Ewa Pirce

Zapisane w pamięci


Скачать книгу

przypisane to imię.

      Kiedy, przeskakując po dwa stopnie na raz, dotarłem pod podany na skrzynce numer, zapukałem ostrożnie. Czekałem, ale nikt nie otwierał, więc zastukałem ponownie. Obróciłem się i popatrzyłam na otoczenie, zastanawiając się, czy przypadkiem Eva mnie nie wystawiła. Gdy już zamierzałem zrezygnować i odejść, usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Znów się odwróciłem i stanąłem naprzeciw niej. Cholera. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Wyglądała niesamowicie seksownie. Dzięki makijażowi jej niebieskie oczy nabrały intensywności, usta błyszczały, dopraszając się, by ich skosztować, a otulone koronkową sukienką ciało niemal krzyczało, bym położył na nim dłonie i pieścił każdy jego centymetr. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że stoję jak kołek, bezczelnie się gapiąc. Czułem się niczym nastolatek nieumiejący się zachować w towarzystwie ładnej dziewczyny, co, jak na takiego chojraka, było nieco dziwne. Moje ciało nie współgrało z mózgiem. Chciałem zrobić jedno, a wychodziło coś zupełnie innego. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Wyobrażałem sobie ją nagą, oplatającą mnie nogami w pasie, jej spocone ciało pod moim…

      Cholera, przestań, idioto, bo wszystko spieprzysz – nakazałem sobie w myślach.

      Skomplementowałem wygląd Evy i odbyłem przedziwną rozmowę z jej stukniętą kuzynką. Wreszcie udało nam się wyjść. Chwyciłem ją za dłoń, splatając nasze palce razem. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem ani – tym bardziej – dlaczego ona mi na to pozwoliła. Podobała mi się taka bliskość, wyciszała mnie.

      Kiedy już ulokowaliśmy się w samochodzie, Eva zapytała, dokąd jedziemy. Prawdą było jednak, że nie miałem zielonego pojęcia, dokąd ją zabrać. Jak można być takim kretynem i zaproponować dziewczynie kolację, nie rezerwując wcześniej miejsca w restauracji?

      Zanim zdążyłem pomyśleć, usłyszałem swój głos. Powiedziałem, że zabiorę ją do swojego azylu. Dlaczego w ogóle to wydostało z moich ust? Nigdy nikogo tam nie zaprosiłem, a już na pewno nie kobiety. Lecz było za późno, żeby zmienić zdanie. A najgorsze w tym wszystkim było to, że chciałem ją tam zabrać. Naprawdę tego chciałem. Chyba mi odbiło.

      Zerknąłem na siedzącą obok mnie dziewczynę. Sprawiała wrażenie zdenerwowanej i chyba też przestraszonej. Zaciskała mocno dłonie na torebce i przygryzała wnętrze policzka, wyglądając przez szybę.

      – Evo – wypowiedziałem jej imię najdelikatniej, jak potrafiłem.

      Zareagowała, odwracając twarz w moim kierunku. Usiłowała się uśmiechnąć, co nie bardzo jej wyszło.

      – Nie wyrządzę ci krzywdy, wiesz o tym, prawda? – zapytałem równie łagodnie.

      – Tak – odparła słabo, bez pewności.

      – Więc, proszę, nie denerwuj się i spróbuj się zrelaksować. Przed nami jeszcze godzina jazdy.

      – Czyli dokąd jedziemy? – podjęła rozmowę, co mnie ucieszyło. To zawsze krok do przodu.

      – Do miejsca, gdzie nigdy nikogo nie zabrałem. Uciekam tam, kiedy potrzebuję się wyciszyć, uciec od ludzi i pomyśleć. Nikt o nim nie wie, nawet mój agent.

      – Masz agenta? – Skierowała na mnie zdziwione spojrzenie, co wychwyciłem kątem oka.

      Uśmiechnąłem się do siebie.

      – Naprawdę nie wiesz, kim jestem? – Trudno mi było pojąć, że o mnie nie słyszała.

      – Nie. – Pokręciła głową. – Pytałam Jessie, ale powiedziała, że tak będzie zabawniej.

      – I miała rację. – Roześmiałem się.

      – Wyjeżdżamy z miasta? – Do jej głosu wkradł się niepokój, gdy spostrzegła, że znajdujemy się na jego obrzeżach.

