Diana Palmer

Pracująca dziewczyna


Скачать книгу

lmerPracująca dziewczynaTłumaczenie:Anna Cicha

      ROZDZIAŁ PIERWSZY

      Oczy Merlyn Forrest Steele i Jareda Steele’a miały dokładnie ten sam odcień zieleni, z tym że dzisiaj on spoglądał z radością, a jej wzrok wyrażał złość. Oparta o miękkie poduszki luksusowej kanapy w kształcie podkowy, Merlyn spoglądała na ojca z gniewem. Biel obicia podkreślała kruczą czerń jej długich włosów.

      – To twoja wina – oświadczyła stanowczo.

      – To znaczy co? – spytał ojciec, unosząc ze zdziwieniem brwi.

      – Adam.

      Jared westchnął ze znużeniem i głębiej wsunął dłonie w kieszenie grafitowych spodni. Nachmurzył się, drgnęły mu siwe wąsy.

      – Wiem, co masz na myśli – przyznał – ale przecież przyświecały mi dobre intencje.

      – Nie chodzi mi o próby swatania – wyjaśniła Merlyn, wygładzając dłonią zmarszczkę na zielonych jedwabnych spodniach – tylko o to, że jesteś bogaty.

      – Cóż, czasem rozważam przekazanie całego majątku na cele dobroczynne i zdanie się na łaskę obcych ludzi – zauważył z ironią Jared.

      – Nie mogę się zorientować, czy bardziej pragną moich pieniędzy, czy mnie – ciągnęła, nadal patrząc z gniewem na ojca. – Adam sprawiał wrażenie zakochanego po uszy, a i ja zaczęłam żywić dla niego ciepłe uczucia. I co się okazało? Zaręczył się ze mną, ponieważ marzył o tym, żeby zostać twoim biznesowym partnerem! Nawiasem mówiąc, ciekawe, jak mógł wpaść na ten pomysł, skoro pracuje dla konkurencyjnej firmy komputerowej.

      Jared odwrócił się twarzą do okna.

      – Popatrz tylko na to słońce! – powiedział z entuzjazmem. – Nie do wiary, że to dopiero wiosna!

      – Unikamy tematu, co?

      Zgarbił się lekko, zanim zerknął na córkę.

      – Kochanie, przecież nie jesteś brzydka.

      – Biedna też nie. W tym tkwi problem.

      – Wyglądał na sensownego kandydata – bronił się ojciec.

      Rzeczywiście sprawiał takie wrażenie, przyznała mu w myślach rację Merlyn.

      Ojciec przedstawił jej Adama Jamesa podczas przyjęcia. Uznał, że jego jedyna córka w wieku dwudziestu sześciu lat dojrzała do zakosztowania małżeńskich rozkoszy. W konsekwencji przez ostatni rok narzucał jej towarzystwo, jego zdaniem, odpowiednich mężczyzn. W ocenie Merlyn żałośnie łatwo było rozszyfrować intencje ojca. Może gdyby żyła jej matka, na nią scedowałby troskę o przyszłość córki. Zostali jednak tylko we dwoje i najwyraźniej był zdeterminowany wydać ją za mąż. Żaden godny uwagi kawaler nie umknął jego przenikliwemu oku.

      Adam James sprawiał wrażenie wartego podjęcia gry. Zajmował kierownicze stanowisko w konkurencyjnej firmie. Jared zwrócił na niego uwagę podczas jednej z konferencji, po czym zaciągnął go do domu, aby przedstawić córce, dumny jak pies gończy zjawiający się z kaczką w pysku.

      Co do samego Adama, od początku okazywał, że jest Merlyn oczarowany, i uganiał się za nią ze sporym entuzjazmem. W końcu udało mu się ją przekonać do siebie niewątpliwie dzięki wdziękowi osobistemu. Co prawda, było tak, jakby tylko przesłanki rozumowe skłaniały ją do tego związku, ponieważ ciało pozostawało zimne w ramionach Adama. Nie udało mu się obudzić jej zmysłów. Zresztą, podobnie jak żadnemu innemu mężczyźnie.

      Merlyn była dziewicą, ale wiedziała, że jest zdolna do namiętności. Lubiła czuć adrenalinę, kochała szybkie samochody i wszelkie rodzaje działalności, które ojciec uważał za śmiertelnie groźne.

