z Donovanem i doznał wtedy „niezwykłych wizji”. Jednak jego ulubionym narkotykiem były papierosy – co najmniej paczka dziennie. Podczas złotej ery kwasa David rzadko, jeśli w ogóle, odlatywał – przynajmniej nie za sprawą LSD. Jak wspomina Jeff Dexter, zakładał, że wszyscy na ich sesjach medytacyjnych byli na psychodelikach, ale wiele lat później odkrył, że „wiele osób, które, jak uważałem, leciało ze mną na kwasie, wcale na nim nie było”.
Sesje przy Redington Road zawierały również medytacje oparte na buddyzmie tybetańskim, a ich uczestnicy, w tym David, mieli koncepcję „komunikacji w innych światach”, jak opowiada Dexter. Niektórzy świadkowie, w tym Ken Pitt, twierdzą, że fascynacja Davida buddyzmem tybetańskim polegała głównie na paleniu kadzidełek, jednak David z oddaniem studiował buddyzm, odwiedził też Tibet House, gdzie spotkał się z lamą Czime Rinpocze. Fascynacja Tybetem zainspirowała go do napisania dostojnej i eterycznej piosenki Silly Boy Blue, która – z oczywistym wpływem Walk on By – zawierała jedne z najpiękniejszych melodii na albumie. Nigdy nie był w pełni wyznawcą buddyzmu, ale jak twierdzi Jeff Dexter, miał przekonujące referencje buddyjskie. „Kiedy po raz pierwszy pojechałem do Samye Ling, klasztoru w Szkocji, zaliczył już spotkanie z głównym mnichem, Czogjam Trungpa Rinpocze. I podpisał przede mną księgę gości – więc miał już więcej kadzidełek niż ja”. Inni przyjaciele, na przykład Ray Stevenson, pamiętają jego prawdziwy gniew związany z traktowaniem tybetańskich mnichów przez Chińczyków. „Opowiedział mi o okropnościach, które się tam dzieją – pamiętam jego gniew, długo nie mogłem go zapomnieć”.
Jak się okazało, zainteresowanie Davida buddyzmem zainspirowane było nową postacią w jego życiu: Hermioną Farthingale. Lindsay Kemp polecił tę pełną klasy, uroczą, rudowłosą tancerkę, obok Davida i kilku innych tancerzy, do statystowania w serialu BBC Line 625, a właściwie jego części The Pistol Shot, która została zarejestrowana w styczniu i zaprezentowana 20 maja 1968 roku. Bowie i Hermiona mieli małe rólki, w których tańczyli menueta w stroju z epoki, co wystarczyło, by pomiędzy nimi zaiskrzyło – ku rozpaczy Kempa. „Wciąż miałem nadzieję… – wspomina. – Jednak muszę przyznać, że Hermiona była wspaniałą dziewczyną”.
Relacja Davida z Hermioną spowodowała kolejną przemianę jego stylu, co nie uszło uwadze przyjaciół. Stał się zrelaksowany, niemal radosny. Hermiona pochodziła w wyższych sfer – jej ojciec był prawnikiem w Edenbridge – była dość konserwatywna, spokojna i „wrażliwa”, jak mówi jej współlokatorka Dewhurst. „Była ujmującą dziewczyną, bardzo wyrazistą i w porównaniu z Davidem poważną”. Tworzyli uroczą parę. Hermiona była bardziej świadomą intelektualistką, David zaś nie zadziwiał zbytnim oczytaniem ani klasą – zazwyczaj po prostu był zabawny i stale żartował.
Do sierpnia 1968 roku para zamieszkała razem przy Clareville Grove 22, blisko Old Brompton Road, eleganckiej ulicy w Kensington pełnej sklepów i klubów. Trzypiętrowy georgiański dom, odnowiony i przytulny, należał do właścicielki butików Breege Collins. Jej chłopak, Tom, był literatem „w typie Henry’ego Millera”. Pokój na tyłach domu wynajął fotograf Vernon Dewhurst wraz z modelką i przyszłą dziewczyną Bonda Zarą Hussein. Właściciele zajmowali parter, gdyż mieli konwencjonalną pracę biurową, David i Hermiona wynajęli więc pierwsze piętro. W domu, według Raya Stevensona, „zawsze ładnie pachniało. Widać było, że mieszkają tam niemal same dziewczęta”. Wyczucie stylu Hermiony objawiało się pod postacią wiklinowych krzeseł Lloyda Looma, waz z suszonymi trawami ustawionych przy żeliwnym kominku, koronek na wezgłowiu łóżka i jutowych poduszek na podłodze.
