zdumiona. „David zawsze był zabawny. Lubił nas, ponieważ byliśmy gotowi na wszystko”, mówi Flag. To samo można było powiedzieć o Davidzie, który czasami sięgał do włosów Flaga i je pieścił. Publiczność nie wiedziała, że jest to żart z peruki, którą trzydziestosześcioletni saksofonista nosił, by zakamuflować swój podeszły wiek.
Chociaż podczas koncertu 13 kwietnia w klubie Tiles The Riot Squad Band przygrywali Davidowi z okazji wydania singla The Laughing Gnome, ten podczas ich występów pod koniec maja pozostawał anonimowym członkiem zespołu. Choć później często wspominał, jak we wczesnej młodości inspirował się Velvet Underground, jego własna kariera, z głodu sukcesu, ciążyła w stronę mainstreamu. Oczywiście pomiędzy odjechanymi kawałkami The Riot Squad a drobnomieszczańskim, estradowym Love You Till Tuesday nie było żadnego związku. Utwór został nagrany z orkiestrą dyrygowaną przez Ivora Raymonde’a, znanego lepiej dzięki I Only Want to Be with You.
Z rzewnymi skrzypkami i banalnym tekstem Love You Till Tuesday było wołaniem o miejsce na liście przebojów. Nie miało w sobie ujmującego poplątania dominującego na płycie David Bowie, która ukazała się 1 czerwca, tego samego dnia, co nieco bardziej popularny Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band Beatlesów. Do momentu ukończenia płyty David wypróbował już pięć zespołów w poszukiwaniu mainstreamowego sukcesu. Porażka Love You Till Tuesday pokazuje, że sama nieustępliwość i ambicja nie zawsze są wystarczające.
Jednak, jak zauważyło kilka osób w tamtych czasach, David Bowie kierował się nie tylko ambicją. Na początku lata 1967 roku – które upływało mu na cierpliwym uczeniu The Riot Squad piosenki po piosence albo na puszczaniu im płyt Franka Zappy w swojej sypialni przy Plaistow Grove – jego przyjaciele obserwowali dziecięcą obsesję Davida na punkcie muzyki. Pasja ta pogłębiała się i krystalizowała przez lata, które spędzał na wertowaniu setek płyt ze sklepu Medhurst w Bromley. W głębi serca David Bowie był zawsze oddanym fanem muzyki. Czasami to pomagało, a czasem przeszkadzało w jego ewolucji. Ponosząc porażkę, dzieciak fan miał szansę ponownie wypłynąć na powierzchnię. A jak się okazało, to właśnie porażki ukształtowały Davida Bowiego.
5
Chciałbym, aby coś się wydarzyło
Zupełnie jakby wchodziło się do Factory Warhola – jeśli chciałeś mieć ze mną do czynienia, musiałeś się kilku rzeczy nauczyć. I pojawił się David, przyswajając odpowiednie zachowania. Był niezwykle pojętny i szybko się przeistaczał.
Nagła bierność po uprzejmym, ale powściągliwym przyjęciu debiutu Davida w Deram była szokiem. Utknął w martwym punkcie: 1968 był rokiem, kiedy David siedział z Kenem Pittem w jego mieszkaniu przy Manchester Street, w typowy dla siebie sposób z podwiniętymi nogami, wzdychając: „Chciałbym, aby coś się wydarzyło”.
Pomimo słabej sprzedaży album pozyskał mu ważnych popleczników. Chris Welch z „Melody Makera” został namówiony do wysłuchania albumu przez The Nice. Penny Valentine z „Disc”, jeszcze bardziej wpływowa dziennikarka, która była wyrazistym, lecz bezpretensjonalnym krytykiem o szerokim uznaniu, miała świetne ucho do wyszukiwania talentów i hitów. Przez ostatnie pięć lat wiernie wspierała Davida, wychwalając jego talent, jednak na razie nie wróżyła mu sukcesu. „Uwielbiała go – mówi Chris Welch. – Ale napisała też, że on wciąż do niej dzwoni”.
Tymczasem Haywood Jones był w ciągłym kontakcie z Kenem Pittem. Jak zawsze był uprzejmy i pełen wdzięczności wobec wysiłków Pitta względem jego syna, ale nocna aktywność pisarska Davida wywoływała stres przy Plaistow Grove. W mniej więcej tym czasie Terry, przyrodni brat Davida, ponownie pojawił się w domu. Po odbyciu służby w Królewskich Siłach Powietrznych Terry mieszkał z siostrą Peggy, Pat, ale teraz, gdy pogodził się z ojczymem, wrócił do ciasnego, przepełnionego domku. Jednym z rozwiązań dla tej sytuacji był pomysł, by David przeniósł się do Kena. Wyprowadzka do domu menedżera była pierwszą sytuacją, gdy dwudziestojednolatek opuścił dom rodzinny. Niedoszły koczownik musiał teraz polegać bardziej na wsparciu Kena niż na dotychczasowej pomocy Haywooda.
