Agnieszka Lingas-Łoniewska

Jesteś moja dzikusko


Скачать книгу

siostrzyczki – rzucił mój przyjaciel, jak zawsze widzący wszędzie powód do śmiechu.

      – Cześć, zdzwonimy się – odparłem.

      Popatrzyłem na Natalię, stojącą obok mnie z miną, z której nic nie mogłem wyczytać.

      – Jak zakupy? – zapytałem, ruszając w stronę parkingu.

      – Zakupy w porządku. To twoja dziewczyna? Chyba mnie nie lubi.

      – Dziewczyna, a co przez to rozumiesz?

      – No, tak powiedziała.

      – Marta mówi różne rzeczy, które postrzega tak, jak chce, ale nie jest powiedziane, że jest to zgodne z rzeczywistością. To, że czasami wyjdziemy gdzieś razem bądź wyjedziemy na narty, nie znaczy, że traktuję to jakoś… no wiesz… poważnie. Bliska koleżanka to już lepiej.

      – Zdecydowanie wygląda na to, że ona to postrzega inaczej, zresztą nie moja sprawa. Pewnie widzi we mnie rywalkę.

      – W tobie? Ha, ha, ha, no co ty?! – Kurczę, nie to miałem na myśli. – Nie, żebyś nie mogła, to znaczy nie wyglądała, to znaczy, gdyby nie to, że jesteśmy jak…

      – Dobra, nie pogrążaj się, wiem, że jesteśmy jak rodzeństwo i że Marta to zupełnie inna liga, mnie do niej daleko. Ale spoko, jakoś to przeżyję.

      Nie wiem, czy była zła, bo nie widziałem jej oczu.

      – Wiesz co, nie cierpię takich rozmów.

      – Nawet wiem dlaczego: bo najpierw powiesz, co myślisz, a potem myślisz, że mogłeś najpierw pomyśleć, zanim to powiedziałeś – stwierdziła i uśmiechnęła się.

      – Punkt dla ciebie. – Też się uśmiechnąłem, zadowolony, że nie jest jednak zła. Jakby mnie to coś obchodziło. A jednak tak było.

      Gdy wróciliśmy, Natalia poszła do mojej mamy pokazać jej swoje zakupy, a potem pojechały we dwie na cmentarz. Bardzo mi to było na rękę, bo musiałem trochę pomyśleć w spokoju i samotności. Co się działo wokół mnie? Co się działo ze mną?

      Zaczynałem dochodzić do wniosku, że lubię Natalię, wzbudzała we mnie dziwne, nieznane mi uczucia, jakiejś niespodziewanej bliskości czy czułości. Szlag by to trafił, jeszcze to mi potrzebne! Wytłumaczyłem sobie, że to wskutek tragedii, która ją spotkała, a także sytuacji, w jakiej nakryłem ją ostatniej nocy. W sumie nawet głaz by to ruszyło, a pomimo że byłem czasami nieco gburowaty, nie jestem przecież pozbawiony uczuć. Zostawiłem na razie te duchowo-uczuciowe rozmyślania i postanowiłem porozmawiać z Natą o tym, co czeka ją pierwszego dnia w szkole. Dostałem mnóstwo e-maili od ludzi z naszej uroczej placówki edukacyjnej z zapytaniem, czy to prawda, że pojawi się nowa dziewczyna, która jest moją siostrą. Siostrą!!! Jasny gwint! Widzę, że Marta i jej koleżanki nie próżnowały, do diabła!

      Usłyszałem, że Nata z mamą wróciły do domu, i gdy dziewczyna weszła na górę, zapukałem do drzwi jej pokoju.

      – Hej, możemy pogadać? – zapytałem.

      – Jasne, proszę, wejdź – odpowiedziała, zbierając w pośpiechu jakieś papiery. Na jej bladą twarz wypełznął rumieniec, jakbym przyłapał ją na jakimś przestępstwie.

      – Słuchaj, pewnie stresujesz się tym, że w poniedziałek idziesz do nowej szkoły, więc jeśli chcesz coś wiedzieć na temat ludzi albo czegokolwiek innego, to śmiało pytaj. – Uśmiechnąłem się zachęcająco.

      – Wiesz, sama nie wiem, może trochę się stresuję, pewnie ta szkoła różni się nieco od mojego krakowskiego liceum.

