mieć styczności z facetami. Takie oczekiwanie było fajne, bo czułam, jak w moim podbrzuszu latała chmara motyli. To cudowne uczucie podekscytowania, podniecenia i radości miało mi towarzyszyć już do końca życia. Wiedziałam, że Sedrick Mills to mężczyzna, przy którym nigdy nie będę się nudzić, który nigdy nie pozwoli mi się martwić o cokolwiek. Wiedziałam też, że mogę mu ufać, i najważniejsze było to, że oboje bezgranicznie się kochaliśmy. Zgarnęłam kolejny kieliszek szampana i poszłam do pokoju, gdzie czekała na mnie już moja sukienka. Poprosiłam więc Alice, by pomogła mi się ubrać.
– Wiem, że nie powinnam, ale chyba się zaraz rozpłaczę… – załkała Alice, gdy tylko zobaczyła suknię.
Spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się.
– Ja sobie obiecałam, że nie będę płakać.
– To takie niedorzeczne, bo nie jesteś moją córką, ale…
– Nic nie musisz mówić, Alice. Jesteście dla mnie rodziną. Ty, tata, Tayler i dziewczynki…
– Czuję się, jakbym wydawała za mąż własną córkę…
Podałam jej chusteczkę i przytuliłam ją. To była naprawdę cudowna kobieta. Taka ciepła, dobra i niesamowita. Ledwo się powstrzymałam, by się nie rozkleić. Te wszystkie emocje zaczęły mi się udzielać, a gdy przyszły do nas Sandra i Jess, uroniłam kilka łez.
– Jezu, Sedrick naprawdę oszaleje, gdy cię zobaczy! Ta suknia jest przezajebista! – pisnęła Jess. Na szczęście dobrze się czuła tego dnia i humor jej dopisywał. Chyba pogodzili się z Erickiem, a przynajmniej miałam taką nadzieję.
– Nie mogę się już doczekać! – Podskoczyłam radośnie. Chyba nigdy nie byłam taka szczęśliwa jak w tym momencie.
Dziewczyny pomogły mi pozapinać guziczki z tyłu sukienki i włożyć buty. Poprawiłam delikatnie włosy, które upięte były w kucyk z przedziałkiem na środku głowy i lekko pofalowane na końcach. To romantyczna i lekka fryzura, którą zobaczyłam w katalogu ślubnym, bardzo ładnie wyglądała również pod niedługim i delikatnym welonem.
– Idziemy? – pośpieszyła nas Alice, która starała się panować nad wszystkim. Dobrze, że chociaż ona wiedziała, co się dzieje, bo już mi szampan lekko szumiał w głowie.
Gdy zobaczyłam Charlotte w ślicznej białej sukieneczce, na rękach mojego taty, zachciało mi się wyć. Pierdolone emocje! „Nie no, nie mogę się popłakać. Nie mogę!” – powtarzałam w myślach.
– Idziemy, córciu? – Tata wyciągnął do mnie dłoń.
Zobaczyłam, że oczy błyszczały mu ze wzruszenia.
– No chyba nie ma już odwrotu – zażartowałam, a tata spojrzał na mnie niepewnie.
– Kochanie, jeśli nie jesteś pewna…
– Tato, jestem pewna! Jak niczego innego! Chodźmy! – Wzięłam Charlotte i podałam ją Alice.
Dziewczyny poszły już do głównej altanki, w której miała się odbyć cała ceremonia. Nawet nie wiedziałam, czy jest przyozdobiona tak, jak zaplanowałam, ale to już nie miało znaczenia.
– Rozmawiałem z Gabrielem – zagadał tata, gdy czekaliśmy przy wyjściu do ogrodu.
Przez namiot nie widać było jednak niczego ani żadnego z gości, a ja byłam coraz bardziej niecierpliwa.
– O czym? – Spojrzałam na niego.
– O tym prezencie, który on dla was ma…
– O udziałach w Follow Records?
– Tak.
– I co?
– I stwierdziłem, że także się dołożę, byście mieli tam ponad pięćdziesiąt procent.
Zrobiłam wielkie oczy.
– Ale, tato…
– Nie martw się, prezent od nas też jest! – dodał zadowolony.
– Oszalałeś chyba. To przecież tyle pieniędzy… – Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
– Oj, przyda wam się taki rodzinny samochód.
