K.N. Haner

Na szczycie. Nieczysta gra


Скачать книгу

albo ile trójkątów zaliczyłem! – odpowiedział Sed i od razu do mnie podszedł. – Mała, to przeszłość…

      – Oj, wiem, że przeszłość! – Próbowałam się opanować. To było pewnie z piętnaście lat temu i nie ma czym się przejmować.

      – Reb, ale spójrz z innej strony – dodał Simon. – Gdyby nie te wszystkie laski przed tobą, Sed nie miałby takich umiejętności, jakie teraz trenuje na tobie! – Wyszczerzył się głupio, a Sed popchnął go, by się już zamknął.

      – Trenować to ty będziesz sprint za autobusem, jeśli za chwilę nie zamkniesz mordy! – warknął na niego, bo zaczynał przesadzać.

      Ich dogryzanie było fajne, ale do czasu. Temat kobiet w życiu Sedricka zawsze będzie dla mnie drażliwy i bolesny… Nic na to nie mogłam poradzić, na szczęście Sed to zrozumiał i trzymał moją stronę.

      – Dobra, Simon, spokój! Bo się zaraz zagalopujesz – interweniował również Trey, widząc, że lekko się wkurzyłam.

      – Mała, przecież to tylko żarty. – Alex objął mnie, bym wyluzowała.

      – Wiem. – Uśmiechnęłam się, by nie myśleli, że się gniewałam.

      Trudno długo się na nich wkurzać. Zwłaszcza na Simona, który był dupkiem do potęgi entej, ale wiedziałam też, jaki potrafił być kochany i słodki. Zwłaszcza gdy spędzał czas z Charlotte i Treyem. Zawsze, kiedy przesadzał, wyobrażam go sobie z małą na rękach, by go nie zamordować. To pomagało!

      Wyszliśmy całą zgrają z lotniska. Niestety przy samym wyjściu chłopaków poznali fani i oblegli ich na dobre dwadzieścia minut. Ja i Lilly stanęłyśmy z boku, by nie przeszkadzać. Wkurzyłam się jednak, bo ktoś zaczął i nam robić zdjęcia. Nie miałam ochoty znaleźć się na jakimś portalu, a przecież nikt nas nie pytał o zgodę na publikację. Lilly też się zdenerwowała, zwłaszcza że fotografowali jej syna. Prywatność to jednak ważna sprawa. Sed na szczęście to zauważył i grzecznie poprosił o niefotografowanie nas. Jeszcze większym zaskoczeniem było dla mnie, gdy ci ludzie zaczęli gratulować nam ślubu. Nawet dziewczyny, które – mimo robienia maślanych oczu do mojego męża – szczerze cieszyły się jego szczęściem. Gdyby to były psychofanki, zapewne rozszarpałyby mnie tu na miejscu.

      – Możemy sobie zrobić z wami zdjęcie? – zapytał jakiś chłopak, patrząc na mnie.

      – Jasne. – Sed objął mnie i ustawiliśmy się wszyscy razem.

      Tak to teraz będzie wyglądało? Stałam się żoną znanego menedżera i przy okazji celebrytką? Nie byłam z tego powodu zadowolona, ale musiałam się przyzwyczaić. Wiadomo, że łatwo nie będzie, bo nie każdy, kogo spotka się na ulicy, jest przyjaźnie nastawiony, ale pomyślałam, że sobie poradzę. Musiałam sobie poradzić. Dla siebie, dla Seda… dla naszego małżeństwa.

      Gdy w końcu dotarliśmy do samochodów, było już dość późno. My z Sedem jechaliśmy oddzielnie, bo mieliśmy przecież jakieś sprawy do załatwienia. W sumie nawet nie wiedziałam jakie, ale mój mąż doskonale wszystko zaplanował. Mieliśmy się spotkać ze wszystkimi wieczorem, jeszcze przed odlotem.

      – To gdzie jedziemy? – spytałam, widząc, że kierujemy się do centrum miasta.

      – Obejrzeć mój ślubny prezent. – Sed uśmiechnął się tajemniczo i chwycił mnie za dłoń.

      – Jaki prezent? – Uniosłam brew.

      – Kupiłem nam coś fajnego. – Znowu ta tajemnica w głosie.

