Joanna Jax

Prawda zapisana w popiołach. Tom 1: Milczenie aniołów


Скачать книгу

i jedyne, co potrafił, to gadać w kółko to samo.

      Miała jednak nadzieję, że Paliński następnego dnia już nie będzie pamiętał o ich rozmowie. W przeciwnym razie czekały ją problemy, podobne do tych, jakie miała, gdy wyśmiała opowieści o stonce ziemniaczanej, zrzucanej na pola przez złośliwych imperialistów. Miała nadzieję, że niedługo zagrzeje miejsce w „Sztandarze Młodych”. Chciała przejść do bardziej liberalnego „Po Prostu”, gdzie bez ogródek rozliczano się z okresem stalinizmu i kultu jednostki. Czuła podskórnie, że coś się w Polsce dzieje i nadchodzą nieuchronne zmiany. A ona była ich wierną orędowniczką.

      Wypiła duszkiem kolejny kieliszek wódki, po czym pożegnała towarzystwo i ruszyła w stronę hotelu robotniczego, gdzie byli zakwaterowani. Najpierw jednak postanowiła wślizgnąć się do hotelu Wielkopolska, gdzie zatrzymywali się zagraniczni goście targów.

      Weszła do środka i od razu poczuła, jakby znalazła się w innym świecie. Po swojej tułaczce, która trwała kilka lat, sądziła, że nie będzie miała ochoty ruszać się z miejsca przez następne pięćdziesiąt, a jednak poczuła żal, iż nie może zobaczyć, jak teraz wygląda Londyn, Tanganika czy Teheran. Może to ciągłe podróżowanie weszło jej w krew i dlatego uwielbiała się przemieszczać. Cóż jednak z tego, jeśli mogła to robić jedynie po terenie Polski, która z każdym rokiem wydawała się jej coraz bardziej ciasna. Gdzieś tam, na świecie, działo się tyle różnych rzeczy, wybuchały rewolucje, upadały rządy i planowano podbój kosmosu, a ona wciąż pisała o posiedzeniach plenarnych i wydajności polskich krów.

      Pokręciła się po hotelowym foyer, pooglądała eleganckich mężczyzn, pachnących dobrymi wodami kolońskimi, a potem opuściła budynek i ruszyła w stronę swojej kwatery. Nela dzieliła pokój z dwiema innymi kobietami, ale gdy weszła do niego, już spały i słyszała jedynie ich chrapanie. Położyła się na łóżku i włożyła dłoń pod ciężką, dużą poduszkę. Aparat leżał na swoim miejscu. Tak bardzo bała się, że ktoś ukradnie jej to cudo, iż każdej nocy chowała go w swoim łóżku. Obok skórzanego futerału z aparatem spoczywała papierowa torebka. Tę kładła pod poduszkę nawet w domu. Minęło tyle lat, odkąd skończyła się wojna i głód, a ona wciąż musiała mieć przy sobie zawiniętą w papier ćwiartkę chleba. Codziennie świeżą. Na wszelki wypadek.

      3. Londyn, 1956

      Dom, w którym zamieszkała rodzina Dargiewiczów po wyprowadzce z willi należącej do przyjaciółki Alicji, miał cztery sypialnie i salon. Każde pomieszczenie było niemal mikroskopijnych rozmiarów, ale mieszkanie w Kensington miało swoje niezaprzeczalne zalety. Przede wszystkim dzielnica uchodziła za bardzo prestiżową i mało kto mógł sobie pozwolić, by w niej zamieszkać. Sergiusz Dargiewicz niekiedy naigrawał się ze swojej żony, że jest snobką i za kwotę, jaką zapłacili za ten dom, mogliby na obrzeżach Londynu zbudować rezydencję. Alicja uważała jednak, iż będąc właścicielką jednego z magazynów dla kobiet i niejako jego wizytówką, musi mieszkać pod odpowiednim adresem i zgrywać damę, by czytelniczki mogły się z nią utożsamiać. A może po prostu chciała pokazać, że Polacy mogą być równie przedsiębiorczy i zamożni, co Brytyjczycy? Sergiusz uległ żonie i niebawem docenił położenie ich domu, podobnie jak dzieci. Do drukarni, której był właścicielem, jechał tylko kwadrans, a Mateusz i Natalia mogli chodzić do swoich szkół piechotą.

