wypaczenie nauk Jezusa.
Forst nie wiedział, co konkretnie wynika ze zrewidowanych fundamentów wiary Synów Światłości. Uznał jednak, że dobrze byłoby się tego dowiedzieć. I tak nie miał od czego zacząć.
Czy jednak rzeczywiście ci ludzie mogli kierować się wynaturzoną religią? Jak każda inna, miała moc. Udowodnił to niejeden muzułmański ekstremista, wysadzając się w powietrze razem z niewinnymi ludźmi.
Wiktor miał nadzieję, że uda mu się odkryć jakiś trop, zanim Synowie Światłości zaczną wpadać na podobne pomysły. Westchnął, a potem mimowolnie spojrzał na resztę dzisiejszych wiadomości.
„Plaga wypadków w Tatrach” – informował nagłówek jednego z mniej wyeksponowanych artykułów. Forst kliknął w niego i szybko przejrzał tekst. Dwa wypadki śmiertelne w ciągu dwóch dni to jeszcze nie plaga, przemknęło mu przez myśl.
12
Wracając z sądu, prokurator Wadryś-Hansen słuchała radia. To na antenie RMF FM usłyszała o drugim wypadku śmiertelnym w Tatrach.
– Górale mówią o pladze – relacjonował reporter. – W szczycie sezonu taka czarna passa rzadko się zdarza, ale poza nim to rzecz niespotykana. TOPR informuje, że warunki w górach są dobre, ale mogą być zdradliwe. Wciąż obowiązuje pierwszy stopień zagrożenia lawinowego i ratownicy podkreślają, że należy szczególną uwagę zachować tam, gdzie zalega jeszcze śnieg. Na dole może świecić słońce, ale na wysokości dwóch tysięcy metrów możemy natknąć się jeszcze na biały krajobraz.
Dominika zaparkowała pod siedzibą prokuratury i głos spikera nagle ucichł. Weszła do budynku, zastanawiając się nad tym, jak podejść Sznajdermana. Do procesu nie pozostało wiele czasu, a wraz z pierwszą rozprawą wszelkie pertraktacje się zakończą.
Próbowała przemówić mu do rozsądku, ale bez skutku. Szczerze powiedziawszy, kiedy tylko spojrzała mu w oczy, wiedziała już, że ma do czynienia z beznadziejnym przypadkiem fanatyka. Nie mogła tylko ustalić, czy rzeczywiście czci jakąś pokrętną religię, czy może ideę lub człowieka, które się za taką fasadą chowają.
– W końcu – powitał ją Gerc.
– Biegły z medycyny sądowej, jak zwykle przeciągał.
– Ten sam, co ostatnio?
– Niestety. Lubi pokazać, że jest ekspertem. Sędzia nic nie rozumie, ja nic nie rozumiem, obrona też nic nie rozumie. A facet mimo to nadaje w najlepsze.
Weszli do jej gabinetu i Aleksander zamknął za nimi drzwi. Wadryś-Hansen potoczyła wzrokiem po cytatach wiszących na ścianach. Dziś żaden nie mógł jej pokrzepić.
Śledztwo utknęło w martwym punkcie.
– Wiadomo coś w sprawie Szrebskiej? – zapytała, kładąc neseser na krześle przy biurku.
– Bez zmian. Kryminalistycy przeczesali salę z pincetami, zbadali każdy skrawek ubrania i pościeli, skórę, monetę, wszystko…
– I nic?
– Ani cienia śladu. Nie licząc tych, które zostawił Forst.
Dominika skinęła głową i rozpiąwszy guziki żakietu, usiadła za biurkiem. Włączyła komputer, zastanawiając się, w jakim kierunku powinna poprowadzić śledztwo. Przepytali wszystkich pracowników szpitala, sprawdzili nagrania z monitoringu i ściągnęli odciski palców nawet z automatów z obuwiem ochronnym. Morderca był wyjątkowo skrupulatny w usuwaniu śladów.
Zdjęła okulary i potarła miejsce na nosie, gdzie ją uwierały.
