Urszula Arczewska

Zaczerpnięte z życia


Скачать книгу

To doprawdy niezliczona ilość. Różne. Smutne i wesołe, śmieszne i tragiczne. Zmieniają się jak w kalejdoskopie. Każdy z nas ma inny los. Nie ma dwóch jednakowych opowieści. Każdemu dane jest przeżyć co innego. Często to my sami tworzymy własną drogę, Bywa też, że zostaje nam ona narzucona z góry.

      Spotkałam się z bohaterami poniższych reportaźy, a oni chętnie opowiedzieli mi szczegółowo o swoim życiu. Wiele wspaniałych ludzi żyje w zaciszu, w mroku powszedniości, często niezrozumiani albo wręcz pogardzani. W trakcie lektury tej publikacji zakręci Ci się łezka w oku albo nagle pojawi się uśmiech na twarzy. Chciałabym, abyśmy się zatrzymali na chwilę, zamyślili, skupili. Znaleźli czas na refleksję.

      Zamieszczone reportaże oparte na autentycznych historiach mogą nas wiele nauczyć. Zaczerpnęłam je z życia ludzi. Przyjemnej lektury!

      CZEKAJĄC NA AUTOBUS

      PKS w Siedlcach. Na stanowiskach tłoczno. Dzień targowy. Ktoś coś kupił, ktoś coś sprzedał…Przyjeżdżają, odjeżdżają…Życie jest jednym wielkim marketem, po którym każdy wraca do domu. Patrzę na podróżnych. Szare postacie. Bezbarwne.Przygnębione. Interesujący materiał dla psychologa.

      – Panie, świat się do góry nogami przekręcił. Mordują, kradną, gwałcą…Strach z domu wyjść. Chyba to już koniec świata będzie....– filozoficznie prawi starszy mężczyzna.

      – Proszę pana, to są ostatnie dni. Nie czytał pan Biblii?– mówi kobieta – Żyjemy w ostatnich czasach. Wkrótce Armagedon, a po nim wieczny raj na ziemi. To od pana zależy, czy będzie żył czy też przeminie wraz z tym podłym światem…

      – Raj…Obiecanki…cacanki – a głupiemu radość – odpowiada mężczyzna.

      – Wierzy pan w Boga? A w Pismo Święte? Tam właśnie jest napisane dokładnie co nas czeka.

      – Pani, kto by tam miał czas Pismo Święte czytać.... wystarczy, że wyspowiadam się i Pana Jezusa w Komunii przyjmę.

      – Niech pani spojrzy na młodych. Włosy najeżone albo ogolone na łyso. Pajaców z siebie robią. Tylko łypią oczami, aby kogoś okraść – włącza

      się do rozmowy kobieta o pomarszczonej twarzy.

      Po prawej siedzą dwie dziewczyny: ciemnowłosa i jasna blondynka.

      – Gośka, może pójdziemy do Rafalskiego zapytać o pracę?

      – Myślisz, że ma coś? Ale wtedy musiałybyśmy iść na stancję. Nie wyrobisz…Tylko na papierosy ci zostanie…

      – Ale dobrze by było.Bilard. Drinki…Super chłopcy…Można by co poderwać – z rozmarzeniem w głosie mówi blondynka.

      Obok śmietnika kręci się stara, wymizerowana kobieta. Ma podarte buty i wytartą jesionkę. Zaczyna grzebać w śmietniku. Czegoś szuka. Może butelek? Papierosów? A może chleba? Tam zawsze można coś znaleźć. Ludzie wyrzucają różne rzeczy. Można coś wybrać dla siebie. Trzeba tylko cierpliwie szukać…

      – Pogłupieli, ceny podwyższają, a nam za mleko nie zapłacą więcej – żali się mężczyzna w średnim wieku.

      – Panie, chłop to chłop. Musi być zawsze w dupę bity – śmieje się sąsiad z ławki.

      – Chłopów mamy w rządzie. I co lepiej jest?!

      – Będzie lepiej. Komuna wraca – mówi żartobliwie dziewczyna w długich, czarnych kozaczkach.

      Na ławce usiadła para: mężczyzna i kobieta. Obdarci, brudni i podpici. Rozkładają na “Expresie Wieczornym” kaszankę i chleb. Z jednej szklanki popijają “moskovskuju”. Dobrze, że “ruscy” przyjeżdżają. Bez nich człowiek nie miałby się czym rozgrzać. Wszędzie drogo. Nawet szklanki herbaty nie można spokojnie wypić. Taki już los rencistów…

      – Marysiu, masz, jedz – mężczyzna podsuwa kobiecie kawałek chleba.

