Yuval Noah Harari

Homo deus


Скачать книгу

Redakcja: PAWEŁ CIEMNIEWSKI

      Korekta: BIANKA DZIATKIEWICZ, EWA KOCHANOWICZ, ANETA TKACZYK

      Ilustracja na okładce: STUART DALY

      Projekt okładki: SUZANNE DEAN

      Opracowanie graficzne wersji papierowej według oryginału: MAREK PAWŁOWSKI

      Redakcja techniczna: ROBERT GĘBUŚ

      Skład i łamanie: Infomarket

      Copyright © 2015 by Yuval Noah Harari

      All rights reserved

      Copyright for the Polish translation by Michał Romanek

      Copyright for this edition by Wydawnictwo Literackie, 2018

      Wydanie pierwsze

      ISBN 978-83-08-06658-4

      Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o.

      ul. Długa 1, 31-147 Kraków

      tel. (+48 12) 619 27 70

      fax. (+48 12) 430 00 96

      bezpłatna linia telefoniczna: 800 42 10 40

      e-mail: [email protected]

      Księgarnia internetowa: www.wydawnictwoliterackie.pl

      Konwersja: eLitera s.c.

      Mojemu nauczycielowi,

      Satyi Narayanowi Goenka (1924–2013),

      który z miłością uczył mnie ważnych rzeczy.

      1

      Nowy plan ludzkości

      Ludzkość budzi się u zarania trzeciego millennium, prostuje kości i przeciera oczy. Przez głowę przebiegają jej jeszcze resztki jakiegoś strasznego koszmaru. „Pamiętam jakieś druty kolczaste, a potem ogromne chmury w kształcie grzyba. Nie, nie – to tylko zły sen”. W łazience ludzkość myje twarz, ogląda w lustrze zmarszczki, później robi kawę i otwiera terminarz. „Co też mamy dziś w planie?”

      Przez tysiąclecia odpowiedź na to pytanie pozostawała niezmienna. Mieszkańców dwudziestowiecznych Chin, średniowiecznych Indii i starożytnego Egiptu pochłaniały te same trzy problemy. Głód, zaraza i wojna nigdy nie opuszczały pierwszych miejsc listy priorytetów ludzkości. Kolejne pokolenia modliły się do najrozmaitszych bogów, aniołów i świętych, wynajdywały niezliczone narzędzia, instytucje i systemy społeczne – a mimo to ludzie wciąż masowo umierali śmiercią głodową, w wyniku epidemii i z powodu przemocy. Dlatego wielu myślicieli i proroków dochodziło do wniosku, że głód, zaraza i wojna są po prostu integralną częścią boskiego kosmicznego planu, ewentualnie naszej niedoskonałej natury. Póki nie nadejdzie kres czasu, nic nas od tych trzech plag nie uwolni.

      U zarania trzeciego millennium ludzkość uświadamia sobie jednak rzecz niezwykłą. Większość z nas rzadko o tym myśli, ale w ciągu paru ostatnich dziesięcioleci udało nam się poskromić głód, zarazę i wojnę. Oczywiście nie rozwiązaliśmy tych problemów całkowicie, ale przestaliśmy o nich myśleć jak o niezrozumiałych i niepohamowanych siłach natury, a zaczęliśmy je traktować jako wyzwania, jako przeszkody do pokonania. Aby się od nich uwolnić, nie musimy się modlić do żadnych bogów ani świętych. Dobrze wiemy, co należy zrobić, żeby zapobiec głodowi, zarazie i wojnie – i zwykle nam się to udaje.

      1. Zapłodnienie in vitro: opanowanie sztuki tworzenia.

      To prawda, wciąż zdarzają się nam niepowodzenia. Kiedy jednak stajemy wobec takiej porażki, naszą reakcją nie jest już wzruszenie ramion i komentarz: „Cóż, tak to już bywa w tym naszym niedoskonałym świecie” albo: „Niech się dzieje wola nieba”. Gdy głód, zaraza lub wojna wymykają się nam spod kontroli, podejrzewamy raczej, że po prostu ktoś coś schrzanił: powołujemy komisję śledczą i obiecujemy sobie, że następnym razem bardziej się postaramy. I faktycznie to działa. Te nieszczęścia rzeczywiście zdarzają się coraz rzadziej. Dzisiaj po raz pierwszy w dziejach więcej ludzi umiera dlatego, że jedzą za dużo, a nie dlatego, że jedzą za mało; więcej ludzi umiera ze starości niż w wyniku chorób zakaźnych; więcej ludzi ginie w wyniku samobójstwa niż z rąk żołnierzy, terrorystów i przestępców – razem wziętych. O przeciętnym człowieku na początku XXI stulecia można powiedzieć, że z dużo większym prawdopodobieństwem umrze z powodu objadania się w McDonaldzie niż z powodu suszy, eboli czy ataku Al-Kaidy.

