to miałeś, lubiłeś się dręczyć różnymi rzeczami. Potem te twoje niebezpieczne wyprawy, psychologia mówi, że dążenie do autodestrukcji także jest masochistyczne. Ty naprawdę masz problem. A może tak naprawdę chodzi ci o coś innego, braciszku?
– O co? – Tomasz się zainteresował.
– O zemstę. Starasz się odgrywać przede mną tego dobrego, bardziej wyrozumiałego z naszej dwójki, który próbuje mimo wszystko scalić rozbitą rodzinę Halickich do kupy. Zbudować coś na tych zgliszczach. Ale tak naprawdę nienawidzisz rodziców i tej kobiety równie mocno jak ja, a nawet bardziej, a teraz masz wyjątkową okazję, żeby odpłacić pięknym za nadobne. Pokazać, kto tu rządzi.
– O, czyżby? – mruknął Tomasz, a złośliwy uśmieszek przemknął mu przez usta.
– Tak – Eleonora zbliżyła się do baru i nalała sobie kolejny kieliszek wina. – Naszego ojca najmniej to oczywiście obejdzie, ale matkę na pewno dotknie. Sprowadzenie pod jej dach tego dziecka to prawdziwe mistrzostwo świata. Nie mówiąc o tym, jak wścieknie się tamta rodzina.
– Oczywiście. Nie dość, że dostaną figę z makiem, to jeszcze stracą dziecko. Genialne posunięcie. Będą się ciskać z bezsilnego gniewu, bo myśleli, że mają zakładnika, na którym się dorobią, a tu taka niespodzianka – roześmiał się Tomasz, podnosząc swój kieliszek.
– I wszystko to robisz, rzecz jasna, w trosce o jej przyszłość i dobry start, prawda? – głos Lory nie wyrażał żadnych emocji.
– Jasne, przecież zależy mi na szczęściu tej małej. A także na trzymaniu pod kontrolą rodziny Ady Bielskiej, żeby nam nie bruździła. Siostrzyczko, to się może okazać tańsze i pewniejsze niż płacenie im i zmuszanie do podpisywania ugody. Mówiłem o zakładniku – teraz my go będziemy mieli, zupełnie jak w średniowieczu, gdy władca musiał wysłać na dwór wrogiego króla swego syna jako gwarancję pokoju.
– Jesteś perfidny – Lora pokręciła głową.
– Chyba nie podejrzewałaś, że obudziły się we mnie jakieś uczucia do dzieciaka? Nie jesteś na tyle niepoważna. Chciałem sprawdzić, czy dla tak przebiegłej osoby, jak ty, moja argumentacja będzie przekonująca. Czy uzasadnienie, że staram się o opiekę nad dzieckiem, bo leży mi na sercu jego szczęście, nie wyda się grubymi nićmi szyte i sądy nie zaczną się w tym dopatrywać czegoś brzydkiego.
– Sądy są przychylne dla tych, którzy mają pieniądze – przypomniała mu Lora. – Zawsze miej to na uwadze. Mimo wszystko uważam, że lepiej by było usunąć dziecko z naszego życia raz na zawsze i nie bawić się w żadne układy z tamtą rodziną. Dać tej opiekunce coś na odczepne i zamknąć sprawę.
– Naprawdę nie ciekawi cię, jak to wszystko może się zakończyć? Ada Bielska ukrywała to dziecko przed nami, miała najwyraźniej powody sądzić, że będziemy próbowali je wydrzeć z jej zakochanych rąk. I teraz jest wreszcie okazja, by zrealizować ten plan. Co prawda, żadne z zainteresowanych – ani ojciec, ani ona – już tego nie doświadczy, ale przynajmniej zagram na nerwach naszej drogiej mamusi.
– Tak, matka na pewno się wścieknie. Ona nienawidzi Ady w zupełnie niezwykły sposób – powiedziała Lora, wzruszając ramionami.
– To jej obsesja od lat. Gdy ta dziewczyna się z nią skontaktowała, ta córka Bielskiej, matka najpierw wpadła w panikę, a potem wręcz w euforię. Nagle po śmierci Ady i ojca znalazła kolejną osobę, której mogła nienawidzić – Agatę Niemirską we własnej osobie.
– Matka jest szurnięta, powinno się ją zamknąć – wydęła usta Lora.
– Wszystko z czasem, droga siostro.
– Żeby tylko nie zrobiła sobie lub komuś czegoś złego, bo będziemy mieć tylko kłopoty – dodała Eleonora, rzucając okiem na telefon. Jej asystent dzwonił już kilka razy. Należało się zbierać, sprawy zawodowe czekały i tak poświęciła bratu oraz tej całej niesmacznej historii więcej czasu, niż zamierzała.
