Paweł Wakuła

Jagiełło pod prysznicem


Скачать книгу

mi się głupio, w końcu dziadek był umierający.

      – Tobie, synu, zapisuję karty do gry w makao, kolekcję fajek i gitarę – mówił dalej dziadek. – Natomiast twojemu bratu Andrzejowi zbiór pocztówek, książki podróżnicze i wędki…

      – Chwileczkę! – zaniepokoił się tata. – Dlaczego Jędrek ma dostać wszystkie wędki?!

      Mama sprzedała mu ostrzegawczego kuksańca, ale było już za późno.

      – A więc to tak! – zawołał triumfalnie dziadek. – Jeszcze nie wyzionąłem ducha, a wy już kłócicie się o spadek! Dokładnie tak samo zachowywali się synowie Władysława Hermana!

      Tata klepnął się w czoło.

      – Mogłem się tego domyślić! Wymyśliłeś sobie chorobę tylko po to, żeby opowiedzieć Kubie jeszcze jedną historyjkę z dziejów Polski!

      – Chciałem się z wami zobaczyć, bo źle się czuję – odparł z godnością dziadek. – Ale to dobra okazja, żeby mój wnuk dowiedział się, jak okropne mogą być konsekwencje braterskich kłótni!

      – Dziadku, ja nie mam brata… – odważyłem się wtrącić.

      – Jak zapewne pamiętasz, starszy syn Władysława Hermana miał na imię Zbigniew, a młodszy – Bolesław – ciągnął dziadek, jakby mnie wcale nie usłyszał. – Już za życia ojca podzielili królestwo na pół. Zbigniew dostał część północną, a Bolesław południową…

      – Czy to znaczy, że przez pewien czas mieliśmy dwa państwa polskie? – zdziwiła się mama.

      – Tak jakby – przyznał dziadek. – W dodatku ich władcy bez przerwy kłócili się i każdy z nich szukał wsparcia za granicą. Wreszcie wybuchła wojna domowa, w wyniku której Zbigniew został wygnany z kraju, a zwycięski Bolesław zajął jego ziemie.

      – Ładne rzeczy – mama z niedowierzaniem pokręciła głową. – Wygląda na to, że każdy piastowski książę zaczynał panowanie od wygnania braci!

      – Takie były czasy. Władza była ważniejsza niż więzy krwi.

      – Jak znam życie, to Zbigniew nie pogodził się tak łatwo z porażką – zauważył tata.

      – Jasne, że nie! Poleciał na skargę do cesarza Henryka V, który w roku 1109 zbrojnie najechał Polskę, żądając, aby Bolesław oddał bratu jego dziedzictwo. To wówczas doszło do słynnego oblężenia Głogowa.

      – Pamiętam z lekcji historii! – tata z dumą wziął się pod boki. – Niemcy, chcąc zastraszyć polskich obrońców grodu, przywiązali do machin oblężniczych ich synów! Byli przekonani, że ojcowie nie będą strzelać z łuków do własnych dzieci. Ale ci ze łzami w oczach wypełnili swój obowiązek!

      Z wrażenia zaparło mi dech.

      – Czy to znaczy, że ty też byś do mnie strzelał?! – spytałem z wyrzutem.

      Tata zmieszał się.

      – No wiesz, synku… Raczej nie… To znaczy… Mierzyłbym gdzieś obok!

      – Mógłbyś celować prosto w Kubę – pocieszyła go mama. – I tak byś nie trafił!

      – Nie miałby wielkiego wyboru – dziadek wybawił tatę z opresji. – Bolesław zapowiedział obrońcom Głogowa, że jeśli poddadzą się wrogowi, zostaną powieszeni lub ukrzyżowani.

      Przerażona mama zakryła usta dłonią.

      – Na szczęście zaraz potem była bitwa na Psim Polu pod Wrocławiem! – tata prędko zmienił temat. – Poległo tam tak wielu niemieckich rycerzy, że ich ciała na pobojowisku pożerały stada zdziczałych psów!

      – Muszę cię wyprowadzić z błędu – zakasłał dziadek. – Według ustaleń historyków żadnej wielkiej bitwy na Psim Polu nie było. Tę historię wymyślił kronikarz Wincenty Kadłubek prawie sto lat później.

      – Ach tak… – zdziwił się tata. – To kto w końcu wygrał tę wojnę?

      – Hmm… Można powiedzieć, że był remis – orzekł dziadek. – Zawarto rozejm, na mocy którego Zbigniew powrócił do Polski, musiał tylko uznać zwierzchność Bolesława. Niestety, posłuchał złych doradców i od samego początku prowokował młodszego brata. Przekroczył granicę królestwa na czele wspaniałego orszaku, a przed nim niesiono miecz…

      – Wymowny symbol – zauważył tata. – Wręcz zaproszenie do bitki!

      – Tak też pomyślał Bolesław – westchnął dziadek. – Brat miał mu się podporządkować, a zamiast tego rzucił wyzwanie. No i doigrał się, Bolesław kazał go uwięzić… a następnie oślepić!

      – Co takiego?! – oburzona mama odzyskała mowę. – Kazał okaleczyć własnego brata?!

      – I to odniosło skutek? – nastroszyła się mama. – Ja bym mu nigdy nie wybaczyła!

      – A jednak Zbigniew przebaczył bratu – odparł dziadek. – Tak przynajmniej twierdzi Gall Anonim. Być może zdawał sobie sprawę, że okrutny czyn Krzywoustego nie wynikał z nienawiści… wręcz odwrotnie, mógł być traktowany jako rodzaj łaski!

      – Co takiego?! – Tym razem tata nie posiadał się ze zdumienia.

      – W średniowieczu uważano, że władca, jako przedstawiciel Boga na ziemi, powinien być doskonały, także fizycznie – wyjaśnił dziadek. – Dlatego konkurenci do tronu bywali pozbawiani oczu, uszu, albo innych ważnych części ciała. Przypomnijcie sobie choćby los Mieszka II, którego czeski książę Oldrzych kazał wykastrować. Bolesław, oślepiając Zbigniewa, raz na zawsze przekreślił jego prawa do tronu, choć mógł to zrobić dużo skuteczniej, wydając rozkaz zamordowania brata…

      – „Ludzki pan” mógł zabić, a kazał tylko okaleczyć! – parsknęła gniewnie mama.

      Dziadek rozłożył ręce.

      – Nie możecie oceniać ówczesnych ludzi z dzisiejszej perspektywy… I pamiętajcie, że gdyby to Zbigniew zwyciężył, nie wahałby się skrzywdzić brata, choćby po to, żeby uniknąć kolejnej wojny domowej.

      – Straszna historia! – pokręcił głową tata. – Czy nauczyła czegoś Bolesława?

      – Krzywousty panował długo, bo prawie trzydzieści lat, wciąż umacniając państwo polskie. Ponownie włączył w jego granice Pomorze Gdańskie i przyjął hołd lenny od władającego Pomorzem Zachodnim księcia Warcisława. Bronił niezależności polskiej hierarchii kościelnej i zakładał nowe biskupstwa. Pod koniec życia podzielił kraj. Każdy z czterech synów otrzymał własną dzielnicę: Władysław Śląsk oraz ziemię lubuską, Bolesław Mazowsze, Mieszko Wielkopolskę, a Henryk ziemię sandomierską. Oprócz tego Krzywousty ustanowił dzielnicę senioralną, przynależną najstarszemu członkowi dynastii Piastów. A wszystko po to, żeby uniknąć bratobójczej wojny, podobnej do tej, której sam doświadczył.

      – Mądry Polak po szkodzie – zauważyła mama.