Andre Stern

Zabawa. O uczeniu się, zaufaniu i życiu pełnym entuzjazmu


Скачать книгу

Apollo wyposażonego w stożkowy moduł z centrum sterowania i cylindryczny moduł serwisowy. Słoik w oczach Antonina budził skojarzenia z platformą lądowiskową misji Apollo. Chłopiec bardzo długo bawił się tymi rzeczami. Ostrożnie zbliżał oba obiekty do siebie i ostrożnie przeprowadzał manewr dokowania. Kosmiczna operacja stała się częścią jego świata.

      Odmienne myślenie dziecka jest, jak twierdzi Ken Robinson, bezpośrednią drogą do kreatywności: „Stanowi dar pozwalający znaleźć na zadane pytanie wiele możliwych odpowiedzi, także na rozmaity sposób zinterpretować owo pytanie, […] nie myśleć zanadto linearnie […]. Jeśli zapytać ludzi, ile zastosowań spinacza biurowego przychodzi im na myśl, wówczas przeciętnie wymyślają ich około dwunastu. Inni, którzy są dobrzy w nieschematycznym myśleniu, podają dwieście odpowiedzi”.

      Ken Robinson pisze też, że w testach na dywergencyjne myślenie dziewięćdziesiąt osiem procent dzieci w wieku przedszkolnym osiąga wynik właściwy geniuszom. Kilka lat później wynik taki osiąga zaledwie trzydzieści dwa procent z nich, w wieku trzynastu, piętnastu lat jest jeszcze gorzej – zaledwie dziesięć procent. Spośród dorosłych udaje się to jedynie dwóm procentom. To wskazuje na dwie interesujące rzeczy: „Wszyscy mamy tę zdolność, ale ona zazwyczaj gdzieś się zatraca. Przebadane osoby przeżywały od dzieciństwa po wiek dorosły wiele różnorodnych zdarzeń, ale jedno mają wspólne: wszyscy chodzili do szkoły. Przez dziesięć lat uczyli się, że jest tylko jedna poprawna odpowiedź, że muszą się jej nauczyć na pamięć i że naśladowanie oraz podpatrywanie są zakazane”.

      Zabawa jest światem, w którym wolno naśladować i podglądać. Dzięki temu podczas symulowanych sytuacji mamy poczucie bezpieczeństwa, możemy wielokrotnie przeżywać pewne rzeczy, które w innym wypadku mogłyby się okazać niebezpieczne albo niewykonalne. Przypomina to sytuację, kiedy pilot samolotu trenuje w symulatorze. Uczy się w nim znajdować rozwiązania.

      Gdy mówię o zabawie, mam na myśli tę swobodną, która odpowiada poziomowi mentalnemu dziecka. Innego rodzaju zabawy są „poważne” i dozwolone też dla dorosłych. Należą do nich szachy, poker, tenis, piłka nożna albo pianino. Ponadto są jeszcze zabawy dla zabicia czasu, dla odprężenia, odwrócenia myśli od czegoś przykrego lub osiągnięcia satysfakcji: gry komputerowe, puzzle, krzyżówki, sudoku itp.

      Dziecko (któremu się nie przeszkadza) bawi się również w zabawy dorosłych, ale na swój sposób. Udaje, że się w nie bawi. Udaje, że gra na pianinie – nawet bez pianina. Udaje, że jest szachistą, a nie zna zasad tej gry.

      Dziecko może się jak najbardziej zainteresować regułami tego rodzaju gier, przyswoić je sobie i nabrać w nich zręczności. Ale wówczas ma do tych rozrywek bardzo osobisty stosunek, ponieważ ich opanowanie nastąpiło z wewnętrznych pobudek, motywacja pochodziła od niego samego.

      W zabawach dorosłych właściwie zawsze chodzi o to, żeby pokonać przeciwnika. Gra się, żeby zwyciężyć – a gdy ktoś przegra, jest nieszczęśliwy. Podczas swobodnej dziecięcej zabawy nie chodzi o to, żeby „wygrać”. Nie gra się przeciwko sobie, ale wspólnie bawi. Albo bawi się z sobą samym i ze światem.

      Kolejna wyraźna różnica polega na tym, że dorośli przez zabawę często próbują zdystansować się od codzienności. Jest to dokładne przeciwieństwo tego, czym zabawa jest dla najmłodszych. Zabawa pozwala dziecku nawiązać kontakt z codziennością, z sobą samym i ze światem. Przez nią przejawiają się jego skłonności, potencjał, a także głębokie wewnętrzne pragnienia. Swobodna zabawa daje dziecku głębokie poczucie spełnienia.

