się do przodu. – Dziś po południu jest ważne spotkanie, na które ma przybyć kilku naukowców i specjalistów. Generał przysłał nas z zaproszeniem dla pana.
– Po południu jestem zajęty.
– Wiemy. Generał rozmawiał już z szefem Centrum Badawczego Nanotechnologii. To spotkanie nie może się odbyć bez pana. Jeśli nie może pan przyjść, będziemy musieli zmienić jego termin.
Shi i młody gliniarz nic nie powiedzieli. Obaj odwrócili się i zeszli po schodach. Wojskowi patrzyli, jak odchodzą, i wydawało się, że odetchnęli z ulgą.
– Co jest z tym facetem? – zapytał major szeptem drugiego oficera.
– Ma nieźle nabazgrane. Parę lat temu, w sytuacji, kiedy wzięto zakładników, zachował się lekkomyślnie, nie licząc się z ich życiem. Skończyło się na tym, że trzyosobowa rodzina zginęła z rąk bandytów. Chodzą plotki, że przyjaźni się też z niektórymi członkami grup zajmujących się przestępczością zorganizowaną i napuszcza jeden gang na drugi. W zeszłym roku wymusił zeznania torturami i doprowadził jednego z podejrzanych do trwałego kalectwa, wskutek czego został zawieszony…
– Jak taki człowiek może być członkiem centrum dowodzenia walką?
– Generał poprosił konkretnie o niego. Przypuszczam, że musi mieć jakieś szczególne umiejętności. W każdym razie jego obowiązki są dość ograniczone. Poza sprawami związanymi z bezpieczeństwem publicznym nie dopuszcza się do tego, by dużo wiedział.
„Centrum dowodzenia walką?” – pomyślał Wang i spojrzał ze zdumieniem na obu oficerów.
Samochód, który przysłano po Wang Miao, zatrzymał się przed dużym blokiem na przedmieściu. Nad drzwiami nie było żadnego napisu, tylko numer, więc Wang wywnioskował, że jest to raczej budynek wojskowy niż policyjny.
Kiedy wszedł do dużej sali konferencyjnej, zaskoczył go panujący tam chaos. Zobaczył wokół wiele komputerów w różnym stanie nieładu. Gdy zabrakło dla nich miejsca na stołach, położono kilka stacji roboczych na podłodze, gdzie wiła się plątanina kabli i przewodów łączących je z siecią. Zamiast ustawić je porządnie na półkach, umieszczono routery byle jak na serwerach. Wszędzie walał się papier do drukarek. W rogach stało pod dziwnymi kątami, jak namioty w obozie cygańskim, kilka ekranów. Pomieszczenie spowijały kłęby dymu papierosowego… Wang Miao nie był pewien, czy jest to centrum dowodzenia, ale jedno było dla niego oczywiste: bez względu na to, czym się tam zajmowano, było to ważniejsze od utrzymania pozorów.
Na stole konferencyjnym, utworzonym przez zestawienie kilku mniejszych stolików, piętrzyły się stosy dokumentów i przeróżnych drobiazgów. Uczestnicy spotkania byli w wymiętych ubraniach i wyglądali na wyczerpanych. Sprawiali wrażenie, jakby byli na nogach całą noc.
Zebraniu przewodniczył generał brygady nazwiskiem Chang Weisi, a połowa obecnych była oficerami wojska. Pozostali byli, podobnie jak Wang, nauczycielami akademickimi. Paru spośród nich było wybitnymi naukowcami zajmującymi się badaniami podstawowymi.
Zauważył też czterech obcokrajowców. Ich tożsamość zaszokowała go: pułkownik sił powietrznych Stanów Zjednoczonych i pułkownik armii brytyjskiej, obaj związani z NATO, oraz dwóch oficerów CIA. Najwyraźniej występowali tu jako obserwatorzy.
Z twarzy wszystkich siedzących przy stole Wang mógł wyczytać to samo: „Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy. Kończmy z tym już, do cholery”.
Dostrzegł Shi Qianga. Teraz nie był on już tak gruboskórny jak wcześniej i witając się z nim, nazwał go profesorem. Ale Wanga zirytował uśmieszek na jego twarzy. Nie chciał usiąść koło Shi, ale nie miał wyboru, bo było to jedyne wolne miejsce. Gęsty już wcześniej obłok dymu zgęstniał jeszcze bardziej.
