K.N. Haner

Na szczycie. Nieczysta gra


Скачать книгу

cudowną rodzinę i naprawdę im zazdrościłam, że mieli czwórkę dzieci. Chyba też bym chciała mieć dużą rodzinę. Cudownie jest usiąść do stołu w dużym gronie. W sumie to już ze wszystkimi tworzyliśmy jedną wielką rodzinę, ale chciałabym z Sedem mieć taką naszą małą… malutką rodzinkę. Małego Sedricka z dołeczkami i szmaragdowymi oczami, malutką Reb z moimi kośćmi policzkowymi i niebieskimi oczkami. Kupować malutkie, słodkie ubranka i buciki, mebelki i grzechotki. Boże! Od tych ciąż naokoło sama zaczynałam wariować. Jeśli w najbliższym czasie nie zajdę w ciążę, stanie się to chyba moją obsesją. Plaster odkleiłam już jakiś czas temu, ale nadal nic. Zamierzałam zrobić test po naszym tygodniu miodowym i miałam nadzieję, że zobaczę na nim dwie kreseczki. Zaczęłam sobie wyobrażać, jak mówię Sedowi, że będziemy mieć dziecko. Jego cudowną, wzruszoną minę i to, jak chwyta mnie w ramiona z radości. Jak ogłaszamy to całemu światu. Szczęście naszych ojców, którzy zostaną dziadkami, radość chłopaków z zespołu, Treya, Taylera i dziewczyn.

      – Co tam, skarbie? – wyszeptał mi do ucha Sed, gdy staliśmy na tarasie widokowym, czekając, aż samolot Briana zacznie kołować.

      – A, tak się rozmarzyłam… – Westchnęłam i uśmiechnęłam się szeroko.

      – O czym? – Objął mnie mocno od tyłu i położył głowę na moim ramieniu.

      – Wyobrażałam sobie moment, jak mówię ci, że jestem w ciąży – odpowiedziałam, a stojący obok nas Nicki i Alex aż krzyknęli z radości.

      – Reb, nie chwaliłaś się! – Pierwszy podszedł Nicki.

      – Dark, weź nie pij tyle, bo się głuchy robisz! – Sed trącił go żartobliwie, bo najwidoczniej razem z Alexem usłyszeli tylko ostatnią część zdania.

      – Nie jesteś w ciąży? – spytał dla pewności Alex.

      – Jeszcze nie… – odpowiedziałam, patrząc na nich.

      – Ale pracujemy nad tym bardzo intensywnie! – dodał Sed i ponownie objął mnie w pasie.

      – Wiecie, co wam powiem? – odezwał się Nicki, chcąc przekazać nam jakąś swoją mądrość życiową.

      Od razu zachciało mi się śmiać.

      – No, słuchamy! – Sed wywrócił oczami, również rozbawiony.

      – Rok temu żaden nie miał ani laski, ani dzieci, a teraz? Ty, stary, masz hot żonę, Walter żonkę i dziecko w drodze, Alex dowiedział się, że ma syna, Simon ma córkę i woli kutasy… – Nicki podrapał się po głowie, bo chyba nadal to do niego nie docierało. – Ja się zakochałem w Sandrze… No chyba tak miało być, co nie? – Patrzył na nas, jakby szukał odpowiedzi.

      – Zapomniałeś dodać, że Sandra to siostra Waltera, a jego żonka to moja siostra… – wtrącił Sed.

      – To już w ogóle patologia! – dodał Alex i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

      – Patologia czy nie, najważniejsze, że ze sobą wytrzymujemy, a ja jeszcze nikogo nie zabiłem! – Sed wybuchnął swoim szyderczym śmiechem, a ja przytuliłam się do niego.

      – Skoro zniosłeś fakt, że Erick zapylił ci siostrę, to chyba nic gorszego stać się nie może – stwierdził Nicki.

      – Bez przesady. To wybór Ericka i Jess, że są razem! – wtrąciłam lekko oburzona. Wkurzało mnie, że robią z Seda tyrana w takich sprawach. No zdenerwował się, i co z tego? Najważniejsze, że teraz wszystko było dobrze. No, prawie dobrze…

      – Oj, mała, to są żarty, a my znamy Seda trochę dłużej niż ty i wiemy, jaki potrafi być wkurwiony, gdy coś jest nie po jego myśli. – Alex objął mnie, widząc moją minę.

