Линн Грэхем

Narzeczona z Brazylii


Скачать книгу

przyznać, że czuję się tu dziwnie – przyznał, gdy odprowadzała go do celi, w której miał spędzić noc.

      – Mogę to zrozumieć. Mam tylko nadzieję, że nie będę się czuła podobnie w domu dziadka.

      – Obiecuję, że zrobię wszystko, byś czuła się tam jak najlepiej – zapewnił instynktownie, czując się śmiesznie z tym opiekuńczym zapędem, którego powodów wolał nie zgłębiać.

      – Też mieszkasz z moim dziadkiem? – spytała z nadzieją w głosie.

      – Nie, ale często go odwiedzam.

      – To dobrze – uśmiechnęła się.

      Jej szczerość i bezbronność działały na niego jak najsilniejszy afrodyzjak. Napięcie było tak silne, że musiał użyć wszystkich zasobów samokontroli, by nad nim zapanować.

      – Muszę zadzwonić do Andrew. Na pewno czeka na wieści – wyjaśnił.

      Tia przytaknęła.

      – Złapię Teddy’ego przed śniadaniem, żeby nie zniknął potem na cały dzień i nie stracił swojej szansy na podróż życia – zażartowała, odwracając się i odchodząc, najwyraźniej nieświadoma, że Max pragnął chwycić ją w ramiona i pocałować.

      Z coraz mocniej bijącym sercem, jak mężczyzna, który wspiął się na szczyt, ale przed sobą zobaczył jeszcze większy do zdobycia, Max postanowił wziąć zimny prysznic. Szybko się zorientował, że był to faktycznie najzimniejszy prysznic, pod jakim przyszło mu się kąpać, ale przynajmniej na chwilę udało mu się uwolnić od dręczącego go pożądania.

      ROZDZIAŁ DRUGI

      Max, który spędził noc, śniąc niespokojnie na sprężynowym materacu, wydającym skrzypiące odgłosy za każdym najmniejszym ruchem, wstał jeszcze przed świtem. Zatęsknił za filiżanką mocnej, czarnej kawy, którą zwykle zaczynał dzień, ale, nie tracąc czasu, skontaktował się ze swoim asystentem i polecił zająć się formalnościami przelotu psa.

      – Zabierz ją na zakupy i kup jej nowe ubrania – polecił Andrew poprzedniego wieczoru, gdy rozmawiali przez telefon i Max zdał mu pełną relację z pierwszego spotkania z Tią. – Jest kobietą. Nigdy nie znałem takiej, która nie przepadałaby za ciuchami.

      Max uśmiechnął się w duchu z lekkim rozgoryczeniem. Gdyby Andrew na własne oczy mógł zobaczyć, jak biednie ubrana była jego wnuczka, na pewno by się zdziwił. Ale przecież nawet własny ojciec, który ją odwiedzał, musiał to widzieć. Max zadrżał z oburzenia, myśląc o hipokryzji człowieka, który starał się pomagać innym, a opuścił i zaniedbał własne dziecko. Ale teraz już koniec. Tia zaczyna nowe życie i za kilka miesięcy nie będzie chciała pamiętać o swojej przeszłości. Choć z drugiej strony poczuł nagły smutek na myśl, że jej dziewczęca szczodrość i otwartość nie znajdą dla siebie miejsca w nowym życiu i pozostaną na zawsze zamknięte za murami tego klasztoru, jako kłopotliwe wspomnienie. Tymczasem jednak nie znała jeszcze przebiegłej kobiecej sztuki uwodzenia i flirtu.

      I to chyba właśnie najbardziej zbiło go z tropu poprzedniego wieczoru. Była zupełnie inna niż kobiety, które spotykał i z którymi sypiał. Doświadczenie Maxa składało się z obfitego repertuaru wyrafinowanych, sensualnych flirtów, prowadzących prosto do sypialni. Nie było nic przed ani po, ani tak naprawdę żadnej rozmowy na jakikolwiek temat.