      Chociaż zatem w terminarzach prezesów, dyrektorów i generałów wciąż nie brakuje spotkań w sprawie kryzysów ekonomicznych i konfliktów militarnych, to jednak w kosmicznej skali historii rodzaj ludzki może wytężyć wzrok i zacząć wypatrywać nowych horyzontów. Jeśli rzeczywiście zaczynamy opanowywać głód, zarazę i wojnę, to co zajmie ich miejsce na liście planów ludzkości? Niczym strażacy w świecie bez pożarów ludzkość w XXI wieku musi sobie zadać nieznane dotychczas pytanie: czym by się tu teraz zająć? Co będzie wymagało naszej uwagi i pomysłowości w zdrowym, dostatnim i zgodnym świecie? To pytanie staje się w dwójnasób naglące, gdy weźmiemy pod uwagę olbrzymie możliwości, jakie zyskujemy dzięki biotechnologii i informatyce. Co zrobimy z całą tą potęgą?

      Zanim zajmiemy się tym pytaniem, musimy opowiedzieć nieco więcej o głodzie, zarazie i wojnie. Twierdzenie, że je opanowujemy, wielu osobom może się wydać oburzające, skrajnie naiwne albo też bezduszne. Ktoś zapyta: co z tymi miliardami ludzi, którzy ledwo wiążą koniec z końcem za niecałe dwa dolary dziennie? Co z trwającym kryzysem AIDS w Afryce? Co z wojnami szalejącymi w Syrii i Iraku? Odpowiedzmy na te zarzuty. Przyjrzyjmy się bliżej światu początku XXI wieku, zanim zajmiemy się zadaniami czekającymi ludzkość w nadchodzących dziesięcioleciach.

Biologiczna granica ubóstwa

      Zacznijmy od głodu, który przez tysiące lat był najgorszym wrogiem ludzkości. Jeszcze niedawno wielu ludzi żyło na skraju biologicznej granicy ubóstwa, poniżej której organizm człowieka umiera z niedożywienia i głodu. Niewielki błąd albo zwykły pech oznaczały wyrok śmierci dla całych rodzin czy wiosek. Jeśli ulewny deszcz zniszczył komuś uprawy pszenicy albo złodzieje ukradli mu stado kóz, taki człowiek i jego najbliżsi mogli umrzeć. Na poziomie zbiorowości nieszczęście lub głupota powodowały masowy głód. Gdy starożytny Egipt lub średniowieczne Indie nawiedzała susza, nierzadko ginęło 5 lub 10 procent populacji. Zaczynało brakować zaopatrzenia, transport był zbyt wolny i zbyt drogi, by udało się sprowadzić wystarczającą ilość żywności na czas, a władze były zdecydowanie zbyt słabe, by zapobiec kryzysowi.

      Wystarczy otworzyć dowolny podręcznik historii, by natknąć się na przerażające opowieści o tym, jak głód doprowadzał do szaleństwa całe masy ludzi. W kwietniu 1694 roku francuski urzędnik opisywał skutki głodu i gwałtownego wzrostu cen żywności w Beauvais. Region ten wypełniały „niekończące się szeregi nieszczęśników, słabych z głodu i nędzy, umierających z niedostatku, ponieważ z powodu braku pracy czy jakiegokolwiek zajęcia nie mieli pieniędzy, by kupić chleb. Starając się choć odrobinę przedłużyć swe życie i jakoś zaspokoić głód, ci biedacy jedzą nieczyste rzeczy, takie jak koty i końskie mięso, po zdarciu skóry wyrzucane na gnojowisko. [Inni spożywają] krew lejącą się podczas zarzynania krów i wołów oraz odpadki wyrzucane przez kucharki na ulice. Inni nieszczęśnicy jedzą pokrzywy i chwasty albo korzenie i zioła, które zagotowują w wodzie”1.

      Do podobnych scen dochodziło w całej Francji. W poprzednich dwóch latach zła pogoda zniszczyła zbiory w całym królestwie, dlatego na wiosnę 1694 roku spichlerze były zupełnie puste. Bogacze żądali niebotycznych kwot za resztki żywności, jakie udało im się zgromadzić, a biedacy masowo umierali. W latach 1692–1694 umarło z głodu mniej więcej 2,8 miliona Francuzów – 15 procent ludności – a w tym samym czasie Król Słońce, Ludwik XIV, flirtował z kochankami w Wersalu. W kolejnym roku, 1695, głód zaatakował Estonię, zabijając jedną piątą jej mieszkańców. W 1696 roku przyszła kolej na Finlandię, gdzie zmarło od jednej czwartej do jednej trzeciej populacji. W latach 1695–1698 ciężki głód