Najważniejsze, że mój mąż zgodził się na ten pomysł.
– Czyli?
– To znaczy, że niedługo może będę w ciąży, a ojcem oficjalnie zostanie Grzesiek.
– Cieszę się. – Odetchnęła z ulgą. Kiedy usłyszała, że Kaśka nigdy nie przekona się, jak to jest trzymać w ramionach własne dziecko zrobiło się jej żal. Ona, mimo koszmarnych przejść miała czwórkę wspaniałych dzieci. Miała rodzinę, mimo, że była to rodzina rozbita… ale to nie miało znaczenia, najważniejsze było, że mieli siebie.
– Dlatego mówię, jeśli będziesz uparta, dasz radę. Czy przekonałam przyszłą panią prawnik do złożenia papierów?
– Myślę, że tak, – pokiwała głową, – potrzebuję tylko dużo samozaparcia. W końcu udowodnię wszystkim, że nie jestem tylko zastraszoną, pozbawioną własnego zdania i ambicji kobietą. Jestem też matką, a dla dzieci muszę być przykładem.
– No, – Kasia zadowolona z siebie wstała i zajrzała do szafki obok okna. Wyjęła stamtąd butelkę brzoskwiniówki, – teraz na dobry początek, wypijemy mały kieliszek Grześkowej nalewki.
Siedziały w kuchni prawie dwie godziny. Kaśka opowiadała problemach z brakiem dziecka, Basia zrewanżowała się opowieścią o swoim małżeństwie. Dopiero teraz Kaśka zrozumiała koszmar, jaki codziennie musiała przeżywać. Trudno było zrozumieć, że kogokolwiek stać na takie traktowanie żony i dzieci. Nie mogła pojąć, dlaczego rodzice się wycofali zamiast jej pomóc, ale Basia ich nie winiła. Doszła do wniosku, że poniosła konsekwencje swojego postępowania. Kaśka w rewanżu opowiedziała trochę o Rafale, z którym stale toczyła jakąś dziwną wojnę na sali sadowej ilekroć się tam spotkali. To chyba wtedy tak naprawdę zaprzyjaźniły się.
– Będę cię wspierać. – Basia uśmiechnęła się, kiedy w końcu Kaśka skończyła opowiadać, ile wysiłku kosztowało ją przekonanie Grześka, żeby poddał się badaniom. – Dziecko, wynagrodzi wszystko, co przeszliście, zobaczysz.
– Musimy trochę poczekać, lekarz dał listę, co powinnam robić i kiedy. Tak naprawdę, to Grzesiek nie ma nic do roboty… tylko ja i lekarz. Muszę brać leki przez trzy miesiące, dopiero wtedy będę mogła poddać się zabiegowi…
–Zaszłaś tak daleko… chyba się nie wycofasz?
– Nie ma takiej możliwości, – zaprzeczyła, – z wielu rzeczy mogę zrezygnować, ale z tego jednego nigdy.
– Wierzę, że się uda. Jesteś wyjątkową osobą i będziesz wspaniałą mamą.
– Dzięki. – Kasia wyciągnęła rękę i uściskała tą drobną kobietę siedzącą naprzeciwko.
– Muszę iść. – Baśka spojrzała na zegarek. – Obiecałam rodzicom, że do nich wpadnę. Mama opiekuje się Anią.
– Widzę, że bardzo pomagają. To dobrze.
– Rzeczywiście. Tylko jeszcze nic rodzicom nie powiedziałam, że planuję wrócić na studia, to taka niespodzianka.
– Powiedz im. W końcu będą musieli zając się wnukami, jak będziesz na uczelni.
– Najpierw złożę papiery, zanim zwątpię w słuszność tego, co robię.
– Nie poddawaj się lękom. Będziesz świetnym prawnikiem, pięć lat szybko minie.
– Wiesz dobrze, że pięć lat to dopiero początek. – Basia uśmiechnęła się.
– Pomogę ci, skoro zaczęłam i powiedziałam „a” muszę ciągnąć to dalej.
– Nic nie musisz, – Basia pokręciła głową, – ale dziękuję, że to robisz. Dzięki temu jest mi łatwiej.
– Nie ma o czym mówić. – Wzruszyła ramionami. – Chcę, to pomagam.
