pozwolił wmówić to sobie i był to ogromny błąd. Otworzył przed nią serce i co? Wyrwała mu je z piersi i podeptała. Jakoś się potem pozbierał, lecz to wcale nie było łatwe. I obojętnie, jak bardzo Hannah go pociąga, drugi raz nie pozwoli zrobić z siebie głupca.
Powziąwszy decyzję, uspokoił się trochę. Poszedł na salę pooperacyjną sprawdzić stan Jamesa Turkowa. Hannah oczywiście już tam była. Unikanie i ignorowanie jej okazało się trudniejsze, niż się spodziewał.
– Stan stabilny – zameldowała. – Gdzie go przewieźć, na zwykły oddział czy na oddział intensywnej opieki?
– Zdecydowanie na OIOM. Najbliższe kilka godzin jest krytyczne. Krwotok może się odnowić. Poza tym istnieje groźba infekcji.
– Oczywiście. Czy mam sama wypisać skierowanie?
Przytaknął ruchem głowy.
– Gdybyś zauważyła jakieś znaczące zmiany albo gdybyś czegoś potrzebowała, kontaktuj się ze mną.
– Oczywiście. Zostaję na noc, więc będę mogła często do niego zaglądać.
Jake zamarł. Co takiego? Ma nocny dyżur?
Cudownie. Po prostu cudownie. Chyba niebiosa się przeciwko niemu sprzysięgły. Bo tak się składa, że on też ma nocny dyżur. Odezwał się jego pager. Jake był nawet zadowolony, że ma pretekst, by zakończyć rozmowę. Spojrzał na wyświetlacz. Richard Reynolds.
– Muszę iść. Będę na ratunkowym, gdybyś mnie potrzebowała.
Myjąc się do badania, nie przestawał myśleć, jak wytrzyma nocny dyżur z Hannah. Jedną z pierwszych zmian, jakie wprowadził, gdy obejmował stanowisko ordynatora, były całotygodniowe dyżury lekarzy specjalistów. Koledzy narzekali, jednak dobro pacjentów wymagało, by lekarze specjaliści przez dwadzieścia cztery godziny byli na wezwanie i mogli błyskawicznie przeprowadzić resuscytację albo zabieg ratujący życie. Za sześć tygodni szpital miał być poddany ocenie i Jake’a sprowadzono właśnie po to, żeby Chicago Care nie stracił wiodącej pozycji w ratingu.
Dla przykładu sam na ochotnika wziął dyżury w pierwszym i ostatnim tygodniu lipca, ponieważ właśnie wtedy na oddziale ratunkowym panował największy ruch. Wycierając ręce sterylnym ręcznikiem podanym przez dyżurną pielęgniarkę, uzmysłowił sobie teraz, że to oznacza, iż będzie często pracował z Hannah.
Zbyt często. Unikanie jej będzie praktycznie niemożliwe. Cóż, będzie miał mnóstwo okazji do ćwiczenia charakteru.
Hannah nie mogła uwierzyć, jak szybko minął dzień. Doszła do wniosku, że w sumie całkiem dobrze jej się udaje utrzymać dystans w stosunku do Jake’a.
Doktora Holta, poprawiła się w myślach. Musi się przyzwyczaić do nazywania go w ten sposób.
Podała Jamesowi Turkowowi kolejne dwie jednostki krwi i stan pacjenta bardzo ładnie się ustabilizował. Zbadała pojemność płuc i stwierdziła, że można usunąć rurkę intubacyjną z tchawicy. Wezwała Jake’a, który zaaprobował jej decyzję, a potem polecił:
– Przygotuj się do obchodu. Za kwadrans zaczynamy.
– Do obchodu? – powtórzyła lekko zdezorientowana.
Na chirurgii urazowej obchód robiono na ogół z samego rana, nie o piątej po południu.
Jake spojrzał jej prosto w oczy.
– Masz dzisiaj nocny dyżur, prawda? – Przytaknęła ruchem głowy. – Tak się składa, że ja jestem lekarzem prowadzącym na tej zmianie, więc musimy razem obejrzeć każdego pacjenta, żebyś wiedziała, czego od ciebie oczekuję.
Tylko ja mogę mieć takiego pecha, pomyślała Hannah. Jak gdyby nie wystarczyło, że przepracowaliśmy razem cały dzień! Starała się nie dać po sobie poznać przerażenia, jakie ją ogarnęło.
