życzliwie.
– Od tej chwili jesteś członkinią personelu. Poza kilkoma miejscami, do których dostęp mają tylko uprawnione osoby, możesz chodzić, gdzie chcesz.
Na jego twarzy pojawił się nagle wyraz skrępowania, kiedy uświadomił sobie znaczenie swoich słów: „Nie będziesz mogła stąd wyjść”.
– Wolę jednak zaczekać na zewnątrz – upierała się Ye.
– Dobrze. – Yang zerknął na wartownika przy biurku, który nie zwracał na nich uwagi. Zdawał się rozumieć niepokój Ye. Wyprowadził ją z głównego pokoju kontroli. – Stań gdzieś, gdzie będziesz miała osłonę przed wiatrem. Wrócę za kilka minut. Muszę tylko kazać komuś napalić w twoim pokoju – warunki w bazie nie są zbyt dobre, nie mamy centralnego ogrzewania.
Ye została tuż przy drzwiach. Ogromna antena znajdowała się za jej plecami i przesłaniała pół nieba. Z miejsca, gdzie stała, słyszała odgłosy dobiegające z sali kontroli. Nagle ustał chaotyczny strumień poleceń i odpowiedzi i zapanowała kompletna cisza. Do uszu Ye dochodził tylko niski buczący dźwięk, który od czasu do czasu wydawał jakiś instrument pomiarowy.
Ciszę przerwał donośny męski głos:
– Armia Ludowo-Wyzwoleńcza, Drugi Korpus Artylerii8, Baza Czerwony Brzeg, transmisja sto czterdziesta siódma. Autoryzacja potwierdzona. Zaczynamy trzydziestosekundowe odliczanie.
– Klasyfikacja celu: A-3. Seryjny numer współrzędnych: BN20197F. Pozycja sprawdzona i potwierdzona. Dwadzieścia pięć sekund.
– Numer rejestru transmisji: 22. Uzupełnienia: brak. Kontynuacja: brak. Zapis w rejestrze transmisji wprowadzony. Dwadzieścia sekund.
– Sekcja energii melduje: wszystkie systemy uruchomione.
– Sekcja kodowania melduje: wszystkie systemy uruchomione.
– Sekcja wzmocnienia melduje: wszystkie systemy uruchomione.
– Sekcja śledzenia zakłóceń melduje: w zakresie możliwym do przyjęcia.
– Doszliśmy do punktu, z którego nie ma odwrotu. Piętnaście sekund.
Znowu wszystko ucichło. Po piętnastu sekundach zawył klakson i zaczęło szybko mrugać czerwone światło na szczycie anteny.
– Rozpocząć transmisję! Do wszystkich sekcji: kontynuować monitorowanie!
Ye poczuła lekkie swędzenie na twarzy. Wiedziała, że musiało się pojawić niezwykle silne pole elektryczne. Podniosła głowę, spojrzała w stronę, w którą skierowana była antena, i zobaczyła, że chmura na nocnym niebie jarzy się przyćmionym niebieskim blaskiem, tak mdłym, że początkowo pomyślała, iż to złudzenie. Ale kiedy chmura odpłynęła, światło zniknęło. Tę samą poświatę zaczęła rzucać inna chmura, która przesunęła się w to miejsce.
Usłyszała znowu krzyki z pokoju kontroli.
– Awaria w sekcji energii. Spalił się magnetron numer trzy.
– Sekcja wsparcia przystępuje do działania: wszystkie systemy sprawne.
– Osiągnęliśmy pierwszy punkt kontrolny. Wznawiamy transmisję.
Ye usłyszała trzepot. Mimo mgły widziała, jak z lasów pod szczytem podnoszą się cienie i wzbijają w czarne niebo. Nie miała pojęcia, że w środku zimy można wypłoszyć z lasu tyle ptaków. Potem ujrzała przerażającą scenę: stado ptaków wleciało w obszar, na który skierowana była antena, i – dobrze widoczne na tle świecącej bladym blaskiem chmury – spadło na ziemię.