      Dziewczyno, nawet nie wiesz, jak bardzo…

      – No, pewnie tak, wiesz, mamy mnóstwo zajęć pozalekcyjnych, kółek zainteresowań… Jest chyba nawet sekcja decoupage’u, wiem, że to twoje hobby.

      – No to fajnie. – Natalia wyraźnie się ucieszyła. – A… ludzie? Jacy są? – zapytała po chwili z wahaniem.

      – Nnno wiesz, różni. Są typowe kujony, trzymający się na uboczu, są ślizgacze, czyli tacy, którzy prześlizgują się z klasy do klasy dzięki pieniądzom rodziców, są gwiazdy, są vip-y, sportowcy, cheerleaderki, pełen przekrój.

      Nie wspomniałem o szarych myszach, które chodzą opłotkami, i o tym, że wzorem amerykańskich filmów o zepsutej młodzieży każdy trzyma się ustalonej hierarchii: w szkole i poza nią, co oznacza, że na imprezy zapraszani są wybrani, a w klubie Mantra nie może się pokazać bez pozwolenia ktoś spoza loży.

      – Ach tak. Kurczę, jakbym oglądała „Gossip Girl” albo coś w tym klimacie. – Uśmiechnęła się lekko przerażona. – A ty, w jakiej jesteś grupie? Czekaj, niech zgadnę, pewnie należysz do gwiazd! – Teraz już się roześmiała.

      – Ja? Jestem poza wszelką klasyfikacją. – Zabrzmiałem nieco ponuro. – Słuchaj, jutro mnie nie będzie cały dzień, jadę z Radem do jego ojca do Poznania, wrócę późno. Jakbyśmy się nie widzieli, to bądź w poniedziałek gotowa dwadzieścia po siódmej, pojedziemy razem do szkoły.

      – Wiesz, nie musisz… – zaczęła.

      – Nie ma dyskusji, przecież chodzimy razem do szkoły, no nie, siostro? – Mrugnąłem i uśmiechnąłem się krzywo.

      Spojrzała na mnie tak jakby z żalem.

      – No tak, zatem do poniedziałku.

      Wyszedłem od niej i zamknąłem się w moim pokoju. Nie wiem, o co chodziło, może głupio wyszło z tą siostrą, ale chciałem, żeby poczuła się bardziej pewnie, nie wiem, rodzinnie. Co się ze mną działo? Rzucałem jakieś głupie teksty… Zaraziłem się od Rada czy co? Pokręciłem głową i włączyłem muzykę. Dźwięki nowej płyty Offspring rozległy się w pokoju. Nagle zadzwoniła moja komórka, na wyświetlaczu pojawiła się uśmiechnięta twarz Marty.

      – Halo – odebrałem.

      – Hej, skarbie, to ja! – Głos mojej dziewczyny ociekał słodyczą.

      – No przecież widzę… i słyszę. Co tam?

      – Nic, chciałam zapytać, czy może wyszlibyśmy dzisiaj gdzieś na miasto? Ostatnia sobota przed szkołą, wiesz, trzeba wykorzystać.

      – Nie dam rady, jestem już w łóżku, jutro z samego rana zawożę Rada do Poznania na spotkanie z ojcem.

      – Skoro jesteś już w łóżku, to może spędzimy ten wieczór w inny sposób? – powiedziała pociągającym szeptem Marta.

      Akurat średnio mi były w głowie wieczorne wizyty Marty w moim łóżku, z Natką po drugiej stronie korytarza.

      – Daj spokój, przecież jest już późno, poza tym wiesz, że wiele się u mnie w domu zmieniło – powiedziałem może zbyt ostro.

      – No właśnie nie wiem, co się zmieniło, bo nawet ze mną nie porozmawiałeś na ten temat.

      – Mam teraz jakby siostrę, młodszą zresztą.

      – I co? Musisz ją usypiać czy co? A poza tym co twoim rodzicom odbiło, żeby adoptować prawie dorosłą dziewczynę? – zapytała z przekąsem.

      – Pozwól, że to oni będą decydować, kogo i w jakim wieku chcą adoptować. A poza tym Nata to jakby rodzina, córka nieżyjącej przyjaciółki mojej matki. I już, koniec bajki!

      – Okej, okej, rozumiem, czemu się unosisz? Jesteś czasami taki narwany!

      – A, i jeszcze jedno, liczę na ciebie w poniedziałek! Nata będzie w twojej klasie. Jeśli chcesz, żebyśmy poszli razem na imprezę do Barta, to mam nadzieję, że odpowiednio ją wprowadzisz do towarzystwa. –