      Czerstwy, brudny. Ale smakuje. Bo chleb to ma zawsze jakiś niepowtarzalny smak…

      – Czy słyszała pani o bokserze chorym na AIDS? – pyta mnie kobieta z gromadką dzieci – Umarł, bo zniszczyła go ta diabelska choroba. To przez rozpustę. Gdyby się dobrze prowadził, to żyłby. Bóg go ukarał. Z

      Bogiem nie można igrać.

      – I ja lubię czytać takie ciekawostki ze świata- włącza sią do rozmowy babcia – Wszystkie dzienniki oglądam. Kiedy pokazywali wojnę w Czeczenii, pomyślałam sobie: Chwała Bogu, że to nie u nas…

      “Autobus do Łosic przez Korczew podstawia się na stanowisko trzecie…”Poruszenie wśród podróżnych.

      – Panie, ten bez Mordy?– pyta zdezorientowany staruszek.

      Kłócą się o miejsca. Każdy chce być pierwszy. Chcą wrócić do domu. Tylko Cygan lubi się włóczyć.

      Odjechał autobus. Szkoda tylko, że nikt nie pożyczył im przyjemnej podróży. To takie miłe. I nic nie kosztuje.

      KAWALERZY DO WZIĘCIA

      Niedziela na wsi. Szereg aut przed kościołem. Msza święta. Ksiądz proboszcz głosi kazanie. Cisza, jak makiem zasiał.

      – Uwaga, uwaga! Moi drodzy, a teraz radosna nowina – zwraca się duchowny do wiernych. Jan Kowalski mając trzydzieści lat zdążył sobie jeszcze znaleźć oblubienicę. Czyż to nie jest piękne?

      Wierni z trudem hamują śmiech. Ożywienie w świątyni. Rozglądają się na boki i wymieniają spojrzenia. Ogłoszenie o planowanym ożenku budzi ciekawość i jest tematem komentarzy. Czasami języki potrafią wzniecić pożar…

      We wsi jest około dziesięciu kawalerów do wzięcia. Dawno skończyli trzydziestkę. Mają różną posturę, różne imiona, różną przeszłość, ale łączy

      ich kawalerski stan. O nich we wsi mówią. Śmieją się z nich. To o nich układają dowcipy. Bo są inni. Bo nie mają własnych rodzin, bo są wolni jak ptaki. A cóż znaczy mężczyzna bez żony. Bez syna…Chłop bez baby to nie chłop – powiadają mieszkańcy wioski.

      Rozmawiam z Ryszardem. Ma 37 lat. Wysoki i barczysty. Na zniszczonej twarzy wypisana nieufność. Chce znaleźć dziewczynę na żonę, ale – jak twierdzi – przeszkadzają mu w tym jego hektary. Raz przywiózł jedną.

      Popatrzyła na to wszystko i…przestraszyła się. Na polu trzeba robić, a ona bała się zniszczyć swoje aksamitne rączki. Ładna była, ale co z tego?

      – Teraz dziewczyny chcą być jak lalki – włącza się do rozmowy starszy mężczyzna w brudnym waciaku. Napatrzą się, jak się żyje w świecie, to i one tak by chciały. Ta telewizja to tylko psuje. Jak kiedyś nie było telewizorów, to i babę na rolę łatwo było znaleźć…

      Witek dawno przekroczył czterdziestkę. Kiedyś nawet chciał się żenić, ale latka uciekły, a chęć przeszła. Zakochał się w wódce. Codziennie chodzi pijany. I dobrze mu z tym.

      – Jak zaleję robaka, to nie myślę o niczym.Powiadają: na frasunek dobry trunek. A co tam się będę głowił się o przyszłość? A bo to nie jest napisane w Piśmie Świętym, żeby się nie martwić o dzień jutrzejszy?

      – A ja już bym się żenił. Młoda czy stara byle od zara – mówi wysoki brunet z filuternym wąsikiem- Przez życie rozmaicie.

      W wesoły nastrój wprowadza wszystkich Manio, o którym mówią “głupek”.

      – A mnie baba nie potsebna. Zeby na nią robić? Jesce cego.Sam to sam. Pan u siebie.Ja nie lubie jak sie baba po chałupie plące.

      Pomimo że jest ciepło, na głowie ma wełnianą czapkę.Nosi ją zawsze. Złośliwi powiadają, że nawet śpi w niej. Zakrywa rude włosy, bo wszyscy się śmieją…

      -Oj, źle odmieńcowi, źle- nad synem płacze stara matka.Mnie już pora z tego świata odchodzić, a on nic o sobie nie myśli. Pani, jak kłoda, ani drgnie. Tyle dziewczyn chodzi,