W czasie gdy David korzystał z rodzinnego lokum, Peggy nie była jedyną osobą, której podejrzeń starał się unikać. Kiedy jednak Terry, który swego czasu zaznajomił go z nagraniami wielu muzyków, od Erica Dolphy’ego po Johna Coltrane’a, wrócił do Bromley, David zaczął dzielić z nim swą muzyczną pasję. Mając nadzieję na zbliżenie się z przyrodnim bratem, w lutym 1967 roku David zabrał go na koncert Cream do Bromel Club. To był pierwszy kontakt Terry’ego z głośnym rock and rollem i doświadczenie to okazało się dla niego bardzo trudne. Według Davida „mniej więcej w połowie koncertu zaczął się bardzo, bardzo źle czuć. Musiałem wyprowadzić go na zewnątrz, ponieważ miał dolegliwości fizyczne, zaczął się słaniać… Nigdy nie słyszał tak głośnych dźwięków”.
Kiedy wyszli na ulicę Bromley Hill, Terry zemdlał na chodniku. „Mówił, że otwiera się pod nim ziemia – a z chodnika bucha ogień. Niemal to widziałem, tak dokładnie to wszystko opisywał”. Terry miał atak schizofrenii. Podczas pobytu w domu Terry opowiedział Davidowi, że takie wizje przytrafiają mu się regularnie. To odkrycie było przytłaczające i przerażające, ale David nie podzielił się swymi emocjami z nikim. Jego słynna rezerwa, o której wspominał Dek Fearnley, aby nigdy nie rozmawiać o wydarzeniach z Plaistow Grove, dotyczyła również Terry’ego. David zatrzymywał swe rozterki na temat brata dla siebie, a jego najbliżsi współpracownicy byli przekonani, że jest jedynakiem.
Haywood spakował sterty książek i płyt do maleńkiego fiata 500 i pomógł synowi zainstalować się przy Manchester Street. David rozsmakował się w uporządkowanym, wygodnym kawalerskim życiu. Popołudniami przechadzał się w okolicach Fitzrovii oraz wśród innych spokojnych, eleganckich georgiańskich uliczek wokół Manchester Street. Często wracał ze swych spacerów z prawdziwie dziecięcym entuzjazmem, prezentując Pittowi swoje odkrycia: wiktoriańską książeczkę dla dzieci, którą kupił w Pollack Toy Museum, miedziany pasek z modnego sklepu albo po prostu kasztany, kwiaty i liście zebrane z ulicy. Przeglądał też zbiory biblioteczki wokół kominka w salonie i czytał takie książki jak Mały Książę, wiele pierwszych wydań Oskara Wilde’a i Aubreya Beardsleya – dalekiego krewnego Pitta – rysownika Erica Gilla i niemieckiego ekspresjonisty Egona Schielego. Pitt z przyjemnością pełnił rolę mentora i niczym Pigmalion zabierał Davida na różne wydarzenia kulturalne albo do lokalnej włoskiej knajpki, Restaurant Anticapri. Możliwe, że Pitt przesadza co do swej roli w edukowaniu młodzieńca, którego opisywał w tamtych czasach jako osobę „niezbyt kulturalną”, ale z pewnością David był otwarty na jego wpływy.
David bardzo cieszył się tymi miesiącami spędzonymi z Kenem. Zdarzało się, że łaził nago po mieszkaniu; Pitt zauważył jego „długiego, ciężkiego penisa”, stwierdził również, że „David jest kusicielem”. Podczas innej okazji Pitt wyszedł nago z łazienki i David, ze śmiechem, udawał, że mierzy jego penisa i odgrywał wielki zachwyt. Ten incydent został wykorzystany przez pewnego dziennikarza do opisania seksualnego napięcia pomiędzy nimi, ale Pitt odrzuca tę interpretację. „To były zwykłe żarty. Wszelkie seksualne podteksty pojawiały się w umysłach innych, nie w naszych”. Do tego czasu Pitt, który lepiej niż ktokolwiek inny wie, jak David wykorzystywał swoją seksualność, by zjednywać sobie ludzi, przyznaje że nie jest przekonany, jakiej orientacji jest Bowie. „Czy David jest gejem? Naprawdę nie wiem”.
Kiedy David wprowadził się do Pitta, stał się jego głównym klientem, a jego menedżer nieustannie wysyłał listy, szukając dla niego reklamy, możliwości pisania tekstów i grania. Deram zamilkł po wydaniu płyty David Bowie; Tony Hall, który wspierał Davida, wyjechał, podczas gdy Mendl i jego przyjaciel Dick Rowe, obydwaj odpowiedzialni