przewodniczący samorządu studenckiego. Summa cum laude na Yale, summa cum laude na Stanford. stypendysta Fulbrighta. Prezydent Senatu stanu Pensylwania. Gubernator Pensylwanii.
Zawsze wierzył, że potrafi znaleźć dobre rozwiązanie każdego problemu. Zawsze wierzył w siłę jego przywództwa. Co więcej, zawsze wierzył we wrodzoną dobroć ludzi. Te sprawy przestały być prawdą. Pięć lat w biurze pokonało cały jego optymizm.
Mógł pracować do późna. Radził sobie z różnymi departamentami i bezkresną biurokracją. Do niedawna był na przyzwoitych warunkach w Pentagonie. Mógł żyć z Secret Service nieodstępującym go na krok przez 24 godziny na dobę i wtrącającym się w każdy aspekt jego życia.
Radził sobie nawet z mediami i ich prostackimi atakami. Mógł żyć z tym, jak szydzili z jego „wychowania country club” oraz z tym że był „zamożnym liberałem”, który ponoć nie umiał nawiązać kontaktu ze zwykłymi ludźmi. Problemem nie były media.
Problemem była Izba Reprezentantów. Byli niedojrzali. Kretyni. Sadyści. Banda wandali zdecydowanych zdemontować go i wyrzucić, kawałek po kawałku. Zupełnie jakby Dom był kongresem studentów gimnazjum, ale takim, w którym dzieci wybrały na przedstawicieli najgorszych młodocianych przestępców w szkole.
Główny nurt Republikanów był hordą szalejących średniowiecznych barbarzyńców, a Partię Herbacianą tworzyli rzucający bomby anarchiści. Tymczasem, bliżej domu, lider mniejszości w Izbie Reprezentantów dążył tylko do własnej przyszłości w Gabinecie Owalnym i wcale nie ukrywał, że najchętniej wepchnąłby obecnego prezydenta pod koła autobusu. Demokraci z Blue Dog byli dwulicowymi zdrajcami – w jednej chwili wylewni i nieszczerzy prowincjusze, a już za chwilę wściekli biali ludzie psioczący na Arabów, imigrantów i przestępczość miejską. Każdego ranka Thomas Hayes budził się umocniony w przekonaniu, że krąg jego przyjaciół i sprzymierzeńców maleje z godziny na godzinę.
– Słyszysz mnie, Thomas?
Hayes podniósł wzrok.
David Halstram, szef sztabu Białego Domu, stał przed nim w pełni ubrany i wyglądający jak zawsze – obudzony, energiczny, w pełni żyw, walczący i gotów na więcej. David miał 34 lata i pracował tu dopiero od dziewięciu miesięcy. Dajmy mu czas.
– Kiedy to się zaczęło? – zapytał Hayes.
– Jakieś dwadzieścia minut temu – odpowiedział David. – Jest już hitem na portalach społecznościowych, a stacje telewizyjne przepychają się, żeby zebrać gości do debat w porannych programach. Ta sprawa nie ucichnie szybko. Będąc między spikerem Ryanem, kryzysem irańskim a terrorystami w Nowym Jorku, jesteśmy teraz w bardzo złym położeniu.
Hayes zacisnął prawą dłoń w pięść. W swoim życiu uderzył dwóch ludzi, nie mniej, nie więcej. Oba przypadki wydarzyły się dawno temu, kiedy był uczniakiem. Teraz chciał, żeby Reprezentant Bill Ryan został jego numerem trzy.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.