzyśka

      Forgive me

      I have but two faces

      One for the world

      One for God

      Save me

      The Poet and the Pendulum

      Tuomas Holopainen,

      Nightwish

      Z NOTATEK MŁODSZEJ ASPIRANT

      EMILII STRZAŁKOWSKIEJ

      W SPRAWIE ŚMIERCI JULII SZYMAŃSKIEJ

      Julia Szymańska – śmierć 6 lutego 2018

      firma 1 – Dąbrowscy (Szymańscy)

      Jakub Dąbrowski

      Zofia Dąbrowska

      Paweł Krupa

      Julia Szymańska

      (Tomasz Szymański)

      firma 3 – Kwiatkowscy

      Sławomir Kwiatkowski

      Hanna Kwiatkowska

      Beniamin Kwiatkowski

      Malwina Górska ???

      firma 2 + zajazd Sadowskiego

      Franciszek Sadowski

      Robert Janik

      Izabela Pietrzak

      Ryszard Pietrzak

      agencja modelek Oliwiera

      Oliwier Pietrzak

      Kalina Pietrzak

      Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym

      20% rabatu na kolejne zakupy na litres.pl z kodem RABAT20

      * * *

      2020

      Działka Trawińskiego w Kuligach.

      Niedziela, 23 lutego 2020. Godzina 20.00.

      Sierżant sztabowy Radosław Trawiński

      Sierżant sztabowy Radosław Trawiński nacisnął guzik pilota. Brama nie zaskoczyła od razu. Otworzyła się dopiero po kolejnej próbie. Zaklął cicho pod nosem. Będzie trzeba coś z tym zrobić. Tym bardziej że wyglądało na to, że trochę posiedzi na działce. Kłótnia z żoną przeciągała się. Maja nie rozumiała, że on miał dość. Nie jej oczywiście. Tylko tego, co robił. Ale ona chciała więcej i więcej. Była nienasycona. Nie pytała, skąd Trawiński bierze pieniądze. A przecież musiała wiedzieć, że nie z pensji policjanta. Musiała. Nie wierzył, że nie.

      W końcu porozmawiał z nią wprost. Myślał, że znajdzie w niej sprzymierzeńca. Przecież oboje obiecywali sobie, że będą zawsze stali ramię w ramię. Nieważne, jakie przeciwności przyniesie życie. Bez względu na wszystko. Tymczasem Maja wybuchnęła. Krzyczała, że nie będzie żyła w biedzie. Potem nakręcała się coraz bardziej. Mówiła, że zawsze jest wyjście. Tylko wyjście proponowane przez nią wcale mu nie odpowiadało. W końcu Trawiński nie wytrzymał i wyszedł z mieszkania. Czuł, że jeżeli tego nie zrobi, to wybuchnie. A nie chciał, żeby dzieci na to patrzyły. Nie były niczemu winne.

      Całe szczęście kupili jakiś czas temu tę działkę. Tu miał być ich wymarzony dom. Po remoncie oczywiście. Na razie to była tylko ruina. Ruina obok ruiny. Działka mieściła się w Kuligach. Tuż obok opuszczonego starego dworu, który teraz majaczył mu w ciemności we wstecznym lusterku. Obok był jeszcze zniszczony pegeer. Powybijane szyby i dziurawe dachy straszyły w ciągu dnia. Teraz ukryła je czerń nocy.

      – Kurwa – mruknął Trawiński i jeszcze raz nacisnął guzik pilota.

      Brama zaczęła się zamykać, zamiast otwierać. Powinien był zamówić elektryka, żeby to zamontował. Ale nie, uparł się, że zrobi to sam. A praktycznie w ogóle nie znał się na elektryczności. No i proszę. Teraz są efekty.

      W końcu brama się otworzyła i policjant wjechał na teren działki. Zakupy rzucone niedbale na tylne siedzenie pobrzękiwały. Niedługo spodziewał się gościa. Nie oczekiwał niczego dobrego po tym spotkaniu. Niestety nie umiał odmówić. Za długo się na wszystko zgadzał, żeby teraz to zrobić.

      A zgadzał się na wszystko. Zabił nawet człowieka. I to koleżankę z pracy. Trawińskiego zalała gorzka fala rozpaczy, kiedy przypomniał sobie, jak celował Emilii Strzałkowskiej w głowę.

      Jak głucho zabrzmiał wystrzał.

      Jakby dochodził z daleka, a nie z jego zabezpieczonej rękawiczką dłoni. Jakby nie dotyczył jego i Strzałkowskiej. Jakby to się działo gdzie indziej. A jednak. Policjantka upadła na ziemię i było po wszystkim.

      A właściwie nie, nie było po wszystkim. Minęły dwa lata, a Trawiński nie potrafił zapomnieć. To, że codziennie w robocie widział Daniela Podgórskiego, pogarszało jeszcze jego samopoczucie. Doskonale pamiętał rozpacz kolegi nad ciałem kochanki. Czegoś takiego się nie zapomina. Dobrze, że Podgórski nigdy nie dowie się prawdy. Już Trawiński o to zadbał. On i ludzie, dla których pracował. Śmierć Emilii uznano za samobójstwo i tak zostanie. Prawdziwy przebieg zdarzeń pozostanie na zawsze tajemnicą.

      Trawiński wziął pilota i nacisnął guzik, żeby zamknąć bramę. O dziwo, od razu zaczęła się zamykać. Już się ucieszył, ale w pewnym momencie coś zgrzytnęło i znów się otworzyła.

      – Kurwa – rzucił Trawiński, naciskając jeszcze raz guzik na pilocie.

      Sytuacja się powtórzyła. W bramie był czujnik, żeby nie zamknęła się, kiedy na przykład pies albo dziecko wbiegnie nagle pomiędzy jej skrzydła. Może jakiś zbłąkany kot się tu zapuścił. Najbliższe zabudowania były co prawda dobry kawałek dalej, ale po polach często wędrowały zwierzaki. Te dzikie też. Może lis przyszedł w poszukiwaniu jedzenia. Trawiński widywał tu kilka. Nawet trochę je dokarmiał.

      Policjant nacisnął znów guzik pilota. Światło czujnika zamigało w ciemności, ale brama się nie zamknęła. Uparcie trwała otwarta. Trawiński spojrzał w lusterko. Na tle majaczącego w ciemności opuszczonego dworu zobaczył jakiś ruch. Na pewno nie był to lis. To musiał być człowiek. I to wysoki.

      Trawiński wysiadł z samochodu i odwrócił się powoli.

      – Daniel? – zapytał zaskoczony.

      Ostrze siekiery połyskiwało w świetle księżyca.

      * * *

      CZĘŚĆ 1

      2020

      ROZDZIAŁ 1

      Droga wzdłuż jeziora Strażym.

      Piątek, 21 lutego 2020. Godzina 12.00.

      Weronika Podgórska

      Weronika Podgórska patrzyła, jak Klementyna przedziera się pomiędzy gałęziami. Emerytowana komisarz szła ścieżką tuż przed nią i mruczała coś pod nosem. Zapewne coś bardzo niepochlebnego. Klementynie niezbyt się podobało, że wybrały ścieżkę wzdłuż jeziora, ale Weronika