      – Ale ja doskonale wiem, jak potrafi zachować się mój mąż. – Spojrzałam na Seda i uśmiechnęłam się. – I kocham go za to jeszcze bardziej!

      – No i to się nazywa lojalna żona! – Sed odepchnął Alexa i wziął mnie w ramiona.

      – Wiecie, że chyba też bym się chciał ożenić – powiedział nagle Alex.

      Spojrzeliśmy na niego zaskoczeni.

      – Serio? – spytał z niedowierzaniem Nicki.

      – Myślę, że tak. Lilly jest matką mojego syna, kocham ją, mimo że było między nami różnie. A teraz, gdy wszystko się wyjaśniło… Myślisz, Reb, że to dobry pomysł? – zwrócił się do mnie.

      Cholera, no i co ja miałam mu powiedzieć? Przecież specjalistką w związkach to ja nie byłam.

      – Nie wiem, Alex. Jeśli tak czujesz, to się jej oświadcz… – odpowiedziałam wymijająco.

      – Ale ona chyba nie chce. Jest jej dobrze tak jak teraz, a ja nie chcę się zbłaźnić. – Alex skrzywił się słodko, a ja się uśmiechnęłam.

      – Alex, teraz jesteśmy w trasie. Daj sobie spokój, aż wrócimy – wtrącił się głos rozsądku, czyli Sed.

      – No w sumie… Nie będziemy po raz kolejny przerywać trasy na ślub. Tylko menedżer może mieć taki kaprys! – Alex puścił mi oczko i spojrzał na Lilly, która stała kawałek dalej i pokazywała startujący samolot ich synkowi.

      – W końcu to ja płacę! Załatwiłem inne terminy koncertów? Załatwiłem, więc macie siedzieć cicho i nie pieprzyć głupot! – powiedział Sed i spojrzał na zegarek. – Mała, my się musimy zbierać, bo mamy kilka spraw do załatwienia.

      – O której lecimy? – spytałam.

      – O ósmej wieczorem, ale musimy jeszcze podjechać w jedno miejsce i się spakować.

      – Sed, więc ty będziesz z nami dopiero za tydzień, a nasz samolot ciągle nieaktualny? – zapytał Nicki, gdy skierowaliśmy się do wyjścia.

      – Tak. W niedzielę do was przylecimy, Reb zostanie na jeden koncert i wróci, a ja nie. Samolot to porażka, wyrzucone pieniądze. Gdybym wiedział, że to tyle problemów, nie zdecydowałbym się. Ale bezpieczeństwo najważniejsze. Jak tylko go naprawią, zaraz sprzedam.

      – No trudno. Ale ja pierdolę, przecież bez ciebie to będzie jakiś kataklizm… – stwierdził Alex.

      – Musicie sobie poradzić. Telefonu nie odbieram i mam w dupie problemy aż do następnej niedzieli. – Sed objął mnie mocno i całował po włosach.

      – Tak! Do niedzieli jest cały mój! – wtrąciłam, grożąc chłopakom palcem, by nam za bardzo nie przeszkadzali.

      – A my sobie wpadniemy do was z Treyem! – Simon podbiegł i wskoczył Sedowi na plecy, prawie nas przewracając.

      Sed zrzucił go i jak zawsze zaczęli się głupio przepychać. Wywróciłam oczami i szłam dalej. No jak dzieci!

      – A niby po co? – spytałam po chwili, ciekawa.

      – No jak: po co? – zaśmiał się Trey, wyprzedzając nas wszystkich.

      – To chyba ode mnie zależy, prawda? – Zrobiłam naburmuszoną minę i spojrzałam na Simona, który za wszelką cenę chciał mnie bzyknąć. No co za facet! Za punkt honoru sobie to wziął czy co? Miał chorą wyobraźnię, a jego poziom zboczenia przekraczał wszelkie normy. Czasami naprawdę się zastanawiałam, czy przypadkiem nie powinien się leczyć.

      – I ode mnie! – dodał Sed.

      – Jak wy się tak będziecie zastanawiać, to ja się nigdy, kurwa, nie doczekam! – powiedział oburzony Simon, a chłopcy wybuchnęli śmiechem.

      – Cierpliwość jest cnotą! – Objęłam tego zboczeńca i również się zaśmiałam.

      –