      Dla dziecka jest ona sposobem nawiązywania więzi z codziennością, sobą i ze światem, potrzebą, powołaniem, inklinacją, często intensywnym wewnętrznym pragnieniem. Swobodna zabawa jest dla dziecka głębokim spełnieniem. Ale nie zawsze sprawia „przyjemność”, czego oczekujemy po niektórych zabawach, bo oznacza dla dziecka ogromny wysiłek i przekroczenie własnych barier – a tym samym należy do całkiem innej kategorii.

      ANTONIN UDAJE, ŻE GRA NA SKRZYPCACH

      Antonin dostał w prezencie skrzypce. Bierze je do ręki i zaczyna się bawić.

      To znaczy, że wcale na nich nie gra, a tylko udaje, że gra.

      Potem udaje, że za pomocą skrzypiec tworzy muzykę.

      Teraz zaczyna intensywnie przysłuchiwać się tonom. Siedzi po turecku, bardzo skupiony, i już nie bawi się skrzypcami, a raczej wydawanymi przez nie dźwiękami.

      Można by się zacząć martwić.

      Nie trzyma poprawnie smyczka.

      Można by się wtrącić. Pomyśleć: „Jeśli od początku nie będzie robił tego poprawnie, to tylko utrwali w sobie »złe nawyki«”.

      Ale Antonin jest bystry. Od dawna już obserwował skrzypków i przyswoił sobie ich zachowania.

      Z gitarą było tak samo, dlatego ufam mu. Wiem, że każda interwencja zamieni zabawę instrumentem w pracę – a to będzie oznaczało koniec sielanki.

      Kilka dni później, zupełnie nieoczekiwanie, trzyma smyczek „właściwie”. Jego postawa jest w stu procentach prawidłowa i nie widać po nim jakiegokolwiek napięcia.

      I cóż, to zdarza się w przypadku każdego dziecka – bo każde dziecko ma duże zdolności.

      Teresa Meckel

      Dorosłe kroki czy kroki siedmiomilowe?

      Dydaktyka upside-down… Gdy obserwuję zachowanie Antonina, ta myśl natychmiast pojawia się w mojej głowie i wtedy każda konwencjonalna lekcja wydaje mi się absurdalna. Dzieje się tak, mimo że dużym szacunkiem darzę konstruktywną dydaktykę i odczuwam sporą radość, przekazując wiedzę, umiejętności i wartości. Sama też już nieraz przez długie godziny przemyśliwałam koncepcję lekcji, żeby ten, w pewnym sensie „amputowany”, element życia mógł się żywo rozwijać.

      Jestem skrzypaczką i od kilku lat uczę dzieci w szkole muzycznej.

      Dobra godzina lekcyjna, ukształtowana z empatią, cierpliwością i miłością do ludzkiej istoty, jest jak udane dzieło sztuki. W zakresie dydaktyki wiele się w ostatnich dekadach zmieniło na dobre.

      Mimo to wciąż jeszcze zadaję sobie pytanie: Jaką wartość ma każdy, najlepiej nawet przemyślany szczegółowy plan lekcji, jeśli jest on realizowany w połączeniu ze strachem? Jeśli nauka zachodzi poprzez warunkowanie dokonywane przez system kar i nagród? A co, jeśli dziecku więcej radości sprawia krok siedmiomilowy niż nudny plan, podany przez dorosłego na tacy?

      To fascynujące uczucie, obserwować, jak w przypadku Antonina wykluwa się, całkiem sam z siebie, „plan lekcji” skrojony dla niego na miarę. Zabawa wydaje się kryć w sobie własną dydaktykę. Taką, która rozwija się pod wpływem danej chwili i jest w związku z tym zawsze świeża.

      Teresa Meckel

      urodzona w 1977 roku w Wiedniu, zaczęła się kształcić muzycznie w wieku siedmiu lat. Ukończyła studia w zakresie gry na skrzypcach oraz pedagogikę muzyki w Wyższej Szkole Muzycznej w Wiedniu. Specjalizuje się w klasyce wiedeńskiej, muzyce dawnej i folku. Daje koncerty w kraju i za granicą, jak również naucza w szkole muzycznej w Deutsch-Wagram.

      Zabawa oznacza też przyswajanie sobie wiedzy, funkcjonuje jak nasz intelektualny układ trawienny. Gdy tylko dziecko dowiaduje się czegoś nowego, natychmiast