Paweł Wakuła

Jagiełło pod prysznicem


Скачать книгу

organizację kościelną!

      – Nieźle – przyznał tata. – Chyba jednak opłacało się wydać tyle złota!

      – To jeszcze nic. Podczas zjazdu gnieźnieńskiego cesarz włożył na głowę Chrobrego diadem i wręczył mu kopię włóczni świętego Maurycego – symbole władzy monarszej. Polska została zwolniona od płacenia trybutu i oficjalnie uniezależniła się od Niemiec, a cesarz ogłosił Bolesława swoim bratem i sojusznikiem. Najprawdopodobniej to wówczas uznał w nim króla, choć Chrobry koronował się dopiero w roku 1025.

      – Z tego wynika, że odtąd żyliśmy z Niemcami w zgodzie i przyjaźni! – zauważyła ironicznie mama.

      Dziadek odchrząknął.

      – Dobrze wiesz, że nie. Otton III niestety zmarł młodo i nasze stosunki z potężnym sąsiadem bardzo się pogorszyły. Co tu dużo mówić, jego następca, cesarz Henryk II, nie przepadał, delikatnie mówiąc, za polskim księciem – toczył z nim wojny przez szesnaście lat! Początkowo odnosił sukcesy, wyparł Bolesława z Czech i przyczynił się do tego, że od Polski oderwało się Pomorze Zachodnie, ale ostatecznie nie dał mu rady! Po raz ostatni usiłował złoić Chrobremu skórę w roku 1017, do spółki z księciem kijowskim Jarosławem Mądrym, ale i to mu się nie udało…

      – Nieładnie, dwóch na jednego – naburmuszył się tata.

      – Ten Jarosław od dawna miał z Chrobrym na pieńku – wyjaśnił dziadek. – Rywalizował o tron kijowski ze swoim bratem Świętopełkiem, za którego Chrobry wydał córkę. Nie muszę chyba dodawać, że w tym sporze polski władca wspierał zięcia.

      – Grunt to rodzinka – zgodził się tata.

      – Pokonanemu Świętopełkowi udało się zbiec z Rusi pod opiekę teścia, ale jego żona wciąż pozostawała w niewoli Jarosława. Wówczas Chrobry postawił kijowskiemu księciu twarde warunki: zażądał, aby uwolnił jego córkę i oddał mu swoją siostrę, księżniczkę Przedsławę, za żonę. Jarosław odmówił, a rozgniewany Bolesław wyruszył przeciwko niemu zbrojnie. Obie armie spotkały się pod Wołyniem nad Bugiem i stanęły naprzeciwko siebie po obu stronach głębokiej w tym miejscu rzeki. Chrobry rozkazał swoim wojom zbudować most, a tymczasem Rusini zaczęli szydzić z nich i obrzucać obelgami. Tak rozwścieczyli tym Polaków, że ci rzucili się w nurt rzeki i pokonali ją wpław! Kompletnie zaskoczyli tym przeciwników, którzy, nieprzygotowani do bitwy, zostali dosłownie rozgromieni!

      Tata odtańczył taniec radości.

      – Hurra! Droga do Kijowa była otwarta!

      – Szczerbiec! – zawołał tata. – Widziałem go na Wawelu! Ten miecz przypasywali sobie polscy królowie podczas koronacji!

      – W rzeczywistości szczerbiec pochodzi z nieco późniejszych czasów – roześmiał się dziadek. – Ale przyznaję, że to piękna

      legenda.

      – A czy Bolesławowi udało się odbić córkę i czy pojął za żonę piękną kijowską księżniczkę? – spytała mama.

      Dziadek spoważniał.

      Mamie zrobiło się przykro, nie tak wyobrażała sobie koniec tej historii.

      – Takie były czasy, średniowieczny władca nie mógł być aniołkiem… – tata bezwiednie powtórzył argument dziadka.

      – Bolesław był taki, jak jego czasy – powiedział z powagą dziadek. – Okrutny i bezwzględny dla swoich wrogów, ale też wierny i hojny dla przyjaciół. Miał wizję silnej Polski, uparcie dążył do celu, a przede wszystkim nie bał się nikogo i niczego. Właśnie dlatego zyskał przydomek Chrobry – czyli dzielny.

      Aż otworzyłem usta z wrażenia.

      – A ty, chcesz być chrobry? – spytał niespodziewanie dziadek. – To nie bądź tchórzem i daj sobie wreszcie wyrwać tego zęba, bo głupio wyglądasz z dyndającą nitką!

      Cały się zaczerwieniłem ze wstydu, ale zacisnąłem powieki i szeroko otworzyłem buzię.

      I wiecie co? Wcale nie bolało!

      MIESZKO II, BEZPRYM, OTTO

      Gdzie trzech się bije…

      Mój kotek Mieszko był już na tyle duży, że zabraliśmy go do domu. Dostał własne posłanie w wiklinowym koszyku i spodeczek na wodę, a mama zrobiła dla niego piłeczkę ze sreberka po czekoladzie.

      Pewnego razu, gdy bawiłem się z Mieszkiem, tata otworzył swoją skrzynkę pocztową na komputerze i zmarszczył brwi.

      – Zdzisiek chce nas odwiedzić… – powiedział niepewnie do mamy. – Pamiętasz Zdziśka? To mój kolega z wojska!

      – Pewnie, że pamiętam – odparła mama. – Bardzo sympatyczny pan. A ty masz coś przeciwko?

      – Och, nie! – zapewnił tata. – Rzecz w tym, że on przyjedzie ze swoimi synami. Ma aż trzech drapichrustów, mniej więcej w wieku Kuby, i trochę się obawiam o nasze mieszkanie…

      – Nie będzie tak źle – uśmiechnęła się mama. – W końcu to tylko dzieci!

      Tata westchnął z powątpiewaniem.

      Pan Zdzisław przyjechał następnego dnia, wysiadł z samochodu i natychmiast rzucił się tacie w ramiona. Ściskali się i całowali z dubeltówki, jakby się nie widzieli sto lat! Potem gość cmoknął mamę w rękę i zawołał z dumą:

      – A oto moi synowie! Marek, Jarek i Darek!

      Trzej chłopcy, ubrani w takie same niebieskie sweterki, zaszurali nogami i skłonili się.

      – Dobrze wychowani! – pochwaliła mama. – Pobawicie się z Kubą? Bo my na pewno będziemy bardzo zajęci.

      – No, ja myślę – tata mrugnął do pana Zdzisława. – Musimy spróbować domowej nalewki z wiśni!

      – Mam coś, co na pewno