– Muszę niedługo jechać. Zaczynam za parę dni nowy film, już się kręci ten kołowrotek, agent bez przerwy wydzwania…
– Jasne. Chcę tylko wiedzieć, czy w tej sprawie zostawiasz mi carte blanche?
Lora popatrzyła na niego chwilę w milczeniu, jakby ważąc wszystkie za i przeciw, a potem niechętnie skinęła głową.
– Dobrze. Proszę cię tylko o jedno – nie rób niczego głupiego. Ciągle uważam, że powinny wziąć pieniądze. – To ostatnie słowo wymówiła z tak wyraźnym lekceważeniem, że oboje wybuchnęli zgodnym śmiechem.
– Obiecuję ci, że nie zrobię niczego, czego ty byś nie zrobiła – zapewnił ją Tomasz. Złośliwy uśmieszek ciągle nie schodził mu z twarzy.
Przez lata miał pretensje do ojca, który torpedował większość jego pomysłów lub je po prostu wyśmiewał, nazywając go obibokiem i fantastą. Cezary Halicki nie rozumiał potrzeby samorealizacji, choć sam nie ograniczał się pod tym względem. On jednak sam na to wszystko zarabiał i odniósł finansowy sukces, a jego syn tylko korzystał ze zdobytego majątku. Tomasz przez długi czas zastanawiał się nad tym, jak dokuczyć ojcu, i wielką przykrość sprawiał mu fakt, że się już to nie uda. Oczywiście, przechwycenie wszystkich firm było pewną rekompensatą za lata upokorzeń, ale tutaj musiał się liczyć ze zdaniem Lory, która także lubiła wtrącać swoje trzy grosze i nie zawsze się z nim zgadzała.
Siostra jednak skinęła tylko głową i pocałowała go w czoło. Poczuł przeszywający dreszcz. Zwykle tak robiła, gdy byli mali, rodzice się kłócili, a ona chciała go uspokoić. Tak było w epoce, gdy w życiu Cezarego pojawiła się Ada i matka starała się walczyć z rywalką. Tomasz zapamiętał ten czas jako niekończące się pasmo łez i histerii matki, awantur i wyrzutów ze strony ojca. I te kojące gesty Eleonory, które mimo wszystko były podszyte ogromnym strachem i niepewnością jutra. Siostra czuła się za niego odpowiedzialna, a mimo wszystko sama obawiała się, jak potoczą się ich dalsze losy w tym domu…
Teraz, w Cieplicach, rozmawiając znowu przez telefon z Lorą mocno poirytowaną faktem, że muszą wracać do tematu dziecka Ady, przypominał sobie to wszystko w najdrobniejszych szczegółach. Zadzwonił do siostry właściwie tylko po to, by uspokoić ją, że wszystko idzie zgodnie z planem. Wyczuł jednak, że wciąż nie jest przekonana do jego strategii działania.
Eleonora myliła się. To on musiał zadbać o to, by rodzina Halickich stanowiła monolit. A w każdym razie sprawiać takie wrażenie. Zrobił już pierwszy krok. Zmusił rozhisteryzowaną Sylwię do racjonalnych zachowań, czyli żeby zaczęła go słuchać. Był zdziwiony, jak łatwo matka mu się podporządkowała. Oczywiście wiedział, że z Lorą jest to niemożliwe. Nie zastraszy jej ani nie przekupi. Musiał negocjować, jeżeli chciał mieć siostrę po swojej stronie. Bardzo mu zależało na jej aprobacie, udawał więc, że gra w jej grę. Uzgadnia z nią każdy krok i postępuje zgodnie z nakreślonym wcześniej planem. Dziecko Ady i Cezarego jest w końcu tylko pionkiem w tej grze, i to zupełnie nieznaczącym.
Miał przy tym nadzieję, że ich wszystkich wykiwa. Pozostawało mu czekać na telefon od Agaty Niemirskiej, który wprawi cały mechanizm w ruch. Chciał, żeby wydarzyło się to jak najszybciej, bo nie należał do osób cierpliwych, a Cieplice nie stanowiły dla niego żadnej atrakcji.
Warto było jednak trochę pocierpieć, by osiągnąć zamierzony cel. Skoro wkroczył na drogę, która miała zaprowadzić do realizacji wymarzonego od lat planu, mógł się trochę pomęczyć. Odbije to sobie przy innej okazji…
8
Gdy tylko następnego dnia rano przyjechały gazety, Agata wybrała się na spacer po łąkach, szukając