– Kupiłeś samochód?! – pisnęłam.
– Taki duży, rodzinny…
– Sed wie, że kupiłeś nam samochód?
– Oczywiście, że tak. Sam go pytałem, jakie lubi auta i jaki kolor chcecie.
– A może ja wolę inny kolor! – udałam oburzoną.
– Wybrał czarny i poprosił o specjalne miejsca na twoje ulubione lodowe szejki oraz schowki na kosmetyki. – Uśmiechnął się. Ja również.
– Widzisz, jak on mnie kocha. Jak mam nie być pewna, tato… – Objęłam ojca.
– Widzę, widzę, kochanie, ale pamiętaj, że cokolwiek się stanie, zawsze możesz się do mnie zwrócić. Zawsze… – Ucałował mnie w oba policzki i pogładził po plecach.
– Wiem, tato. Kocham cię! – Uśmiechnęłam się i go przytuliłam. Nigdy nie sądziłam, że wyjdę za mąż, a to, że przed ołtarz prowadził mnie mój ojciec, to był już kompletny szok.
Po chwili czułości i próbie opanowania kolejnych łez usłyszałam muzykę. Lekka melodia grana na skrzypcach wywołała ciarki na moim ciele. Boże! To się działo naprawdę. Ruszyliśmy powoli pod rękę w stronę alejki prowadzącej do altany. Nogi mi drżały. Cholera! Denerwowałam się strasznie, ale to chyba normalne. Wyszliśmy zza rogu, by stanąć dokładnie naprzeciwko specjalnie przygotowanego ołtarza, który znajdował się jakieś dwadzieścia metrów od nas. Wszyscy goście wstali jak na zawołanie i spojrzeli na mnie. Musiałam się przyzwyczaić, że tego dnia ja będę w centrum uwagi. Zerknęłam tylko na ozdoby z kwiatów – były zupełnie inne niż te, które wybrałam, ale na szczęście wyglądały cudownie. Różowo-kremowe kwiaty, podwieszane girlandy z materiału i mnóstwo kryształowych lamp i żyrandoli. Idealnie! Podniosłam wzrok na ołtarz i zobaczyłam Sedricka. Zaparło mi dech w piersi na widok tego faceta. Ubrany w klasyczny czarny garnitur, białą koszulę, białą kamizelkę i biały krawat wyglądał obłędnie. Po jego stronie ołtarza kilka kroków za nim stał Erick. Obaj uśmiechali się szeroko. Jego świadek miał na sobie także czarny garnitur, złotą kamizelkę i czarną muszkę. Również się uśmiechnęłam, widząc ich w takim eleganckim wydaniu. No i Trey – włożył dokładnie taki sam strój jak Erick. Nie chciałam patrzeć na gości, bo obawiałam się, że kiedy zobaczę, że ktoś się wzruszył, to i ja kompletnie się rozkleję. Gdyby nie tata u mojego boku, pewnie nie dałabym rady normalnie iść. Nogi nadal mi drżały, a dłonie się spociły. O rany! Nie sądziłam, że to będą aż takie emocje. Z każdym krokiem coraz bardziej czułam na sobie intensywne spojrzenie Sedricka. Dopiero gdy byłam kilka metrów od ołtarza, odważyłam się spojrzeć prosto w jego oczy. Dokładnie takiej reakcji oczekiwałam. Wpatrywał się we mnie zachwycony, a najlepsze było to, że na jego spodniach odznaczał się wzwód. Mój Boże! Ten facet nigdy nie potrafił się opanować. Zaśmiałam się lekko, a on doskonale wiedział dlaczego. Puścił mi oczko i w tym momencie przestałam się denerwować, a przynajmniej tak mi się wydawało. Stanęliśmy z ojcem przed schodkami, przodem do siebie, a Sedrick podszedł do nas i powiedział po cichu:
– James, twoja córka to najpiękniejsze stworzenie na świecie. – Uścisnął dłoń mojego ojca, a tata objął go i szepnął mu coś do ucha. Wtedy obaj się uśmiechnęli i spojrzeli na mnie. – Czas się ochajtać, mała! – Wyciągnął do mnie dłoń i czekał na pozwolenie ojca.
– Oddaję cię w ręce dobrego faceta, Rebeko. Kochajcie się mimo wszystko… – Głos