      Alicja przeglądała właśnie najnowsze „Le Petit Écho de la Mode”, gdy do saloniku wszedł Mateusz. Uśmiechnęła się. Jej mały synek z kędzierzawą czupryną nie był już słodkim chłopczykiem, ale wysokim, przystojnym, młodym mężczyzną, za którym uganiały się dziewczyny. Mateusz był dzieckiem adoptowanym, jego prawdziwi rodzice zginęli w getcie warszawskim i kiedyś miał na imię Dawid. Na potrzeby chwili Alicja zmieniła mu imię, by chłopak uchodził za aryjskie dziecko i tak już zostało. Kiedy Mateusz skończył piętnaście lat, Alicja i Sergiusz powiedzieli mu, kim naprawdę jest. Długo zastanawiali się, czy to zrobić, ale Alicja uznała, że w jej rodzinie już nigdy nie będzie żadnych tajemnic. Nawet jeśli prawda miałaby kogoś zranić. Ceniła sobie szczerość Sergiusza, czuła też ulgę, że nie musi kluczyć, oszukiwać i zwodzić go, jak niegdyś. A jeśli sama hołdowała podobnej zasadzie, uznała, że musi ona dotyczyć także dzieci.

      – Bardzo jesteś zajęta? – zapytał niepewnie Mateusz.

      Alicja odłożyła na stolik gazetę, zsunęła z nosa okulary i uśmiechnęła się do syna.

      – Nie na tyle, by nie znaleźć czasu na rozmowę z tobą. Szykuję kolejny numer, muszę wiedzieć, co w tym sezonie nosi się w Paryżu.

      Mateusz pokiwał głową, ale niewiele obchodziły go dylematy matki dotyczące długości spódnic. Rzadko bywali w domu sami, więc chciał wykorzystać ten moment, zanim wróci Sergiusz z młodszymi siostrami. Usiadł na kanapie nieopodal matki i zapytał cicho:

      – Mamo, czy takie dziecko jak ja kocha się mniej?

      Alicja zmarszczyła czoło.

      – Co to znaczy: „takie jak ja”?

      – Nie urodziłaś mnie – wydukał.

      – Twojego ojca też nie urodziłam, a kocham go do szaleństwa. – Zachichotała, chcąc obrócić pytanie syna w żart.

      – Pytam poważnie…

      – Synku, zawsze cię kochałam i kocham tak samo mocno, jak Natalię czy Kingę. I na samą myśl, że niedługo złowi cię jakaś panna i zabierze na zawsze, robi mi się słabo. Będę chyba wredną teściową.

      – Wiesz, pamiętam dzień, kiedy mi powiedziałaś, że nie jesteś moją prawdziwą mamą. Byłem mały, gdy zabrałaś mnie z getta, ale coś mi tam przez cały czas kołatało w głowie. Jacyś inni ludzie, których kochałem… Potem zrozumiałem, dlaczego powracały do mnie te dziwne wspomnienia. Kiedy wyznałaś mi prawdę o moim pochodzeniu, nie zmartwiłem się, że jestem Żydem, wręcz przeciwnie – zacząłem się interesować tym, kim naprawdę jestem.

      – Zostałeś ochrzczony, byłeś u komunii, ale jeśli zdecydujesz pewnego dnia, że chcesz żyć inaczej, słowa nie powiem. Nigdy zresztą nie byłam szczególnie pobożna.

      – Dlaczego?

      – Bo miałam diabła za skórą i każdy ksiądz mnie rugał, jakby sam co najmniej zstąpił z nieba i nie miał grzechów na sumieniu. Złościło mnie to. Chyba uważałam, że jestem najmądrzejsza na świecie i miałam usprawiedliwienie dla siebie na każdą okazję. A potem… Nawet nie wiem, czy wierzę w Boga. Niekiedy myślę, że gdyby istniał, nie dopuściłby do pewnych rzeczy.

      – Nigdy nie chcesz o tym mówić. O tym, co cię spotkało. A nam zawsze każesz mówić prawdę…

      – Nie okłamuję was, po prostu nie chcę wracać do tego, co było złe. Was również nie zmuszam, byście opowiadali mi o wszystkim, co dzieje się w waszym życiu, jeśli nie macie na to ochoty. To duża różnica. Moja przeszłość bywała bolesna, ale teraz nie ma znaczenia, synku. – Alicja aż zadrżała w środku, gdy to powiedziała.

      Jej przeszłość miała znaczenie. Nie było dnia, żeby nie powracała wspomnieniami do powstania, do kołymskich łagrów czy do warszawskiego getta. Niekiedy śniły się jej w nocy trupy. Wychudzone, z nieruchomymi oczami, czasami całe zakrwawione. Budziła się wtedy w nocy, wstawała z łóżka i zaglądała do pokoi dzieci. Chciała na nie popatrzeć, sprawdzić, czy mają spokojny sen, czy w ogóle żyją. Dopiero potem mogła zasnąć kolejny raz, szepcząc sobie, że to, co złe, już nigdy nie powróci.

      – Mamo, nie zrozum mnie źle, wiesz, że bardzo cię kocham… – zaczął niepewnie Mateusz.

      – Po takim