Zbigniew Rokita

Kajś


Скачать книгу

Jeszcze długo po ucieczce cesarza wydaje się, że Niemcy (a także na przykład Węgry) mogą podzielić los Rosji i stać się krajem komunistycznym. Później, w Republice Weimarskiej, komuniści staną się znaczącą siłą, jedną z głównych w Reichstagu i drugą na przemysłowym Górnym Śląsku. W Zabrzu będą w pewnym momencie dysponować większością w radzie miejskiej i niewiele zabraknie, żeby przeszedł ich wniosek o przemianowanie miasta z Hindenburga na Leninburg – było to w czasie, gdy Petersburg zmieniał się akurat w Leningrad. W pierwszych miesiącach po zakończeniu Wielkiej Wojny na Śląsku Niemcy nie w Polakach, ale właśnie w komunistach widzą główne zagrożenie. Zmieniły to dopiero konferencja w Paryżu i pierwsze powstanie śląskie.

      4

      Jadę zobaczyć symbol panowania olbrzymów nad pigmejami – trójstyk dzisiejszych Mysłowic, Jaworzna i Sosnowca, gdzie sto lat temu znajdował się Trójkąt Trzech Cesarzy. W tym miejscu przez kilka pokoleń schodziły się granice imperiów Habsburgów, Romanowów i Hohenzollernów (dziś województwo śląskie jest jedynym, które składa się z ziem należących przed 1914 rokiem do tych trzech krajów). Mocarstwa po wojnach napoleońskich doszły do niewielkich tutejszych rzek – Przemszy i Brynicy. I na sto lat zatrzymały się w odległości paru metrów od siebie.

      Pod koniec 1918 roku trójkąt trzech cesarzy znika, bo znika trzech cesarzy. Imperium austriackie rozpada się i już nigdy się nie odrodzi. Rosyjskie szarpane jest wewnętrznymi wstrząsami, Rosjanie wrócą tu dopiero za ćwierć wieku z okładem. Niemcy jako jedyni wciąż są w grze, Górny Śląsk nadal należy do nich.

      Dojeżdżam na trójstyk. Na mysłowickim brzegu kilkanaście lat temu tutejsze władze umieściły obelisk, napis zaczynał się od słów: „W miejscu, w którym niegdyś stykały się granice trzech zaborów…”. Wśród miejscowych podniosło się larum, że Górny Śląsk pod zaborami nigdy nie był, że prędzej już Ślązacy byli zaborcami i w armiach pruskiej czy austriackiej Rzeczpospolitą rozbierali, a obelisk to próba polonizacji. Przypominano, że Górny Śląsk odpadł od Polski jeszcze w średniowieczu. Po śmierci ostatniego piastowskiego króla na krakowskim stolcu zasiedli Jagiellonowie, którzy Koronę na setki lat odwrócili na wschód i opanowanie drugiego brzegu Brynicy i Przemszy opóźniło się o sześćset lat. Gdy więc w XVIII stuleciu Polska zniknęła z mapy, Górny Śląsk nie należał do niej od setek lat i od setek lat nie dzielił jej historii. Ślązacy żyli we własnym, niemieckim państwie. Rzeczpospolita była dla nich czymś obcym.

      Członkowie stowarzyszenia Ślōnskŏ Ferajna sami zrzucili się na nową tablicę – zmienili słowo „zaborów” na „państw”.

      Ich wrażliwość jest ważna również dlatego, że podpowiada, jak przed stoma laty na Górny Śląsk spoglądały Niemcy. Otóż, gdy na dwóch bokach trójkąta wygodnie rozsiadła się Polska, zajmując niedawne ziemie Romanowów oraz Habsburgów i łakomie spozierając na Górny Śląsk, w Berlinie nie spodziewano się, że może się on od Niemiec oderwać. Przyjmowano, że w najgorszym razie można stracić część ziem, które padły pruskim łupem w wyniku zaborów – Wielkopolskę czy Pomorze – ale Górny Śląsk wydawał się już tak jak Saksonia czy Bawaria nieodłączną częścią Rzeszy.

      5

      Od Napoleona nie było takiej wojny, więc od kongresu wiedeńskiego nie było takiej konferencji. Pod Paryżem rozstrzygają się losy Górnego Śląska.

      Brytyjczycy mają własny plan.

      – Chcieli wyłączyć pewne obszary sporne spod kompetencji państwowych. Według premiera Lloyda George’a miał to być Górny Śląsk, ale też roponośny okręg borysławsko-drohobycki – mówi historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego i znawca tego okresu profesor Andrzej Chwalba. – Chciał, aby było to terytorium mandatowe pod kuratelą Ligi Narodów. Tak samo przejmowano kolonie. Górny Śląsk miałby stać się czymś na kształt Mezopotamii czy Palestyny. Alianci oświadczyliby, że ze względu na toczące się konflikty i brak świadomości narodowej Ślązaków ci będą się mogli swobodnie rozwijać pod międzynarodowym protektoratem.