      Próbował powiedzieć Andrew, że jego plan nie ma szans powodzenia, ponieważ Tia była zbyt miła i grzeczna jak dla niego, a on nie miał nic wspólnego z grzecznymi dziewczętami. Dziewice nie były w jego stylu. Co prawda była nikła szansa, że wcale nie była taka naiwna, ale szybko odsunął to podejrzenie. Wystarczyło, że przypomniał sobie, jak spojrzała na niego po raz pierwszy albo jak uścisnęła go spontanicznie, gdy się okazało, że będzie mogła zabrać ze sobą psa.

      Oczywiście inny mężczyzna bez większego trudu i najmniejszych skrupułów zaciągnąłby tę młodą, niczego nieświadomą dziewczynę do łóżka, pomyślał z nagłą wściekłością. Co się z nim działo? Skąd to wahanie? Zwykle szybko podejmował decyzje. Mógł się ożenić z Tią albo patrzeć, jak jej szczere serce zostanie złamane przez jakiegoś drania, któremu będzie zależało wyłącznie na jej pieniądzach. Nie było innego rozwiązania. Jeśli nie będzie to on, to Tia poślubi kogoś innego.

      Wyszedł na zewnątrz i spostrzegł Tię siedzącą z małym stworzeniem na kolanach. To musiał być ten pies. Gdy podszedł bliżej, zwierzę zawarczało i ostrzegawczo pokazało kły.

      – Dzień dobry – powitała go z najradośniejszym uśmiechem na świecie. – Nie jest zbyt dobrze wychowanym psem – zażartowała.

      – To prawda – przyznał taktownie.

      – Sądzę, że ktoś musiał go źle traktować. Ufa tylko mnie. To bardzo smutne – wyznała.

      – Spakowałaś się już?

      – Nie mam zbyt wiele rzeczy – przyznała. – Ale jedna z sióstr dała mi większą torbę i włożyłam do niej wszystko, co mam. Pożegnałam się już ze wszystkimi – dodała ze ściśniętym gardłem, a w jej oczach zalśniły łzy.

      – To normalne, że nie jest ci łatwo stąd wyjeżdżać – powiedział łagodnie. – To przecież był twój dom.

      Jego aksamitny głos brzmiał dla niej jak pieszczota. Poprzedniej nocy nie mogła zasnąć, mając jego obraz przed oczami. Bardzo się jej podobał, co naturalne, bo był wyjątkowo przystojnym i miłym mężczyzną. Postanowiła jednak nie robić z siebie widowiska, zachowując się jak zakochana nastolatka. Była przecież dorosłą kobietą i powinna umieć się zachowywać z godnością.

      Ale wystarczyło jedno jego spojrzenie, aby poczuła w całym ciele nieznośne gorąco. Jej policzki płonęły, a usta nabrzmiewały zapraszająco. Tajemnice jej kobiecości, ukryte głęboko, nagle ujawniły się z całą mocą.

      Jako doświadczony mężczyzna, Max był dziwnie upojony, widząc, jak Tia się rumieni i zmienia w jego obecności. Z iskierką triumfu zdał sobie sprawę, że nie jest jej obojętny. A jej zachowanie było archetypowym zachowaniem kobiety, zanim równouprawnienie zmieniło reguły sztuki uwodzenia. Tia czekała na jego ruch. Kwiaty, pomyślał bezwiednie, po raz pierwszy, gdy w jego bliskim promieniu znajdowała się kobieta. Powinna lubić kwiaty, jest taka w starym stylu i w ogóle…

      – Wyjeżdżamy za godzinę – oznajmił.

      – Matka przełożona zaprosiła nas przed wyjazdem na kawę, ale wcześniej musisz zjeść śniadanie – stwierdziła Tia, wstając i kierując się w stronę refektarza. Teddy spoglądał na niego z nieufnością, gotów do ataku w każdej chwili. Nienawiść od pierwszego wejrzenia, pomyślał rozbawiony.

      – Gdybyś chciała dostać coś wyjątkowego, coś, o czym zawsze marzyłaś, co by to było? – spytał, zastanawiając się, jak mógłby sprawić jej przyjemność.

      – Telefon komórkowy – odpowiedziała bez wahania, ale po chwili pożałowała swojej szczerości, obawiając się, że wyszła z niej chciwość.

      – Nie masz? – spytał z niedowierzaniem.

      – