Jim Baggott

Początek


Скачать книгу

dokładnością. Pamiętam, jak w dzieciństwie bawiłem się bączkiem. Zabawkę wprawiało się w ruch, pociągając za sznurek, a potem można było siedzieć i obserwować wirowanie (czasy były wtedy prostsze). Dowiedziałem się dzięki temu o precesji, aczkolwiek nie miałem pojęcia, że patrzę na zjawisko, które nosi taką nazwę.

i ma wartość około 1,2 × 1019 miliardów elektronowoltów, albo inaczej 1,2 × 1028 elektronowoltów. Długość Plancka wyliczana jest ze wzoru
i ma wartość około 1,6 × 10–35 metra. Czas Plancka wyliczany jest ze wzoru
(długość Plancka dzielona przez prędkość światła) i ma wartość około 5 × 10–44 sekundy.

      ROZDZIAŁ 2

      Złamanie symetrii

      czyli o powstawaniu masy

      Niewątpliwie zauważyliście, że gdy mowa o naturze cząstek wypełniających Wszechświat po upływie 10–32 sekundy jego istnienia, pozostaję dość ostrożny. Prawdę mówiąc, z taką samą ostrożnością traktowałem stosunkowo wiele kwestii. Nasza zdolność rozumienia tych najwcześ­niejszych chwil w życiu Wszechświata natrafia na poważne ograniczenie, jakim jest słaba przystosowalność naszych teorii naukowych do warunków, jakie według nas dominowały wówczas w kosmosie.

      Nie desperujcie. Gdy tylko dotrzemy do końca tej ery, w bilionowej części sekundy od Wielkiego Wybuchu, staniemy na nieco bardziej znajomym i krzepiącym gruncie.

      Zanim przejdziemy dalej, musimy lepiej zrozumieć naturę cząstek, ponieważ to one w naszej opowieści nadadzą kształt temu, co najistotniejsze – zasadniczej esencji człowieka i otaczającego go świata.

      Nie jestem pewien, co mogło przemknąć Wam przez głowę, gdy użyłem słowa „cząstka”, ale gdybym był młodszy (i bardziej niewinny), zapewne wyobraziłbym sobie maciupeńki, odrębny kawałek substancji, „tworzywo” wszystkiego, co nas otacza, coś w duchu wymyślonej przez filozofów starożytnej Grecji idei „atomu”. Pozbawiony szczególnie bujnej wyobraźni, postrzegałbym owe „cząstki” jako maleńkie, nieściśliwe i niepodzielne kulki materii, odbijające się od siebie nawzajem niczym niezliczone mikroskopijne kule bilardowe.

      Jeżeli takie właśnie macie o nich wyobrażenie, to zapewniam Was – trudno bardziej mijać się z prawdą.

      NATURA KWANTOWYCH CZĄSTEK

      W pierwszych dekadach XX wieku fizycy doznali potężnego szoku intelektualnego. Odkryli, że mikroskopijne cząstki, z których składają się atomy i molekuły – budulec wszystkiego, co znajduje się w naszym świecie – przejawiają dość dziwne zachowania. W pewnych okolicznościach zachowują się tak, jak moglibyśmy się tego naiwnie spodziewać: niczym odrębne kulki materii, przemieszczające się w przestrzeni wzdłuż jasno określonych torów czy też trajektorii. Istnieją wszakże inne okoliczności, w których te same cząstki zaczynają zachowywać się jak zaburzenia falowe, a ich grzbiety i doliny przemieszczają się w przestrzeni niczym zmarszczki na powierzchni stawu, do którego ktoś wrzucił kamień.

      To zjawisko znane jako dualizm korpuskularno-falowy. Pewnie nie będziecie zaskoczeni, gdy powiem, że człowiekiem, który w 1905 roku zapoczątkował badania nad tym zjawiskiem, był Albert Einstein.

      Einstein interesował się naturą światła. Chociaż Newton wyobrażał sobie, że składa się ono z maleńkich cząstek (które nazwał „korpuskułami”), w 1905 roku znane już były dowody naukowe zdecydowanie wskazujące na model oparty na falach świetlnych. Na przykład światło zmuszone przeciskać się przez wąską przesłonę lub szczelinę w metalowej płytce rozprasza się, podlegając zjawisku znanemu jako dyfrakcja. Gdyby zgodnie z założeniami składało się z cząstek, które poruszają się po liniach prostych i podlegają prawom ruchu Newtona, naprawdę trudno byłoby wyjaśnić ich zachowanie. Znacznie łatwiej jest je zrozumieć, zakładając, że składa się z fal.

      Światło podlega również interferencji. Skierowane na dwie, sąsiadujące ze sobą wąskie przesłony lub szczeliny, ulega dyfrakcji na każdej z nich. Fale, które rozchodzą się po pokonaniu każdej ze szczelin, zachowują się, jakby emitowały je „wtórne” źródła światła, i wzajemnie się przenikają. Tam gdzie grzbiet jednej fali spotyka się z grzbietem drugiej, dochodzi do interferencji konstruktywnej – fale wzajemnie się wzmacniają, tworząc wyższy grzbiet. Tam gdzie dolina spotyka dolinę, powstaje głębsza dolina. Z kolei gdy grzbiet spotyka