Diana Palmer

Pracująca dziewczyna


Скачать книгу

spać, moja droga, przecież możemy robić swoje nawet podczas ich obecności.

      – Już wieczorem zajęłam się gromadzeniem materiałów- powiedziała Merlyn, gdy szły holem. – Znalazłam bardzo ciekawy wątek z początkowego okresu dynastii Tudorów. Mam nadzieję, że będzie to pani odpowiadać.

      Oczy Lili pojaśniały.

      – Fantastycznie! Plantagenetami zajmę się w następnej książce. Rano mogłybyśmy zacząć szkicować zarys fabuły. Myślę, że nas to wciągnie i sprawi nam przyjemność.

      – Ja też mam taką nadzieję – odparła niepewnie Merlyn, patrząc w kierunku, w którym oddalił się Cameron Thorpe.

      – Nic się nie martw. Stworzymy wspólny front przeciwko niemu – obiecała Lila. – Żałuję, że nie będzie sam, mógłby wreszcie spędzić trochę czasu z Amandą. Wpada tu tylko na weekendy. Przyznano mu prawa rodzicielskie po rozwodzie, ale zamieszkał w Charlestonie i nie ma nikogo, kto mógłby się nią opiekować. Jak wiesz, matka mojej wnuczki nie żyje.

      – A dlaczego Delle nie może się nią zająć? – spytała rzeczowo Merlyn.

      – Delle? – powtórzyła niemal z przerażeniem Lila. – Miałaby się opiekować dzieckiem?

      – Przepraszam. – Merlyn zaczynała mieć coraz pełniejszy obraz pań Radner.

      – Przykro mi, że mój syn cię zdenerwował – zmieniła temat Lila.

      – Trzeba mu uczciwie oddać, że nie spodziewał się zastać nikogo w holu. Szłam, żeby przygotować sobie filiżankę czekolady, ale spotkanie z nim było na tyle emocjonujące, że czuję się wystarczająco zmęczona, aby zasnąć.

      – Zobaczysz, jak ci się tutaj spodoba, gdy deszcz przestanie padać – zapewniła ją starsza pani. – Mieszkam nad jeziorem od czterech lat i nie wyobrażam sobie, że mogłabym się przeprowadzić gdzie indziej. Wkrótce poprawi się pogoda i zaroi się od żaglówek.

      – Widziałam jezioro wiele razy, jeżdżąc szosą – powiedziała Merlyn, nie zamierzając wspominać, że jej przyjaciel Dick ma tu olbrzymi dom. – Wiem, że niezależnie od funkcji rekreacyjnej pełni ważną rolę, zaopatrując Atlantę i cały obszar metropolitalny w wodę pitną.

      – Zdaje się, że te okolice nie są ci obce – zauważyła Lila. – Dobrej nocy.

      – Pani również.

      Merlyn weszła na górę i ze szczytu schodów rzuciła ostatnie spojrzenie na hol, zanim zamknęła za sobą drzwi sypialni. Zawsze musi być jakaś łyżka dziegciu w beczce miodu! Cameron Thorpe mógł jej przysporzyć niemałych kłopotów, a jego znajome nie zapowiadały się na przyjemne osoby. Trochę zrzedła jej mina, nie była już taka pewna, że z palcem w nosie odegra rolę pracującej dziewczyny. Musi być ostrożniejsza, inaczej się zdradzi.

      Może ranek okaże się lepszy od minionego wieczoru i części nocy, pomyślała i wzdychając, opatuliła się kołdrą.

      Nadzieja okazała się płonna. Wprawdzie dzień wstał jasny i ciepły, ale gdy weszła na patio, Cameron Thorpe, który wraz z matką spożywał śniadanie, rzucił jej wrogie spojrzenie, po czym bez skrępowania otaksował ją wzrokiem.

      Włożyła wyblakłe jasnoniebieskie dżinsy i jaskrawopomarańczowy podkoszulek z długimi rękawami, ozdobiony z przodu napisem „Pocałuj mnie, jestem żabą”. Długie czarne włosy opadały jej swobodnie na ramiona, jasnozielone oczy patrzyły bystro. Nie była tak piękna jak jej zmarła matka, ale miała subtelne rysy twarzy i perfekcyjną figurę, której zazwyczaj nie wahała się podkreślać. Dzisiaj z rozmysłem wybrała najdziwniejszy podkoszulek, jaki miała, licząc na to, że zdenerwuje Pana Konserwatywnego, i się nie zawiodła.

