Ana.
– Witaj, nieznajoma. – Głos ma taki ciepły i życzliwy, że samo to niemal wystarcza, bym pod powiekami znowu poczuła łzy.
– Nie mogę długo rozmawiać. O której mam jutro być?
– Jednak przyjedziesz? – Słychać, że jest podekscytowany.
– Naturalnie. – Uśmiecham się szczerze po raz pierwszy od pięciu dni.
– O wpół do ósmej.
– No to do jutra. Pa, José.
– Pa, Ano.
Nadawca: Christian Grey
Temat: Jutro
Data: 8 czerwca 2011, 14:27
Adresat: Anastasia Steele
Droga Anastasio,
O której mam po Ciebie przyjechać?
Nadawca: Anastasia Steele
Temat: Jutro
Data: 8 czerwca 2011, 14:32
Adresat: Christian Grey
Wernisaż José zaczyna się o 19:30. Którą godzinę proponujesz?
Nadawca: Christian Grey
Temat: Jutro
Data: 8 czerwca 2011, 14:34
Adresat: Anastasia Steele
Droga Anastasio,
Do Portland jest kawałek drogi. Będę po Ciebie o 17:45.
Czekam z niecierpliwością na nasze spotkanie.
Nadawca: Anastasia Steele
Temat: Jutro
Data: 8 czerwca 2011, 14:38
Adresat: Christian Grey
W takim razie do zobaczenia.
O rety. Spotkam się z Christianem. Po raz pierwszy od pięciu dni notuję minimalną poprawę nastroju. I zastanawiam się, co u niego.
Tęskni za mną? Prawdopodobnie nie tak, jak ja za nim. Znalazł sobie nową uległą? Ta myśl jest tak bolesna, że natychmiast ją od siebie odsuwam. Spoglądam na stos korespondencji Jacka i biorę się za jej sortowanie, próbując jednocześnie po raz kolejny wyrzucić Christiana z myśli.
Tego wieczoru przed zaśnięciem przekręcam się bez końca z boku na bok, ale po raz pierwszy od kilku dni nie płaczę do poduszki.
Oczami wyobraźni widzę twarz Christiana w chwili mojego odejścia. Prześladuje mnie widoczna na niej udręka. Pamiętam, że nie chciał, abym odeszła, co było dziwne. Czemu miałabym zostać, skoro nastąpił impas? Oboje mieliśmy problemy: ja ze strachem przed karą, on ze strachem przed… przed czym? Przed miłością?
Po raz kolejny przekręcam się na drugi bok i pełna bezbrzeżnego smutku tulę twarz do poduszki. On uważa, że nie zasługuje na bycie kochanym. Dlaczego tak myśli? Czy to ma związek z jego dzieciństwem? Biologiczną matką, narkomanką i dziwką? Takie myśli dręczą mnie niemal do świtu, kiedy w końcu zapadam w płytki, niedający ukojenia sen.
Dzień ciągnie się bez końca, a Jack poświęca mi wyjątkowo dużo uwagi. Podejrzewam, że ma to związek ze śliwkową sukienką Kate i czarnymi kozaczkami na wysokim obcasie, które zwędziłam z jej szafy, ale nie zastanawiam się nad tym zbyt intensywnie. Postanawiam, że po pierwszej wypłacie udam się na zakupy. Sukienka jest luźniejsza niż ostatnio, ale udaję, że tego nie dostrzegam.
W końcu wybija piąta trzydzieści. Cała w nerwach chwytam żakiet i torebkę. Zaraz się z nim spotkam!
– Masz dzisiaj randkę? – pyta Jack, mijając moje biurko w drodze do wyjścia.
– Tak. Nie. Niezupełnie.
Unosi brew, wyraźnie zainteresowany.
– Chłopak?
Rumienię się.
– Nie, przyjaciel. Były chłopak.
– Może jutro chciałabyś wyskoczyć po pracy na drinka? Rewelacyjny pierwszy tydzień w pracy, Ana. Powinniśmy to uczcić. – Uśmiecha się, a w jego spojrzeniu pojawia się lekko niepokojący błysk.
Z rękami w kieszeniach wychodzi przez dwuskrzydłowe drzwi. Marszczę brwi. Drink z szefem – czy to dobry pomysł?
Potrząsam głową. Najpierw czeka mnie wieczór z Christianem Greyem. Jak ja sobie z tym poradzę? Pospiesznie udaję się do toalety na ostatnie poprawki.
Staję przed dużym lustrem i przyglądam się uważnie swojej twarzy. Blada jak zawsze, a jeszcze mam ciemne sińce pod zbyt dużymi oczami. Wyglądam mizernie. Żałuję, że nie jestem dobra w robieniu makijażu. Tuszuję rzęsy, maluję eyelinerem cienką kreskę na górnej powiece i szczypię policzki w nadziei na uzyskanie odrobiny koloru. Układam włosy tak, że opadają mi na plecy i biorę głęboki oddech. To musi wystarczyć.
Nerwowo przechodzę przez hol i macham na pożegnanie siedzącej w recepcji Claire. Chyba mogłabym się z nią zaprzyjaźnić. Gdy idę w stronę drzwi, Jack akurat rozmawia z Elizabeth. Uśmiechając się szeroko, podbiega, aby otworzyć mi drzwi.
– Pani przodem – mruczy.
– Dziękuję – uśmiecham się z zakłopotaniem.
Przed budynkiem czeka Taylor. Otwiera tylne drzwi samochodu. Oglądam się niepewnie na Jacka, który wyszedł za mną. Z konsternacją patrzy na audi.
Odwracam się i wsiadam do auta, i oto on, Christian Grey, w szarym garniturze, bez krawatu, z odpiętym kołnierzykiem białej koszuli. Jego szare oczy lśnią.
Zasycha mi w ustach. Wygląda fantastycznie, ale patrzy na mnie, marszcząc brwi. Dlaczego?
– Kiedy ostatni raz coś jadłaś? – pyta ostro, gdy Taylor zamyka za mną drzwi.
Cholera.
– Witaj, Christianie. Tak, ja również się cieszę, że cię widzę.
– Daruj sobie teraz swój cięty język. Odpowiedz mi na pytanie. – Oczy mu płoną.
O kurde.
– Eee… na lunch zjadłam dziś jogurt. A, i banana.
Taylor siada za kierownicą, uruchamia silnik i włącza się do ruchu.
Jack mi macha, choć nie mam pojęcia, jakim cudem mnie widzi przez przyciemnianą szybę. Odmachuję mu.
– Kto to? – warczy Christian.
– Mój szef. – Podnoszę wzrok na pięknego mężczyznę siedzącego obok. Usta ma zaciśnięte w cienką linię.
– No więc? Ostatni posiłek?
– Christian, to naprawdę nie powinno cię interesować – rzucam, czując się wyjątkowo odważna.
– Interesuje mnie wszystko, co dotyczy ciebie. Odpowiedz.
Wydaję pełen frustracji jęk i wznoszę oczy ku górze, on zaś mruży oczy. I po raz pierwszy od dawna chce mi się śmiać. Mocno się staram zdusić chichot, grożący wydostaniem się