Proces ten trwał około piętnastu minut. Potem czerwone światło na szczycie anteny zgasło, zniknęło też swędzenie twarzy. Z pokoju kontroli znowu zaczął dobiegać chaotyczny szmer rozkazów i odpowiedzi, a donośny męski głos kontynuował:
– Sto czterdziesta siódma transmisja z Czerwonego Brzegu zakończona. Zamykamy systemy transmisyjne. Czerwony Brzeg wchodzi w fazę monitorowania. Proszę przesłać dane z punktu kontrolnego. Wszystkie sekcje wypełniają dzienniki transmisji. Zebranie szefów wszystkich sekcji w sali odpraw. Skończyliśmy.
Wszystko umilkło, tylko nadal zawodził wiatr omiatający antenę. Ye patrzyła, jak stada ptaków siadają z powrotem w lesie. Spojrzała na antenę i pomyślała, że wygląda ona jak obdarzona eteryczną siłą ogromna otwarta dłoń wyciągnięta ku niebu. Przyglądając się niebu, nie znalazła celu opatrzonego seryjnym numerem BN20197F. Za pasmami chmur widziała tylko gwiazdy. Była zimna noc 1969 roku.
Część II
Trzy ciała
4
Granice Nauki
Wang Miao pomyślał, że czterej ludzie, którzy po niego przyszli, tworzyli dość dziwny zespół: dwóch gliniarzy i dwóch facetów w wojskowych mundurach. Gdyby ci drudzy byli umundurowanymi i uzbrojonymi policjantami, byłoby to w miarę zrozumiałe, ale byli to oficerowie Armii Ludowo-Wyzwoleńczej.
Gdy tylko zobaczył policjantów, zirytował się. Młodszy był w porządku – przynajmniej był uprzejmy – natomiast drugi, w cywilnym ubraniu, z miejsca zaczął mu działać na nerwy. Był mocno zbudowany i miał mięsistą twarz. W brudnej skórzanej marynarce, śmierdzący papierosami i głośno mówiący, był typowym przykładem ludzi, którymi Wang gardził.
– Wang Miao?
Sposób, w jaki gliniarz się do niego zwrócił, tak bezpośrednio i nieuprzejmie, zdezorientował Wanga. Jakby tego było mało, jednocześnie zapalił papierosa, nawet nie podnosząc głowy, by pokazać twarz. Zanim Wang zdążył odpowiedzieć, kiwnął głową do młodszego, który pokazał mu swoją odznakę.
Zapaliwszy papierosa, starszy gliniarz ruszył, by wejść do mieszkania Wanga.
– Proszę nie palić w moim domu – rzekł Wang i zagrodził mu drogę.
– Och, przepraszam, profesorze Wang. – Młodszy funkcjonariusz uśmiechnął się. – To kapitan Shi Qiang.
Spojrzał błagalnie na Shi.
– Dobrze, możemy porozmawiać na korytarzu – powiedział Shi. Zaciągnął się głęboko. Prawie połowa papierosa zmieniła się w popiół, a on nie wydmuchnął dymu. Przechylił głowę w stronę młodszego policjanta. – Wobec tego ty go pytaj.
– Profesorze Wang, chcemy się dowiedzieć, czy miał pan ostatnio jakiś kontakt z członkami Granic Nauki – powiedział młodszy gliniarz.
– Granice Nauki to bardzo wpływowa organizacja, do której należy wielu sławnych uczonych. Dlaczego miałbym nie utrzymywać kontaktów z legalną międzynarodową grupą akademików?
– Niech pan sobie uświadomi, co pan mówi! – rzekł Shi. – Czy powiedzieliśmy choć słowem, że jest nielegalna? Powiedzieliśmy choć słowem, że nie wolno panu kontaktować się z nimi?
Na koniec dmuchnął mu dymem, który wcześniej wciągnął do płuc, prosto w twarz.
– Dobrze. To dotyczy moich spraw prywatnych. Nie muszę odpowiadać na wasze pytania.
– To sprawa prywatna? Jest pan sławnym naukowcem. Ma pan obowiązek dbać o interes publiczny.
Shi odrzucił niedopałek i wyjął z wymiętej paczki następnego papierosa.
– Mam prawo odmówić odpowiedzi. Proszę odejść.
Wang odwrócił się, żeby wrócić do mieszkania.
– Zaczekaj pan! – krzyknął za nim Shi. Skinął na młodego glinę, który stał obok niego. –