      O nie! Od razu przyszedł mi na myśl kolejny dom.

      – Nam?

      – Tak. To znaczy jak się upewnię, że jesteś rozsądna, dam ci się przejechać raz czy dwa – odpowiedział drwiąco.

      – Sed, kupiłeś samochód?! – pisnęłam. Nie no, on zwariował. Domy, samochody… samoloty… fortepiany!

      – Skarbie, to nie byle jaki samochód! – powiedział z dumą w głosie.

      – Nie wierzę… Oszalałeś?!

      – Jak zobaczysz, to sama się zakochasz!

      – Ale po co? Po co nam kolejne auto? To znaczy tobie? – Aż mi się ręce trzęsły ze złości. On naprawdę miał więcej pieniędzy niż rozumu.

      – Nam. Ty oddałaś swoje bmw Krisowi, więc się przyda kolejne, a nie dam ci jeździć mustangiem ani astonem martinem.

      – I co? Kupiłeś forda, byś się nie bał mnie do niego wsadzić?!

      – Oj, sama zobaczysz za chwilę! – powiedział podekscytowany i mimo że byłam naprawdę wkurzona na jego brak rozsądku, trudno mi było się nie uśmiechnąć na widok tej dziecięcej radości w jego oczach.

      Byłam ciekawa, cóż to za auto powaliło mojego męża na kolana.

      O mój Boże! Stałam i nie wierzyłam w to, co widziałam. Sed za to patrzył na swój nowy samochód i mało nie piał z zachwytu.

      – Sed, to żart? – spytałam poważnie. Myślałam raczej o rodzinnym aucie, a nie o…

      – Mała, to najnowsze bmw i8. Piękne, co?! – Podszedł i pogładził karoserię nowiuteńkiego czarnego samochodu.

      Piękne? Boże, on mówił o samochodzie. Miałam być, kurde, zazdrosna czy co? Skrzywiłam się, bo… Cholera, no nie pojmowałam tego.

      – Taaa… piękne. – Oparłam się o sąsiednie auto i patrzyłam na niego, gdy zachwycał się dalej. Westchnęłam głośno. Boże, daj mi siły!

      – Chcesz się przejechać? – spytał i patrzył na mnie taki szczęśliwy.

      – Ty się przejedź. To twoje auto… – Wzruszyłam ramionami. Ta jego rozrzutność była czasami naprawdę przytłaczająca. W takich chwilach znowu myślałam, że ja nie wniosłam do tego małżeństwa nic, a wszystkie pieniądze były jego. Było mi z tym cholernie źle i niezręcznie.

      – Nie moje, lecz nasze. Pozwolę ci nim jeździć, ale obiecaj, że nie będziesz szaleć. – Podał mi kosmiczny kluczyk do auta.

      – Nawet nie umiałabym go odpalić – stwierdziłam sucho.

      – Mała, co jest? – Podszedł i objął mnie, widząc moją minę.

      – Nic, Sed. Po prostu nie rozumiem twojej rozrzutności i jest mi źle z tym, że ty za wszystko płacisz…

      – Jezu, znowu zaczynasz? Przecież przerabialiśmy to już… – Wywrócił oczami i puścił mnie.

      – Wiem, ale to naprawdę nie takie łatwe. Pozwolisz mi iść do pracy?

      – Uda ci się to wszystko pogodzić? Opieka nad Charlotte, pomoc Jenn, szkoła i jeszcze praca? – spytał z troską.

      Och, mój kochany mąż.

      – Daj mi chociaż spróbować. Obiecuję, że praca będzie na ostatnim miejscu.

      – I chcesz pracować tam gdzie Kris?

      Nadal mu nie powiedziałam, kto był właścicielem klubu, w którym pracował Kris. Oczywiście byłam tchórzem i teraz też nic nie powiedziałam. To nie miało dla mnie znaczenia, a on niepotrzebnie by się denerwował.

      – Tak. Zajęcia na rurze to fajna sprawa, a ja będę się przy tym świetnie bawić.

      – Na te zajęcia przychodzą tylko kobiety? – Znowu mnie objął i mruknął seksownie.

      Uśmiechnęłam się szeroko.

      – Tak, a co?

      – Bo jeśli zobaczę tam jakiegoś faceta, który się na ciebie