na tarasie, żeby odpocząć. Wtedy jej wzrok padł na niewielkie, zakratowane okno umiejscowione tuż nad ziemią. Gdy budowali domek na działce, Danuta zadbała o to, by zrobiono piwnicę. Trzymała w niej nie tylko różne rzeczy, które mogły przydać się podczas pobytu na działce, jak przenośny grill, rozkładane fotele i zapasowe poduszki, ale także słoiki z przetworami, które były jak znalazł, gdy nastawały jesienne wieczory. Z jej ust wyrwało się westchnienie. Była zmęczona, nie miała ochoty na kolejny wysiłek, ale zdała sobie sprawę, że potencjalny kupiec na pewno będzie chciał zajrzeć i do piwnicy, więc powinna zrobić wszystko jak należy. Weszła z powrotem do domku i otworzyła drzwi obok wejścia do łazienki. Zaskrzypiało, powiało chłodem, wilgocią i jeszcze czymś. Zapach był nieprzyjemny i budził niepokój. Pewnie szczur, pomyślała Nowacka i dreszcz wstrząsnął jej ciałem. Zapaliła światło i powoli zaczęła schodzić po kamiennych stopniach. Żarówka zamigotała i zgasła.
– Szlag! – wymamrotała i wróciła po latarkę.
O sprzątaniu w takich warunkach nie mogło być mowy, ale chociaż zobaczy, czy wszystko jest w porządku. Jeszcze by tego brakowało, żeby klienta powitał zdechły, śmierdzący gryzoń, pomyślała i omiotła światłem latarki wnętrze piwnicy. Ciszę rozdarł przeraźliwy krzyk. Danuta dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że to ona krzyczy.
Redakcja miesięcznika „Kobieca Przestrzeń” mieściła się na pierwszym piętrze biurowca na Świętokrzyskiej. Dostępu do pracowników strzegła ciemnowłosa recepcjonistka, która siedziała za pulpitem wielkości stołu do gry w ping-ponga, naprzeciwko windy, i z uśmiechem na twarzy przyciskała do ucha smartfon. Na widok Górskiej i Tomczyka uniosła brwi i rzuciła pytające spojrzenie.
– Policja. – Sławek machnął odznaką.
Recepcjonistka spoważniała i zakończyła rozmowę.
– Dzień dobry, jak mogę pomóc? – spytała.
– Chcielibyśmy porozmawiać z panią Emilią Makowską – rzucił Tomczyk.
Dziewczyna podniosła słuchawkę jednego z trzech aparatów telefonicznych.
– Sprawdzę, czy szefowa jest u siebie – powiedziała i zerknęła na zegarek. – Zwykle o tej porze w piątki zaczyna się kolegium redakcyjne. – Wybrała numer. – Emilia? Policja do ciebie… Tak, w recepcji… Dobrze. – Odłożyła słuchawkę i spojrzała na gości. – Proszę chwilę poczekać.
Po pięciu minutach w drzwiach prowadzących do biurowych pomieszczeń stanęła naczelna magazynu. Tomczyk prześlizgnął się po jej niewysokiej, zaokrąglonej we właściwych miejscach sylwetce i zatrzymał wzrok na owalnej twarzy, obramowanej długimi pasmami włosów w kolorze ciemnego piwa. Zdał sobie sprawę, że zna tę dziennikarkę, że spotkał ją kiedyś w okolicznościach, o których wolałby zapomnieć i zrozumiał, dlaczego autorka zbioru reportaży, której twarz widniała na czarno-białej fotografii, wydała mu się znajoma. Sęk w tym, że wtedy Emilia nosiła inne nazwisko i miała krótsze włosy, a dodatkowo na okładkowym zdjęciu jej twarz była częściowo zasłonięta ciemnymi okularami. Nie miał szansy, żeby ją rozpoznać.
– Jasna cholera – mruknął do siebie.
– Komisarz Tomczyk! – zawołała Makowska na jego widok. – Co za spotkanie! – Wyciągnęła rękę.
Wyglądało na to, że dobrze go pamięta i nie zamierza tego ukrywać.
– Rzeczywiście – odparł. – Niesamowity zbieg okoliczności – dodał i zerknął na Agatę, która wbijała w niego zaciekawione spojrzenie. – To moja partnerka – przedstawił.
