E L James

Mroczniej. "Ciemniejsza strona" Greya oczami Christiana


Скачать книгу

w którym pobrzmiewa frustracja.

      – Mówię poważnie.

      – Doprawdy? – pyta z sarkazmem, a ja niemal muszę usiąść na swoich rękach. Pora się określić.

      – Nie chcę się z tobą kłócić, Anastasio. Pragnę cię odzyskać i chcę, żebyś była zdrowa.

      Zaszczyca mnie zaskoczonym spojrzeniem szeroko otwartych oczu.

      – Ale nic się nie zmieniło – mówi i marszczy brwi.

      Och, Ano, zmieniło się – dla mnie to jak wybuch wulkanu. Zatrzymujemy się przed galerią i już nie mam czasu na żadne wyjaśnienia.

      – Porozmawiamy w drodze powrotnej. Jesteśmy na miejscu.

      Zanim zdąży odpowiedzieć, że nie jest zainteresowana, wysiadam z samochodu i obchodzę go, żeby otworzyć drzwi z jej strony. Kiedy wychodzi, jest wyraźnie wściekła.

      – Czemu to robisz? – wykrzykuje rozdrażniona.

      – Co robię? – Kurwa, o co chodzi?

      – Mówisz coś takiego i przerywasz w pół słowa.

      Więc o to chodzi? Dlatego jesteś wściekła?

      – Anastasio, jesteśmy na miejscu. Tego chciałaś. Załatwmy, co mamy do załatwienia, a potem porozmawiamy. Wolałbym uniknąć sceny na ulicy.

      Zaciska wargi, robiąc nadąsaną minę, po czym mówi niechętnie:

      – Okej.

      Ujmuję ją za rękę i ruszam szybko do galerii, a ona potykając się, próbuje za mną nadążyć.

      Wewnątrz jest jasno i przestronnie. To jeden z tych zaadaptowanych magazynów, które są teraz takie modne – drewniane podłogi i ściany z cegły. Portlandzcy koneserzy sączą tanie wino i gawędzą przyciszonymi głosami, podziwiając wystawę.

      Wita nas młoda kobieta.

      – Dobry wieczór, witamy państwa na wernisażu José Rodrigueza.

      Gapi się na mnie.

      To tylko opakowanie, słonko. Szukaj gdzie indziej.

      Jest skonsternowana, ale zauważa Anastasię i odzyskuje panowanie nad sobą.

      – Och, to ty, Ano. Zapraszamy na poczęstunek. – Podaje Anie broszurę i wskazuje na stół z napojami i przekąskami. Ana marszczy brwi i nad jej nosem pojawia się to niewielkie v, które tak kocham. Chcę je pocałować, jak robiłem to wcześniej.

      – Znasz ją? – pytam. Kręci przecząco głową, jeszcze bardziej marszcząc czoło. Wzruszam ramionami. Cóż, jesteśmy w Portland. – Czego się napijesz?

      – Poproszę kieliszek białego wina.

      Idąc w stronę baru, słyszę entuzjastyczny okrzyk.

      – Ana!

      Obracam się i widzę, jak ten chłopak bierze w ramiona moją dziewczynę.

      Szlag.

      Nie słyszę, o czym mówią, ale Ana zamyka oczy i przez jedną straszliwą chwilę mam wrażenie, że zaraz się rozpłacze. Jednak nie traci kontroli, a on odsuwa ją na odległość ramienia i bacznie się jej przygląda.

      Tak, to przeze mnie jest taka wychudzona.

      Próbuję odgonić poczucie winy – chociaż ona wydaje się go uspokajać. On z kolei wyraźnie jest nią cholernie zainteresowany. Zbyt zainteresowany. Czuję w piersiach żar wściekłości. Ana twierdzi, że tylko się przyjaźnią, ale nie ma wątpliwości, że jemu to nie wystarcza. Chce czegoś więcej.

      Hola, hola, kolego. Ona jest moja.

      – Imponujące prace, nie uważa pan? – Rozprasza mnie jakiś łysiejący młodzian w jaskrawej koszuli.

      – Jeszcze się nie rozejrzałem – odpowiadam i zwracam się do barmana. – Nic więcej nie macie?