Przez niemal sześć miesięcy w tak przytulnym otoczeniu David wydawał się nad wyraz spokojny i zadowolony. Jego piosenki z tamtego okresu – In the Heat of the Morning czy Karma Man – były tak samo eleganckie jak jego otoczenie. Samą ciężką pracą i ambicją zaczął przeistaczać się w artystę z prawdziwego zdarzenia. Nadal eksperymentował z nowymi piosenkami, choć ewidentnie jego kariera pozostawała w tyle za osiągnięciami Marca Bolana, który wreszcie zaistniał w świadomości publicznej z wyprodukowanym przez Viscontiego utworem Deborah. W maju dotarł on na trzydzieste czwarte miejsce na liście przebojów. Bolan trzymał się podstaw: rock and rolla, zmyślnych gier słownych i donovanowskiego jodłowania. Osiągnął zauważalne efekty: jego muzyka zapadała w pamięć i wyraźnie się wyróżniała. Przez cztery lata kariery w studiu wydawało się wątpliwe, by David osiągnął podobny poziom. Mimo że życie z Hermioną pozbawiło go tendencji do agresywnego współzawodnictwa, sukces Marca go drażnił. „O tak! Boley ostro poleciał, a ja jestem zielony z zazdrości. To było straszne; odpadliśmy na około sześć miesięcy. Czułem, że [mrukliwy szept] »on sobie radzi o wiele lepiej ode mnie«. W dodatku okazywał nam pogardę, bo wciąż tkwiliśmy w podziemiu. Ale przepracowaliśmy to”.
Mimo ukłuć zazdrości David mógł współodczuwać ten sukces i cieszyć się szczęściem swojego dawnego przyjaciela. „Oni byli jak bracia”, mówi Ray Stevenson. Natomiast Jeff Dexter zauważa: „To była dobra rywalizacja – rywalizacja »młodych chłopaków«”. Byli do siebie bardzo podobni: szczupli, chłopięcy, pewni siebie, zalotni – i niesłychanie gadatliwi. Jak wspomina Stevenson, David potrafił rozmawiać o wielu rzeczach niedostępnych dla Marca, którego ulubionym tematem był głównie on sam. David często namawiał go na współpracę ze swoimi przyjaciółmi i kiedy Bolan przygotowywał swój nowy album, Bowie jako potencjalnego autora okładki zaproponował mu George’a Underwooda, który wówczas zarabiał na życie bardziej dzięki swym umiejętnościom plastycznym niż muzyce. Kiedy album okazał się hitem, Bowie wydawał się zadowolony: tak objawiała się spokojniejsza, mniej konkurencyjna strona jego charakteru, inspirowana głównie przez Hermionę.
Bolan również zachwalał Bowiego swoim przyjaciołom, opowiadając, że podarował mu instrument, którym się bawił, stylofon, zabawkowe klawisze z iglicą, która zawierała dwa brzęczące syntezatory i potężne pseudodrewniane plastikowe pudło (Visconti pamięta, że ten przedziwny gadżet Bowie otrzymał od Kena Pitta). Ale była też między nimi zazdrość. Według Tony’ego Viscontiego, kiedy 19 maja David supportował Tyrannosaurus Rex na koncercie w Middle Earth, Bolan nalegał, by Bowie nie śpiewał. W zamian za to David zaimprowizował Yet-San i Orzeł, etiudę pantomimy opowiadającą o inwazji Chin na Tybet, do lecącej z taśmy piosenki Silly Boy Blue. Ten występ, jak opowiada Jeff Dexter, „zainteresował ludzi” i był przychylnie przyjęty przez publiczność, która wywaliła z klubu kilku hałaśliwych maoistów.
Jesienią 1968 roku Ken Pitt stopniowo był wykluczany z przytulnego światka Clareville Grove. Jak się wydawało, jego zadanie kończyło się na odbieraniu listów od Haywooda Jonesa, który zastanawiał się, czy jego syn kiedykolwiek zacznie zarabiać na muzyce. Pitt i Jones rozważali, czy rozwiązaniem finansowych problemów Davida nie mogłaby być scena kabaretowa. Ta sugestia, jak twierdzi Pitt, pochodziła od Haywooda i David ją akceptował. Pitt pomógł Bowiemu przećwiczyć program, w którym znalazły się fragmenty jego własnych piosenek do podkładu, wstawki pomiędzy i – co było wyjątkowo niedorzecznym pomysłem – dekoracje w formie sylwetek Beatlesów. Jednak idea umarła zaraz po narodzeniu – pewien agent, który obserwował przygotowania Pitta, powiedział: „To świetny program, ale gdzie mam go pokazać? Jest za dobry”.
Dla Bowiego i Viscontiego ta nieudana próba przeskoku do kabaretu uwidoczniła staroświeckie podejście Pitta do tematu. Rosnący rozdźwięk pomiędzy Pittem i Viscontim był zapowiedzią wielu podobnych konfliktów w karierze Bowiego. Bez jakichkolwiek jasnych wskazówek od samego Davida Pitt szukał mu również ról aktorskich, mając nadzieję popchnąć jego muzyczną karierę promocyjnym filmem opartym na jego najnowszym materiale, w tym Let Me Sleep Beside You. W międzyczasie David zarabiał pracą w Legastat, punkcie ksero odwiedzanym przez prawników i adwokatów niedaleko London High Court.
Kiedy