– Masz jakąś koncepcję? – zapytał Gerc, siadając przed biurkiem.
– Nie.
– Więc skupmy się na Sznajdermanie.
– Wyczerpaliśmy już cały arsenał argumentów.
– Nie o to mi chodzi – odparł Aleksander. – Skupmy się na jego skazaniu. W dupie miejmy resztę.
– Ta reszta to całe nasze śledztwo.
– I? – spytał Gerc, zakładając rękę za oparcie. – Prędzej czy później na coś trafimy bez jego pomocy.
– Do tego czasu ten, kto zamordował dziennikarkę, może się rozkręcić.
– Niekoniecznie. Może przejdzie w stan hibernacji.
Spojrzała na Gerca spode łba. Znała go od dawna i jeszcze dwa, trzy lata temu powiedziałaby, że w pewnym stopniu jej imponuje. Teraz wydawało jej się jednak, że im robił się starszy, tym bardziej nadawał się do spraw, które kalibrem nie przekraczały rodzinnych sprzeczek.
– W końcu wpadnie – powtórzył Aleksander. – A my w tym czasie przynajmniej usadzimy jego współtowarzysza.
Zakładał, że Szrebską zamordował mężczyzna i właściwie trudno było się z nim nie zgodzić. Statystycznie rzecz biorąc, na jedną zabójczynię w Polsce przypadało jedenastu zabójców płci męskiej. W Stanach mężczyźni dokonywali prawie dziewięćdziesięciu procent wszystkich morderstw. Średni wiek przeciętnego degenerata wynosił trzydzieści cztery lata. Motywem niemal w połowie przypadków była rodzinna kłótnia.
Wadryś-Hansen przypuszczała jednak, że w tym wypadku statystyki nie będą przesadnie pomocne.
– Nie mogę tak tego zostawić, Aleks.
– Bo to będzie pierwsza sprawa, kiedy poczekamy na rozwój wydarzeń? – bąknął. – Poza tym nie wiesz, czy Bestia z Giewontu w ogóle jeszcze zaatakuje.
Puściła to określenie mimo uszu.
– Skup się na tym, żeby usadzić Sznajdermana. Ja będę się martwił śledztwem w sprawie dziennikarki.
Formalnie taki był ich podział obowiązków. Zaczęli jednak działać wspólnie, kiedy nie ulegało już wątpliwości, że obie sprawy są ze sobą powiązane.
– I zastanów się nad tymi wypadkami w Tatrach – dorzucił Gerc.
Uniosła brwi.
– No co? – spytał. – Nie wygląda ci to podejrzanie?
– Wygląda mi to na dwie tragedie, nic poza tym.
– W tak krótkim odstępie czasu?
– To się zdarza.
– Może w lipcu albo w sierpniu, ale nie teraz.
Nie miała ochoty o tym rozmawiać, choć może przydałby jej się odpoczynek od sprawy, która od pewnego czasu nie dawała jej spokoju. Ostatnio mało sypiała, nieustannie starając się odnaleźć sposób, by skłonić Sznajdermana do współpracy. Nic do niego nie przemawiało. Nie zmienił podejścia, nawet gdy dosadnie dała mu do zrozumienia, że jego postawa przełoży się na wymiar kary.
– Tymi wypadkami i tak zajmują się ludzie z rejonówki – powiedziała.
– Zawsze moglibyśmy im to zwinąć.
– Nie – zaoponowała. – Mamy co robić, Aleks.
Skinął głową, odbierając sygnał, że spotkanie dobiegło końca. Poklepał się po udach, a potem wstał i skierował do wyjścia.
– Jest jeszcze jedna możliwość, choć przypuszczam, że nie będziesz skłonna jej przyjąć – dodał na odchodnym.
– Jaka?
– Forst.
Pokręciła głową z politowaniem.
– Jego odciski palców są na ciele – dodał Gerc. – A przypominam ci, że wcześniej przez bodaj dwa tygodnie nie miał żadnego kontaktu