– Starsza aspirant Agata Górska – powiedziała policjantka i pokazała odznakę. – Chcielibyśmy z panią porozmawiać.
Makowska spojrzała na zegarek.
– Zaraz zaczynam kolegium redakcyjne. To coś ważnego?
– Chodzi o pani reportaż dotyczący Idy Więcek, zgwałconej dziewczyny.
Dziennikarka spoważniała i zerknęła w stronę recepcjonistki, która przysłuchiwała się wymianie zdań bez skrępowania.
– Przekaż, proszę, mojemu zastępcy, żeby zaczął beze mnie – poleciła dziewczynie, a policjantom wskazała drogę zapraszającym gestem.
Poprowadziła ich długim korytarzem, który dzielił przestrzeń na dwie części; jedną z nich zajmowały otwarte boksy oddzielone od siebie niezbyt wysokimi ściankami, drugą stanowiły gabinety z przeszklonymi ścianami. Ostatni z nich należał do Emilii Makowskiej. Reporterka poprosiła, by zajęli miejsca na wyściełanej kanapie i spojrzała pytająco.
– A więc? Jak mogę pomóc?
– W reportażu jest wzmianka, że spotkała się pani z sędzią Skowrońskim i poprosiła o komentarz – zaczęła Agata, a Tomczyk poczuł wdzięczność, że zainicjowała rozmowę, nieświadomie dając mu czas, żeby ochłonął.
– Tak – odparła Makowska. – Nieprzyjemny typek. Zadufany w sobie, z rozdętym ego.
– Co pani ma na myśli?
– Chodzi o wyrok – wyjaśniła. – Kompletnie nie rozumiałam, dlaczego chłopak dostał zawiasy. Wina została udowodniona, dowody przyjęte, a Nowacki hasa na wolności. Dlatego poprosiłam sędziego o komentarz; chciałam zrozumieć, co nim kierowało, gdy podjął taką, a nie inną decyzję, ale wykręcił się od odpowiedzi i odesłał mnie do oficjalnego uzasadnienia. Wkurzył mnie, więc zadałam mu pytanie, które wkurzyło jego.
– Jakie to pytanie?
– Czy gdyby chodziło o jego córkę, gdyby to jej przypadło w udziale to, co spotkało Idę Więcek, czy wyrok w zawieszeniu też uznałby za sprawiedliwy. Prawie dostał apopleksji i wyprosił mnie z domu. – Makowska uśmiechnęła się pod nosem, wyraźnie zadowolona. Widać było, że w dalszym ciągu bawi ją fakt, że kiedyś wyprowadziła sędziego Skowrońskiego z równowagi.
– Ale dlaczego państwo pytają? – spytała. – Czemu właściwie zawdzięczam tę wizytę? – W jej oczach pojawiła się mieszanina czujności i dziennikarskiego zaciekawienia.
– Nie możemy rozmawiać z panią o szczegółach śledztwa. – Sławek wstał.
– Śledztwa? – Reporterka zmarszczyła brwi. – Coś się stało sędziemu?
– To na razie wszystko, dziękujemy – dodał.
– Nie uchyli pan rąbka tajemnicy, komisarzu? – Makowska odsłoniła w uśmiechu śnieżnobiałe zęby.
– Nie tym razem – wtrąciła policjantka. – Słyszała pani, że nie możemy rozmawiać o szczegółach sprawy. – W pokoju naczelnej „Kobiecej Przestrzeni” zabrzmiały dźwięki Cinema Paradiso. – Przepraszam. – Górska wyjęła z kieszeni wibrujący telefon i spojrzała na wyświetlacz. – Zaraz wracam – rzuciła i wyszła na korytarz.
– Co za spotkanie! – westchnęła Emilia, patrząc na Tomczyka z rozbawieniem. – Pamiętam, że wtedy mówiliśmy sobie po imieniu – dodała. – I pamiętam, że miałeś zadzwonić. Było to… – zastanowiła się. – Pięć lat temu.
– Przepraszam.
– Tylko tyle?
– Byłaś mężatką.
– Byłam, ale wtedy ten fakt nie przeszkadzał ci, o ile mnie pamięć nie myli. – Udała zastanowienie.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст