ma szesnaście lat. – Charlie nie przerywała nagrywania. – Pojadę z nią waszym wozem. Możecie ją aresztować i…
– Każcie jej przestać – powiedział Jonah. To on butem przyciskał głowę Kelly Wilson do ziemi. – Ona jest gorsza od jej przeklętego ojca.
– Dajcie jej porcję lodów – zasugerował Al Larrisy.
– Jonah, zdejmij but z jej głowy – powiedziała Charlie, po kolei filmując twarze każdego z nich. – Jest odpowiedni sposób postępowania. Wszyscy go znacie. Nie stwarzajcie powodu, przez który ta sprawa już na wejściu będzie przegrana.
Jonah docisnął but tak mocno, że zmusił Kelly do rozwarcia szczęk. Krew leciała jej z ust. Aparat korekcyjny uszkodził skórę po wewnętrznej stronie policzka.
– Widzisz tę martwą dziewczynkę? Widzisz, gdzie dostała?
– A jak myślisz? – odpowiedziała Charlie pytaniem na pytanie, ponieważ miała na rękach krew tej małej.
– Bardziej się przejmujesz tą przeklętą morderczynią niż dwiema niewinnymi ofiarami.
– Dość tego. – Greg próbował wyrwać jej telefon. – Wyłącz to.
Charlie odsunęła się i filmowała dalej.
– Wsadźcie nas obie do radiowozu. Zabierzcie nas na komisariat i…
– Daj mi to. – Greg znowu sięgnął po jej telefon.
Charlie próbowała się uchylić, ale był szybszy. Wyrwał jej aparat i cisnął na podłogę. Charlie schyliła się, żeby go podnieść.
– Zostaw to – warknął Greg.
Charlie nie posłuchała.
Bez ostrzeżenia Greg wymierzył jej cios łokciem w nasadę nosa. Głowa Charlie odskoczyła i uderzyła w szafkę. Ból był straszny. Miała wrażenie, jakby bomba wybuchła gdzieś w niej, w jej twarzy. Otworzyła usta i zakasłała krwią.
Nikt się nie ruszył.
Nikt nie powiedział ani słowa.
Charlie przyłożyła dłonie do twarzy. Krew ciekła z nosa jak z kranu. Była ogłuszona. Greg wyglądał na oszołomionego. Uniósł ręce, jakby mówił, że tego nie chciał. Ale to się stało. Charlie zatoczyła się i przewróciła o własne nogi. Greg wyciągnął ręce, żeby ją złapać. Nie zdążył.
Ostatnie, co zobaczyła, padając na ziemię, to sufit wirujący jej nad głową.
ROZDZIAŁ TRZECI
Charlie siedziała na podłodze w pokoju przesłuchań z głową wciśniętą w kąt. Nie miała pojęcia, ile czasu minęło od chwili, gdy znalazła się w komisariacie. Co najmniej godzina. Ciągle była skuta. Ciągle miała zwitek papieru toaletowego wetknięty w złamany nos. Szwy z tyłu czaszki swędziały ją i drapały, głowa pulsowała. Widziała jak przez mgłę, żołądek podchodził do gardła. Została sfotografowana, pobrano jej odciski palców. Nadal miała na sobie to samo ubranie. Dżinsy były upstrzone ciemnymi plamami zaschłej krwi, koszulkę z logo Duke Blue Devils pokrywał taki sam wzór. Na rękach miała zakrzepłe krwawe smugi. W celi, do której ją wprowadzono, by mogła skorzystać z toalety, z brudnego kranu leciała tylko strużka zimnej, na dodatek brązowej wody.
Dwadzieścia osiem lat temu ubłagała pielęgniarki w szpitalu, żeby pozwoliły jej wziąć kąpiel. Krew Gammy wgryzła się jej w skórę. Wszystko się lepiło. Charlie nie zanurzała się w ciepłej wodzie od chwili pożaru domu. Chciała poczuć otulające ją ciepło, patrzeć, jak krew i drobinki kości odpływają niczym zły sen ulatujący z pamięci.
Tak naprawdę nic nie uleciało. Czas po prostu złagodził kanty.
Westchnęła cicho, oparła skroń o ścianę, zamknęła oczy. Pod powiekami miała obraz martwej dziewczynki leżącej na szkolnym korytarzu, bladą jak kreda buzię, rękę wyślizgującą się bezwładnie z jej dłoni tak samo jak ręka Gammy.
Dziewczynka nadal leżała na zimnym korytarzu obok pana Pinkmana. Oboje nie żyli, a ich ciała były poddane ostatniemu aktowi niesprawiedliwości. Miały tak leżeć – nieosłonięte, wystawione na widok publiczny – podczas gdy wokół nich kręcili się ludzie. Tak działał wydział zabójstw. Nikt niczego nie ruszał, nawet dziecka, nawet ulubionego trenera, póki każdy centymetr miejsca zbrodni nie został obfotografowany, skatalogowany, zmierzony, przedstawiony w formie schematu, zbadany i sprawdzony.
Charlie otworzyła oczy.
Dobrze znała ten stan: obrazy, których nie można wyrzucić z pamięci, ciemne miejsca, do których uparcie powracał jej mózg, jakby wpadł w pętlę czasu.
Oddychała ustami. Nos pulsował boleśnie. Ratownicy stwierdzili, że nie jest złamany, ale Charlie im nie ufała. Chociaż miała na głowie szwy, policjanci kryli się wzajemnie, raportując zgodnie, że Charlie była wrogo do nich nastawiona, że sama nadziała się na łokieć Grega, a telefon uległ zniszczeniu, gdy przypadkowo na niego nadepnęła.
Telefon Hucka.
Pan Huckleberry powtórzył wielokrotnie, że telefon i jego zawartość należą do niego. W ich obecności usunął nawet z pamięci aparatu nagranie zrobione przez Charlie.
Kiedy to się działo, Charlie nie była w stanie kręcić głową. Zrobiła to teraz. Bezpodstawnie zrobili zdjęcie Huckowi, a on wziął ich stronę. Widziała takie zachowanie niemal w każdej jednostce policji, z jaką miała do czynienia.
Bez względu na wszystko ci faceci zawsze kryli się nawzajem.
W otwartych drzwiach stanął Jonah. Przyniósł dwa składane krzesła. Puścił oko do Charlie, zadowolony, że trzyma ją pod kluczem. Takim samym sadystą był w liceum. Mundur tylko usankcjonował jego skłonności.
– Chcę się widzieć z moim ojcem – powiedziała. Powtarzała to zdanie za każdym razem, gdy ktoś wchodził do pokoju przesłuchań.
Jonah znowu puścił do niej oko i ustawił krzesła po obu stronach stołu.
– Mam prawo do adwokata.
– Właśnie rozmawiałem z nim przez telefon. – To zdanie nie padło z ust Jonaha, lecz Bena Bernarda, zastępcy prokuratora okręgowego. Ledwie na nią spojrzał, rzucając teczkę na stół i siadając na krześle. – Rozkuj ją – polecił Jonahowi.
– Mam przyczepić jej smycz do stołu? – zapytał Jonah.
Ben posłał mu groźne spojrzenie, po czym poprawił krawat.
– Powiedziałem, żebyś zdjął mojej żonie te cholerne kajdanki. Natychmiast.
Wypowiedział te słowa podniesionym głosem, ale nie krzyczał. Ben nigdy nie krzyczał, a przynajmniej nie zrobił tego ani razu w ciągu osiemnastu lat ich znajomości.
Jonah zakręcił kluczykami na palcach, dając do zrozumienia, że zrobi to na własnych warunkach. Odczekał jeszcze chwilę, po czym rozpiął kajdanki i zerwał je brutalnie z nadgarstków Charlie, ale zamiar zadania jej bólu się nie powiódł, ponieważ Charlie była tak odrętwiała, że nic nie poczuła.
Jonah wyszedł, trzaskając drzwiami.
Charlie słuchała, jak echo tego dźwięku odbija się o betonowe ściany. Została na podłodze. Czekała na jakąś żartobliwą uwagę Bena, choćby na cytat z Dirty Dancing: „nikt nie będzie sadzał Baby w kącie”. Ponieważ jednak Ben miał na głowie dwie ofiary zabójstwa w szkole, aresztowaną nastoletnią zabójczynię i niedoszłą samobójczynię w jednej osobie oraz siedzącą w kącie żonę pokrytą zakrzepłą krwią, Charlie odnalazła pocieszenie w sposobie, w jaki uniósł brodę i wskazał jej krzesło po drugiej stronie stołu, sugerując,