Дэн Браун

Początek


Скачать книгу

href="#litres_trial_promo">Rozdział 56

      Rozdział 57

      Rozdział 58

      Rozdział 59

      Rozdział 60

      Rozdział 61

      Rozdział 62

      Rozdział 63

      Rozdział 64

      Rozdział 65

      Rozdział 66

      Rozdział 67

      Rozdział 68

      Rozdział 69

      Rozdział 70

      Rozdział 71

      Rozdział 72

      Rozdział 73

      Rozdział 74

      Rozdział 75

      Rozdział 76

      Rozdział 77

      Rozdział 78

      Rozdział 79

      Rozdział 80

      Rozdział 81

      Rozdział 82

      Rozdział 83

      Rozdział 84

      Rozdział 85

      Rozdział 86

      Rozdział 87

      Rozdział 88

      Rozdział 89

      Rozdział 90

      Rozdział 91

      Rozdział 92

      Rozdział 93

      Rozdział 94

      Rozdział 95

      Rozdział 96

      Rozdział 97

      Rozdział 98

      Rozdział 99

      Rozdział 100

      Rozdział 101

      Rozdział 102

      Rozdział 103

      Rozdział 104

      Rozdział 105

      Epilog

      Podziękowania

      Pamięci mojej matki

      Musimy zrezygnować z planów na życie, żeby przeżyć to, co naprawdę nas czeka.

Joseph Campbell

      Wszystkie wspomniane w tej powieści dzieła sztuki, budynki, miejsca oraz wszystkie przytaczane w niej prace i badania naukowe są autentyczne.

      Prolog

      Stary wagonik kolei zębatej z trudem piął się pod górę. Edmond Kirsch błądził wzrokiem wzdłuż poszarpanej linii szczytu. Zbudowany na zboczu potężny kamienny klasztor zdawał się wisieć w powietrzu jakby cudem zespolony z pionowymi skałami urwiska.

      To katalońskie sanktuarium przez ponad czterysta lat opierało się niepowstrzymanej sile grawitacji, mimo upływu czasu niezmiennie wypełniając misję, dla której je zbudowano: izolować mieszkańców od współczesnego świata.

      „Jak na ironię, to oni pierwsi poznają prawdę” – pomyślał Kirsch, zastanawiając się, jak zareagują jego rozmówcy. Historia uczy, że najniebezpieczniejsi są właśnie kapłani, zwłaszcza gdy ktoś zagraża ich bóstwu. „A ja przecież zamierzam wetknąć rozżarzoną włócznię w gniazdo szerszeni”.

      Gdy pociąg dotarł na szczyt, Kirsch dostrzegł samotną postać oczekującą go na peronie. Wychudzony mężczyzna o pokrytej zmarszczkami twarzy był ubrany w prostą sutannę i biskupią piuskę. Kirsch rozpoznał kościstą twarz, którą widywał wcześniej tylko na zdjęciach, i poczuł przypływ adrenaliny.

      „Valdespino wita mnie osobiście!”

      Biskup Antonio Valdespino należał do najbardziej wpływowych ludzi w Hiszpanii, nie tylko jako przyjaciel i zaufany doradca samego króla, lecz także jako jeden z najzagorzalszych zwolenników konserwatywnych wartości katolickich i tradycyjnych standardów politycznych Hiszpanii.

      – Pan Edmond Kirsch, prawda? – zapytał, gdy tylko gość wysiadł z wagonu.

      – Do tego zarzutu się przyznaję – odparł Kirsch, z uśmiechem ściskając dłoń swojego gospodarza. – Dziękuję, że zgodził się ksiądz zorganizować to spotkanie.

      – To ja dziękuję, że pan o nie poprosił. – Głos biskupa brzmiał silniej, niż Kirsch oczekiwał. Był dźwięczny i przenikliwy jak bicie dzwonu. – Nieczęsto naukowcy proszą nas o konsultację, zwłaszcza tacy o pańskiej pozycji. Tędy, proszę.

      Biskup ruszył wzdłuż peronu i jego sutanna zatrzepotała na zimnym górskim wietrze.

      – Muszę wyznać, że wygląda pan inaczej, niż sobie wyobrażałem – powiedział Valdespino. – Spodziewałem się naukowca, a pan przypomina raczej… – zawahał się, z lekką pogardą zerkając na elegancki garnitur K50 od Kitona i brązowe buty marki Barker –