– Oczywiście. Zaczynamy od OIOM-u?
Wydawało jej się logiczne, żeby obchód rozpocząć od najciężej chorych.
– Nie, zaczniemy od chirurgii ogólnej. Obchód na OIOM-ie potrwa znacznie dłużej, pacjenci wymagają bardziej skomplikowanych procedur, dlatego zawsze zostawiam ich sobie na koniec.
Czyli jej logika okazała się nic niewarta. Hannah miała wrażenie, że bardzo trudno jej będzie zyskać uznanie Jake’a dla swojej wiedzy i umiejętności. Z udanym spokojem wyciągnęła z kieszeni notatnik. Na studiach nauczyła się zapisywać uwagi o każdym pacjencie na osobnych kartkach i potem wspomagać się notatkami.
To był jej pierwszy dyżur, kiedy miała samodzielnie podejmować decyzje. Decyzje, które Jake później na pewno skrytykuje, pomyślała.
Starała się nie ulec ogarniającej ją panice. Doszła do wniosku, że właściwie to dobrze, że Jake na całą noc zostaje w szpitalu. Jeśli sytuacja ją przerośnie, będzie mogła go wezwać. Dziwnym trafem, ile razy chciała o coś zapytać doktora Reynoldsa, zawsze był bardzo zajęty gdzieś indziej. Gdyby nie Jake, czułaby się osamotniona.
Przepisała informacje na temat stanu Jamesa Turkowa do notatnika i pobiegła na oddział chirurgii ogólnej spotkać się z Jakiem. Czyli z doktorem Holtem.
Powinna się cieszyć, że traktuje ją jak każdego innego młodego lekarza na rezydenturze, lecz przyłapała się na tym, że w miarę upływu czasu coraz częściej spogląda na niego, szukając… No właśnie, czego? Zrozumienia? Uznania? Wsparcia? Partnerstwa?
Niestety widziała tylko obojętną maskę człowieka skupionego na swojej pracy.
Kiedy skończyli obchód, Hannah miała gruby plik kartek z bardzo ważnymi uwagami o każdym pacjencie.
– Przepraszam, doktorze Holt, czy może mi pan powiedzieć, gdzie znajdują się dyżurki dla lekarzy z chirurgii urazowej?
Wcześniej się dowiedziała, że na każdym oddziale były osobne pokoje dla dyżurujących lekarzy, ale nie wiedziała, z którego mogłaby skorzystać.
– Naprawdę sądzisz, że będziesz miała czas zaszyć się w dyżurce? – spytał z ironią.
– Nie, ale chciałabym wiedzieć na wypadek, gdyby jakimś cudem udało mi się wykroić godzinę na sen.
Dostrzegła, że jeden kącik ust Jake’a drgnął. Czyli pod maską profesjonalnej obojętności kryje jakieś ludzkie odruchy, pomyślała. Znacznie bardziej podobał się jej Jake mężczyzna od doktora Jake’a Holta, ordynatora.
Przyzwyczaj się. Od teraz będziesz pracowała tylko z doktorem Holtem. Jake mężczyzna nie istnieje.
– Zachodnie skrzydło, korytarzem z oddziału ratunkowego. Klucz dostaniesz od recepcjonistki.
– Dzięki.
Była głodna. Na lunch zjadła tylko kilka krakersów z kuchni na OIOM-ie. Pobiegła więc szybko do recepcji po klucz do pokoju, potem udała się do bufetu.
Jake najwidoczniej wpadł na ten sam pomysł, by teraz zjeść kolację, ponieważ kiedy stała w kolejce po kanapkę z kurczakiem i frytki, kątem oka dostrzegła, jak wchodzi. Stanął tuż za nią. Piżmowy zapach jego wody po goleniu obudził wspomnienia. Psiakrew, musi coś zrobić, żeby tak nie reagować na jego bliskość!
Szybko zapłaciła i rozejrzała się w poszukiwaniu jakiegoś wolnego miejsca. Zauważyła kolegę ze szkolenia wstępnego. Podeszła, szybko przeczytała nazwisko na identyfikatorze: Kyle Franklin.
– Cześć? Mogę się przysiąść?
Kyle wskazał wolne krzesło.
– Proszę.
Usiadła z wdzięcznością.
– I na jakim oddziale wylądowałeś?