ludowy zwyczaj wymaga, żeby tak nie robić.
– Prowadzisz sprawę, Aleks…
– Ale nie po nocach. Poza tym sam Tischner mawiał: „żeby górale nie pili, toby się wyzabijali”.
– Nie jesteś góralem.
– I? – odburknął, drapiąc się po głowie. – Zasada jest uniwersalna. Poza tym tu się pije twórczo.
Wadryś-Hansen szczerze w to wątpiła, choć musiała przyznać, że sama zakończyła poprzedni dzień kieliszkiem wina. Do osiągnięcia względnego stanu relaksu ważniejsza od niego była jednak płyta Portishead. Trip-hopowe dźwięki skutecznie wyciszyły chaos w głowie. Przez moment nie myślała ani o Forście, ani o ofiarach spod Giewontu.
– Coś wynikło z tego twojego twórczego picia?
– Tak.
– Więc może się tym ze mną podzielisz?
Pokiwał głową, a potem skrzywił się, szybko żałując zbyt gwałtownego ruchu. Kiedy skinął w kierunku Krupówek, powoli ruszyli przed siebie. Gerc oznajmił, że najpierw musi napić się kawy.
Usiedli w pierwszej kawiarni po minięciu banku PKO, wchodząc w niewielkie podwórze. Aleksander wbrew zapowiedziom chciał zamówić alkohol, ale w odpowiedzi usłyszał, że bar otwierano dopiero o piętnastej.
Oboje skończyli z filiżankami parującej kawy. Wadryś-Hansen poczekała, aż towarzysz weźmie pierwszy łyk. Na moment zamarł, zawiesił wzrok gdzieś w oddali, a potem powoli skinął głową z uznaniem.
– Co ustaliłeś? – zapytała.
Westchnął ciężko. Najwyraźniej ciężar niewiedzy, jaki dźwigał, był dotkliwszy od kaca.
– W sprawie trupa z placu budowy kompletnie nic – odparł. – Kobieta to zupełny N.N.
– Nie zgłoszono żadnego zaginięcia?
– Żartujesz? – bąknął. – Dziennie zgłasza się w tym pieprzonym kraju przeszło pięćdziesiąt zaginięć.
– Mam na myśli…
– Nie, nikt w tym wieku ostatnio nie znikł w okolicy.
– Trzeba sprawdzić szerszą perspektywę czasową.
– Policja działa. Podobno zajmuje się tym niejaki Gomoła. Kojarzysz?
Kojarzyła aż za dobrze. I jeśli wcześniejsza styczność z tym człowiekiem mogła o czymkolwiek świadczyć, to nie należało spodziewać się szybkich rezultatów.
– Mhm – potwierdziła i napiła się kawy. – A jednak coś dla mnie masz, Gerc.
– Tak sądzisz?
– Tak. Widzę w twoich oczach ten znajomy irytujący cień satysfakcji.
– Nie odczuwam żadnej.
Było wprost przeciwnie. Aleks był jak dziecko, które z jakiegoś powodu przeżywa stan euforycznego uniesienia tylko dlatego, że przez moment wie więcej niż inni.
– Więc? – ponagliła go. – Zdradzisz mi, o co chodzi?
Gerc w końcu pozwolił sobie na pełen zadowolenia uśmiech. Zmarszczki w kącikach oczu się uwydatniły, a pijacko wysuszona skóra napięła.
– Przede wszystkim technicy ściągnęli materiał genetyczny z koszuli – oznajmił. – Jest zbieżny z próbkami, które należą do Forsta.
– Co znaleźli?
– Kawałek włosa, naskórek, nie wiem dokładnie.
– Nic świeżego?
– Eee…
– Nic, co dowodziłoby, że Wiktor miał kontakt z tą koszulą w ostatnim czasie? Ślina, krew, cokolwiek?
Aleksander odłożył filiżankę i się skrzywił.
– A po co to wykazywać? – żachnął się. – Manifestum non eget probatione.
Już drugi raz w ciągu ostatnich dni przywołał zasadę, którą prokuratorzy starali się traktować jak najszerzej, a adwokaci jak najwęziej. Stanowiła jedną z przyczyn tego, że praktykowanie prawa w istocie było ciekawe.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.