Kiedy uczestnikom spotkania rozdawano dokumenty, Shi przysunął się bliżej do Wanga.
– Panie profesorze, jak rozumiem, bada pan jaki… nowy materiał?
– Nanomateriał – odparł Wang.
– Słyszałem o tym. Jest naprawdę mocny, prawda? Uważa pan, że mógłby zostać użyty w celach przestępczych?
– Co ma pan na myśli?
– Ha! Słyszałem, że tego materiału można by użyć do podniesienia ciężarówki. Gdyby ukradli go przestępcy i zrobili z niego nóż, nie mogliby przekroić jednym cięciem samochodu?
– Nie ma nawet potrzeby robić z niego noża. Z materiału tego rodzaju można zrobić nić o grubości jednej setnej włosa. Gdyby rozciągnął ją pan w poprzek drogi, jadący nią samochód zostałby rozkrojony na dwie części jak ser… ale czego nie można wykorzystać do popełnienia przestępstwa? Nawet nóż do skrobania ryb może się stać narzędziem zbrodni!
Shi wyciągnął do połowy dokument z leżącej przed nim koperty i z powrotem go wsunął, tracąc nagle zainteresowanie.
– Ma pan rację. Do popełnienia zbrodni można wykorzystać nawet rybę. Prowadziłem kiedyś sprawę morderstwa. Pewna suka odcięła mężowi klejnoty rodowe. Wie pan, czego użyła? Zamrożonej tilapii, którą wyjęła z lodówki. Płetwa na jej grzbiecie była ostra jak brzytwa…
– Nie interesuje mnie to. Zaprosił mnie pan na to spotkanie tylko po to, żeby o to zapytać?
– O rybę? O nanomateriały? Nie, nie, nic z tych rzeczy. – Shi przytknął usta do jego ucha. – Niech pan nie będzie dla nich miły. Są do nas uprzedzeni. Chcą tylko uzyskać od nas informacje, ale nic nam nie powiedzą. Niech pan popatrzy na mnie. Uczestniczę w tym od miesiąca i nadal nic nie wiem, tak jak pan.
– Towarzysze – powiedział generał Chang – zaczynajmy. Ze wszystkich stref walk na Ziemi ta jest punktem centralnym. Musimy przedstawić wszystkim zebranym tu towarzyszom obecną sytuację.
Niezwykły termin „strefa walk” zdumiał Wanga. Profesor zwrócił też uwagę na to, że generał zdawał się nie chcieć wyjaśnić nowym uczestnikom, takim jak on, kontekstu tego, czym się tu zajmowano. Potwierdzało to tezę Shi. Poza tym podczas krótkiego otwarcia zebrania generał użył dwukrotnie słowa „towarzysze”. Wang spojrzał na siedzących naprzeciw niego oficerów NATO i CIA i pomyślał, że generał nie uznał za stosowne dodać „panowie”.
– Oni też są towarzyszami. W każdym razie wszyscy tutaj tak się do siebie odnoszą – szepnął Shi, wskazując papierosem czterech cudzoziemców.
Chociaż Wang nadal nie mógł wyjść ze zdumienia, dar obserwacji Shi zrobił na nim wrażenie.
– Da Shi, niech pan zgasi papierosa. Dosyć jest już tutaj dymu – powiedział generał Chang, kartkując jakieś dokumenty. Nazwał Shi Qianga jego przydomkiem: Wielki Shi.
Shi rozejrzał się wokół, ale nigdzie nie mógł znaleźć popielniczki. W końcu włożył papierosa do filiżanki z herbatą. Podniósł rękę i zanim Chang zdążył to zauważyć, powiedział głośno:
– Generale, mam prośbę, którą złożyłem już wcześniej – chcę równego dostępu do informacji.
Generał podniósł głowę.
– Nie było jeszcze takiej operacji wojskowej, w której wszyscy mieliby równy dostęp do informacji. Muszę przeprosić wszystkich obecnych tu naukowców, ale nie możemy przedstawić wam szerszego kontekstu tej sprawy.
– Ale my to co innego – rzekł Shi. – Policja jest od samego początku częścią centrum dowodzenia walką. Mimo to nadal nie wiemy, o co w tym wszystkim chodzi. Cały czas wypychacie policję. Dowiadujecie się od nas wszystkiego, co potrzebujecie, o naszych technikach operacyjnych, a potem odsyłacie nas jednego po drugim.
Kilku