Basia wyszła, ale obiecała, że zadzwoni i powie, jak zareagowali rodzice, kiedy się dowiedzą, co chce zrobić. Kaśka została sama. Wyjęła z zamrażarki barszcz ukraiński i nastawiła zupę, obrała i pokroiła w kostkę cztery ziemniaki. Robiła to bardziej mechanicznie, głowę miała zaprzątniętą myślami o planowanym zabiegu i o nieznajomym dawcy. Ziemniaki zdążyły się ugotować, kiedy Grzesiek wrócił do domu.
– Jestem! – Zajrzał do kuchni i uśmiechnął się, ale w oczach brak było tego blasku, który tak kochała.
– Zaraz będzie obiad. – Odwróciła się i posłała w jego kierunku jeden z wypróbowanych czarujących uśmiechów. Do zupy wsypała odrobinę koperku i dodała śmietanę. Grzesiek usiadł przy stole i przyglądał się, jak kręci się przy kuchence.
– Co robiłaś? Tęskniłaś? – Spytał, kiedy postawiła przed nim talerz z parującą zupą.
– Nie zdążyłam! Baśka wpadła i uszczupliłyśmy zapas nalewek. Wypiłyśmy po kieliszku…
– Same? Oblewałyście coś, czy bez okazji?
– Zdecydowała, że wraca na studia.
– No proszę! – Spojrzał zaskoczony. – Widzę, że całkowicie zmienia życie. To dobrze. Szybko dochodzi do siebie po rozstaniu.
– Na nowym miejscu wszyscy szybciej odzyskują równowagę – postawiła na stole drugi talerz i usiadła obok – poza tym, rodzice jej pomagają i to jest chyba dodatkowa motywacja. Chce wszystkim wynagrodzić stracone lata. Zresztą za kilka dni jest sprawa rozwodowa, więc temat Bogdana ostatecznie się zakończy.
– To dobrze. Wydaje mi się, że wszystkie decyzje, które teraz podejmuje pozwalają jej nabrać większej pewności siebie… – Skrzywił się, zupa była gorąca i poparzył sobie podniebienie.
– Uważaj! – Zaczęła się śmiać widząc, co się stało. – Dopiero zdjęłam z gazu.
– Zauważyłem! – Sięgnął po butelkę wody mineralnej.
– Baśka, już zaczęła iść w dobrym kierunku. – Wróciła do przerwanego wątku.
Całe popołudnie i znaczną część wieczoru spędzili rozmawiając o tym, co się teraz może zmienić. Grzesiek bardzo się starał, żeby nie zobaczyła jak bardzo czuje się niepewnie, wiedział, że dla niej to ważna sprawa. W pracy zagrzebał się w pokoju i szukał informacji na ten temat w Internecie. Przez przypadek znalazł forum, które założyli mężczyźni w podobnej sytuacji. Każda historia była inna, ale wszyscy mieli podobne rozterki. Miał wrażenie, że tutaj go zrozumieją, chciał być wsparciem dla żony, ale sam czuł się jak dziecko we mgle. Nie chciał się jednak do tego przyznać. Przecież powinien być ostoją rodziny… a do tej pory miał wrażenie, że to zadanie przejęła na siebie Kaśka. Musiał to zmienić, chociaż nie wiedział jeszcze jak się do tego zabrać.
ROZDZIAŁ CZTERNASTY
Kaśka była podekscytowana i zdenerwowana. Na następny dzień, był wyznaczony termin zabiegu. Cały czas rozmawiała na ten temat z Baśką, Grześkiem i rodzicami. In vitro – ich jedyna nadzieja na dziecko, no i oczywiście odpowiedni dawca. Wszystko było uzgodnione, ale gdzieś na dnie czaił się lek, że coś może się nie udać. Nie, nie… nie może tak myśleć. Wszystko się uda, i za dziewięć miesięcy będzie mogła tulić w ramionach wymarzone dziecko. Basia bardzo ją wspierała, już nie przypominała zastraszonej kobiety sprzed kilku miesięcy. Odżyła, wzięła rozwód, pracowała, studiowała i bardzo wspierała Kaśkę w staraniach o dziecko. Teraz zapewniała, że rano pojedzie z nią do kliniki i tam zaczeka. Grzesiek musiał iść do pracy, była jakaś poważna awaria systemu i od kilku tygodni właściwie zamieszkał w biurze. Przynajmniej tak twierdził. Nie chcieli przekładać zabiegu na inny termin, to miało być właśnie jutro, dwunastego listopada.
– Przestań cały czas o tym myśleć!