      W miesiąc po zerwaniu zaręczyn z Adamem zaledwie po części uporała się z problemem. Pojechała na dwa tygodnie do Francji, wróciła z opalenizną, w niezbyt dobrym nastroju i z wciąż żywą pretensją do ojca. Nękanie go stanowiło swoistą rozrywkę, bo Merlyn czuła się przede wszystkim znudzona.

      – Chcę być kochana dla mnie samej – kontynuowała.

      – Ja cię kocham – zapewnił córkę Jared Steele.

      – Udowodnij to! – zażądała. – Przestań mi wreszcie narzucać mężczyzn.

      – Na litość boską – Jared uniósł obronnym gestem ręce – ja tylko chciałbym się doczekać wnuków.

      – To je adoptuj!

      Teraz on spojrzał z gniewem na córkę.

      – Wstydziłabyś się narzekać, że jesteś bogata. Wiele kobiet zamieniłoby się z tobą bez wahania.

      – Może chciałabym być dla odmiany biedna. – Merlyn zerwała się z kanapy. – Mieć szansę, że ktoś polubi mnie, a nie moje pieniądze.

      – W takim razie na co czekasz? – zareplikował Jared, przyglądając się jej uważnie. – Proszę bardzo. Skoro uważasz, że to zabawne być biednym, spróbuj, jak to smakuje. Ja dorastałem w ubóstwie, ty od początku żyłaś na wysokiej stopie. Przekonajmy się, jak sobie poradzisz bez tego zaplecza. Powiedzmy przez miesiąc. – Oczy Jareda błysnęły złośliwie, przesunął palcami po wąsach, w których miał więcej włosów niż na głowie. – Spróbuj utrzymać się z tego, co sama zarobisz. Jeśli wytrzymasz miesiąc, nie zdradzając nikomu, kim jesteś ani ile posiadasz, to przysięgam, że do końca moich dni zrezygnuję ze swatania.

      Merlyn wydęła wargi, teraz i w jej zielonych oczach zatańczyły radosne iskierki.

      – Miesiąc, tak?

      – Tak.

      – Właściwie co mogłabym robić?

      – Ukończyłaś studia historyczne – przypomniał jej ojciec.

      – Podobnie jak wielu innych ludzi.

      Jared namyślał się przez chwilę.

      – To prawda, ale wydaje mi się, że miałbym coś dla ciebie.

      Merlyn przekrzywiła głowę i spojrzała na niego nieufnie.

      – Nie, dziękuję.

      – Nie chodzi o mężczyznę – uniósł ręce obronnym gestem – tylko o uroczą damę, która pisze historyczne romanse. Mieszka nad jeziorem Lanier, na północ od nas.

      – W Gainesville? – spytała, przyglądając się bacznie ojcu, a on skinął głową. – Co bym robiła?

      – Pomagała w zbieraniu materiałów do następnej książki. Jack Thomas wspomniał mi o tej posadzie wczoraj na zebraniu zarządu college’u. Wiesz, tego, w którego radzie nadzorczej obaj zasiadamy. Jack zna dobrze Camerona Thorpe’a, bankiera, a pisarką jest jego matka. Mieszka sama, tylko z gospodynią.

      Przedstawiało się to coraz bardziej atrakcyjnie. Merlyn znała jezioro Lanier, zbiornik retencyjny, największy w Georgii. Dick Langley, jeden z jej bliskich przyjaciół od wyścigów samochodowych na Road Atlanta, miał tam ogromny dom, w którym czasem gościła.

      – Czy ona pisze pod własnym nazwiskiem? – spytała.

      – Nie. Nazywa się Lila Thorpe, publikuje pod pseudonimem Copper O’Mara.

      – Ależ to jedna z moich ulubionych pisarek! – wykrzyknęła Merlyn.

      – Zatem masz jeden powód więcej, aby ubiegać się o tę pracę – zauważył ze śmiechem Jared. – Chcesz, żebym skontaktował się z Jackiem i poprosił o numer telefonu do pani Thorpe? Bez obaw, nie zdradzę twojej tożsamości. Powiem, że mam krewną, która mogłaby się nadawać do tej pracy.

      – Zgoda. Udowodnię ci, że nie jestem pieszczochem systemu.

      Jared Steele ogarnął wzrokiem smukłe ciało córki i uśmiechnął się z ojcowską dumą.

      – Masz klasę. Tak jak twoja matka.

      – Tyle że ona była piękna – powiedziała Merlyn.

      – Tak – zgodził się ojciec. – Najpiękniejsza kobieta na świecie. Wciąż mi jej brakuje… – Odwrócił się i wziął do ręki telefon. – No dobrze, zacznijmy działać.

      Trzy