      Chwalba podkreśla, że w przypadku Górnego Śląska Brytyjczycy liczyli, że to im przypadnie rola głównego rozgrywającego, że w imieniu Ligi Narodów – a tak naprawdę w swoim – będą zarządzać zasobami spornego regionu. Wówczas na przykład górnośląski węgiel nie konkurowałby już z węglem brytyjskim.

      Wyczytuję, że Brytyjczyków ideą niepodległości Górnego Śląska zainteresował jeden z najbogatszych magnatów niemieckich, książę pszczyński Jan Henryk XV von Hochberg. To niemieccy przemysłowcy jako jedni z pierwszych zaczęli o tym mówić. Nie chcieli płacić reparacji wojennych, nie chcieli też, aby ich majątki przecięła granica.

      – Niepodległość Górnego Śląska była niemożliwa, ponieważ Brytyjczycy nie przekonali do tego pomysłu ani Francuzów, ani Amerykanów, ani nawet Włochów. W niczyim interesie nie leżało, aby Londyn tworzył w Europie własne kolonie. Gdy więc Londyn spostrzegł, że nie przejmie kontroli nad regionem, mówiąc o niepodległości prowadził grę, mającą doprowadzić do plebiscytu. Brytyjczycy nie chcieli, aby cały Górny Śląsk znalazł się w polskich rękach – mówi Andrzej Chwalba.

      W tym czasie w regionie ujawniają się niepodległościowcy lub separatyści – zależy od perspektywy. Pierwsze powojenne lata to czas, gdy mówi się „sprawdzam” różnym projektom państwowym. Projekt narodu i państwa górnośląskiego był bardzo teoretycznym konstruktem wąskiej grupy. W porównaniu do ukraińskiego czy czeskiego był zupełnie nieprzygotowany. Ślązaków z tego czasu lepiej jest porównać do Białorusinów. Sto pięćdziesiąt lat temu ich ruchy narodowe były z grubsza w podobnym miejscu, czyli były mirażem. I choć nawet w 1918 roku projekt państwa białoruskiego nie był wiele lepiej przygotowany niż projekt państwa górnośląskiego, to dziś nikt nie podważa już istnienia Białorusi jako osobnego bytu ani odrębności narodowej jej obywateli. Dla Ślązaków również wszystko mogło potoczyć się zupełnie inaczej. Sto pięćdziesiąt lat temu białoruskość mogła rozwinąć się na kilka sposobów: mógł powstać naród wschodniosłowiański, w którym rozpłynęłyby się ukraińskość, rosyjskość i białoruskość; mogły powieść się projekty asymilacyjne polski i rosyjski; mógł wyodrębnić się naród białoruski; ludzie mogli też nie dokonywać wyboru narodowego, uważając się nadal za „tutejszych”. Co ciekawe, zrealizowały się wszystkie te warianty jednocześnie, żaden nie wykluczał pozostałych. Ze śląskością było wtedy podobnie. Czekało ją bądź rozpłynięcie się w niemieckości, czeskości i polskości, bądź zaistnienie w ramach odrębnego narodu, bądź okopanie się w „tutejszości”. I również wszystkie te scenariusze się wydarzyły, choć scenariusz narodowy w najmniejszym stopniu – głównie dlatego, że w przeciwieństwie do Białorusinów Ślązacy nie otrzymali po I wojnie światowej nawet erzacu państwowości, jakim była Białoruska Socjalistyczna Republika Radziecka. Choć nie trzeba mieć narodu, by otrzymać państwo. W wielu sytuacjach nie naród tworzył państwo, ale odwrotnie: tak było w przypadku nie tylko Białorusinów, ale też Boszniaków, Kirgizów, Azerbejdżan czy Mołdawian.

      W latach powojennego chaosu na Górnym Śląsku niepodległość dla różnych osób mogła poza tym oznaczać różne rzeczy. Dla jednych rzeczywistą samodzielność, dla innych jedynie zmiany administracyjne związane z autonomią w granicach któregoś z państw. W niezależności zapewne większość widziała szansę na przywrócenie normalności i dlatego poparcie dla niej spadało wraz z tym, jak kończył się powojenny kryzys gospodarczy.

      6

      Gdy Lloyd George zdaje sobie sprawę, że Londyn nie przejmie Górnego Śląska jako terytorium mandatowego, ma wypowiedzieć słowa: „Oddać w ręce Polaków przemysł Śląska, to jak wkładać w łapy małpy zegarek”. Nie chce dopuścić, aby Polska ot tak otrzymała sporny region, domaga się, aby przeprowadzono plebiscyt.

      Brytyjczycy obawiają się zbytniego