      – Nie. Białe czy czerwone? – pyta, wykazując kompletny brak zainteresowania.

      – Dwa kieliszki białego – burczę.

      – Będzie pan pod wrażeniem. Rodriguez ma wyjątkowe oko – mówi irytujący palant w irytującej koszuli.

      Ignorując go, zerkam na Anę. Wpatruje się we mnie wielkimi, błyszczącymi oczami. Krew się we mnie gotuje i nie jestem w stanie odwrócić wzroku. Wśród tych wszystkich ludzi jest jak promień światła. Zatracam się w jej spojrzeniu. Wygląda zjawiskowo. Okalające jej twarz włosy opadają bujną kaskadą, układając się na piersiach w miękką falę. Sukienka, luźniejsza niż pamiętam, wciąż podkreśla jej kształty. Być może założyła ją celowo. Wie, że to moja ulubiona. Musi wiedzieć. Seksowna sukienka, seksowne botki…

      Kurwa – panuj nad sobą, Grey.

      Rodriguez pyta o coś Anę, więc jest zmuszona oderwać ode mnie wzrok. Wyczuwam, że robi to niechętnie, co sprawia mi przyjemność. Ale niech to szlag, chłopak ma idealne zęby, szerokie ramiona i świetny garnitur. Trzeba przyznać, że jak na kogoś, kto lubi sobie zajarać, przystojny z niego skurczybyk. Coś do niej mówi, a ona potakuje, uśmiechając się do niego ciepło i beztrosko.

      Chciałbym, żeby do mnie się tak uśmiechała. Rodriguez pochyla się i całuje ją w policzek. Skurwiel.

      Posyłam barmanowi wściekłe spojrzenie.

      Pośpiesz się, człowieku. Nalanie wina zajmuje mu całą wieczność. Niekompetentny głupek.

      Wreszcie mu się udaje. Chwytam kieliszki, obojętnie mijam młodzieńca, który wciąż gada o jakimś innym fotografie czy podobnych bzdurach, i wracam do Any.

      Przynajmniej Rodriguez się od niej odczepił. Zatopiona w myślach, kontempluje jedną z jego fotografii. To krajobraz z jeziorem, chyba całkiem niezły. Kiedy podaję jej kieliszek, spogląda na mnie z rezerwą. Szybko pociągam łyk wina. Chryste, co za obrzydlistwo, ciepłe, o zdecydowanie zbyt dębowym smaku chardonnay.

      – Odpowiedni poziom? – pyta z rozbawieniem, ale nie mam pojęcia, o czym mówi: o wystawie, budynku? – Wino – wyjaśnia.

      – Nie, ale na takich imprezach rzadko bywa dobre. – Zmieniam temat. – Chłopak ma talent, nie?

      – A jak myślisz, czemu to jego poprosiłam, żeby zrobił ci zdjęcia? – Jest wyraźnie dumna z przyjaciela.

      Rozdrażnia mnie. Podziwia go i cieszy się jego sukcesem, bo jej na nim zależy. Za bardzo zależy. Wzbiera we mnie niemiłe gorzkie uczucie. To zazdrość, dla mnie coś nowego, co odczuwam wyłącznie w jej obecności – i wcale mi się to nie podoba.

      – Christian Grey? – Ubrany jak włóczęga facet podsuwa mi pod nos aparat. – Mogę panu zrobić zdjęcie?

      Przeklęci paparazzi. Mam ochotę powiedzieć mu, żeby się odczepił, ale postanawiam być uprzejmy. Nie chcę, żeby Sam, mój facet od reklamy, wysłuchiwał pretensji prasy.

      – Jasne.

      Przyciągam do siebie Anę. Niech wszyscy wiedzą, że jest moja; pod warunkiem, że mnie zechce.

      Nie śpiesz się, Grey.

      Fotograf strzela kilka fotek.

      – Dziękuję panu. – Przynajmniej jest wdzięczny. – Pani…? – pyta, pragnąc poznać jej nazwisko.

      – Ana Steele – odpowiada nieśmiało.

      – Dziękuję, panno Steele.

      Odchodzi, a Ana odsuwa się ode mnie. Niechętnie na to pozwalam i zaciskam pięść, żeby nie ulec pokusie i nie dotknąć jej znowu.

      Ana