      – Zawsze tak się pani ubiera? – spytał.

      – Cóż, z wyjątkiem sytuacji, kiedy jestem nago – rzuciła ze swobodnym uśmiechem.

      Przyjrzała się bankierowi. Miał na sobie garnitur, białą koszulę i krawat. Założyłaby się, że w swojej szafie trzyma kilka takich jednakowo wyglądających garniturów.

      – Chcesz jeszcze jajecznicy? – zwróciła się do syna Lila.

      – Nie, dziękuję – odparł, nie spuszczając wzroku z Merlyn, gdy siadała za stołem, brała tost i nalewała sobie kawy.

      Spostrzegła, że jego twarz ma wyraziste rysy, nos jest niezwykle kształtny, a szczęka mocno zarysowana.

      – Ocenia mnie pan? Noszę spodnie w rozmiarze dziesięć, podkoszulek „M”. Bielizny dzisiaj nie włożyłam- poinformowała szeptem, nachylając się do Camerona.

      Twarz mu poczerwieniała, ciemne oczy rozbłysły.

      – Pani sposób bycia nie wydaje mi się ani trochę zabawny – osadził ją. – Ponadto nie życzę sobie, aby moja córka była narażona na wysłuchiwanie takich uwag.

      – Nie ma jej tu, podobnie jak innych dzieci – odparła Merlyn, przyglądając mu się uważnie. – Pani Thorpe wspomniała, że jest pan bankierem.

      – Jestem – rzucił takim tonem, jakby rozmowa z nią była męczarnią.

      – Ekscytujące. – Zdusiła ziewnięcie.

      – Gdzie pani kończyła studia? – spytał nieoczekiwanie.

      – Na Uniwersytecie Georgii – poinformowała go i upiła łyk kawy.

      – Jakaś specjalizacja?

      – Nie. Historia starożytna interesowała mnie na równi z innymi okresami.

      – Czy w takim razie może pani podjąć się tej pracy? – spytał szyderczo. – Ma pani jakieś referencje?

      – Zupełnie jakbym się znalazła w czasach hiszpańskiej inkwizycji – odcięła się Merlyn. – Pańska matka uznała moje kwalifikacje za wystarczające.

      – Rzeczywiście – poparła ją Lila i nachmurzyła się. – Cameron, nigdy bym nie przypuszczała, że potrafisz zachowywać się tak niegrzecznie w stosunku do gościa.

      – Ale też wcześniej nie mieliśmy takiego – podkreślił – gościa.

      – Jakie to smutne. – Merlyn uśmiechnęła się do niego promiennie. – I oto w końcu jestem.

      – Muszę zadzwonić. – Cameron wstał od stołu, mierząc Merlyn jawnie niechętnym wzrokiem. – Dobrze się składa, bo jeszcze pięć minut w towarzystwie Jane Eyre i zacznę się rozglądać za jakimś tępym narzędziem.

      – Podniecająca perwersja – prowokowała go dalej Merlyn. – Zwykle mężczyźni są ekstremalnie podnieceni, gdy do tego dochodzi. Jest jakaś szansa, że uwiedzie mnie pan nad jajecznicą?

      Lila pospiesznie przyłożyła serwetkę do ust.

      – Nawet gdybym był nastolatkiem z trądzikiem, nie wykazałbym się taką desperacją.

      – Serce panu pęknie, kiedy uświadomi pan sobie, z czego zrezygnował. – Merlyn rzuciła ostatnią uwagę, zanim wszedł do domu, zatrzaskując za sobą drzwi.

      Lila opuściła serwetkę i się roześmiała.

      – Biedny Cameron – powiedziała w końcu. – Zawsze taki dominujący w stosunku do kobiet.

      – Nie tym razem – oświadczyła z zadowoleniem Merlyn. – Jestem niezależna. Poza tym nie lubię mężczyzn.

      – Istnieje jakiś powód tej niechęci?

      – Narzeczony, który okazał się wysysającym krew wampirem. Zerwałam zaręczyny i usiłuję się pozbierać.

      – Przykro mi.

      – Mnie