      – Tak, ale nie denerwuj się – próbowałem ją uspokoić. – Spodoba ci się to, co zobaczysz – obiecałem, uśmiechając się do niej pokrzepiająco.

      – Więc powiesz mi, po co ci agent?

      Odniosłem wrażenie, że celowo zmieniła temat, byle nie myśleć o celu naszej podróży.

      – Jestem sportowcem – rzuciłem nonszalancko.

      – Och! – Brzmiała na autentycznie zdumioną. – Nie spodziewałam się tego.

      – Nie? A sądziłaś, że czym się zajmuję? – Spojrzałem na nią przelotnie, biorąc zakręt.

      – Hmm… – Zamyśliła się. – Raczej obstawiałam, że jesteś modelem albo farmerem.

      Nie mogłem się powstrzymać i parsknąłem śmiechem.

      – Jesteś niesamowita, rozbawiłaś mnie już drugi raz. – Śmiałem się tak gromko, że zabrakło mi tchu.

      – Do usług. – W jej głosie usłyszałem wesołość. Wyraźnie się rozluźniła, przez co i ja poczułem się lepiej. – A więc, panie sportowcu, w jakiej dziedzinie się specjalizujesz?

      – Jestem bokserem.

      – Bokserem? – Nie dało się nie wychwycić niedowierzania, które towarzyszyło jej pytaniu.

      – Tak, bokserem – przytaknąłem. – I to dobrym.

      – Na dodatek skromnym – dodała z sarkazmem.

      – A ty, aniele, czym się zajmujesz?

      Naprawdę mnie to interesowało. Pragnąłem dowiedzieć się o tej dziewczynie wszystkiego.

      – Ja? – zapytała takim tonem, jakby nikt przede mną nie zadał jej tego pytania. Przez chwilę milczała, po czym wydusiła: – W sumie niczym szczególnym. – Zaczęła niespokojnie wiercić się na fotelu. – Pracuję wszędzie tam, gdzie jest praca. Nie mam dobrego wykształcenia, wcześnie porzuciłam naukę, więc… – przerwała, smutniejąc.

      – Evo, nie masz się czego wstydzić. Jak widać na załączonym obrazku – wskazałem na siebie – szkoła to nie wszystko. Ja też jej nie ukończyłem, a i tak osiągnąłem sukces. Poza tym, jeśli chcesz, zawsze możesz wrócić do nauki. Są różne kursy internetowe, dzięki którym możesz zdać GED4, a potem pójść na studia – ciągnąłem z uśmiechem, by dodać jej otuchy.

      Skinęła z roztargnieniem głową, zaabsorbowana widokiem za oknem, co stanowiło jej jedyną odpowiedź. Reszta drogi upłynęła nam przy sączącej się z głośników kojącej muzyce Yirumy.

      – Jesteśmy na miejscu – oznajmiłem, kiedy podjechaliśmy pod bramę.

      Uchyliłem szybę, by wpisać na panelu kod. Duża żelazna furta otworzyła się, pozwalając nam wjechać na teren posiadłości.

      – To jest to twoje miejsce?

      Na jej twarzy malowały się ciekowość i dziecięca ekscytacja, które mnie naprawdę urzekły, ale także odrobina niepewności.

      – W rzeczy samej. – Skinąłem głową w stronę budynku. – Kupiłem je jakiś czas temu. Zrobiłem gruntowny remont, który, przez to, że zajmowałem się nim sam, trwał kilka dobrych miesięcy. Nieco tutaj zmieniłem, ale starałem się zachować jak najwięcej z pierwotnego stanu. Teraz przyjeżdżam tu, żeby odpocząć.

      Zatrzymałem samochód przed niewielkim domkiem otoczonym ogrodem. Przed moją dumą i chlubą.

      Wysiadłem z auta i obszedłem je od strony maski, żeby otworzyć Evie drzwi. Podałem jej dłoń, którą chętnie przyjęła. W chwili, gdy nasze palce się zetknęły, poczułem elektryczny prąd przechodzący przez dłoń do ramienia i jeszcze wyżej. Eva albo nie doświadczyła tego samego, albo dobrze udawała. Zaczęła uważnie się dookoła rozglądać, chłonąc każdy,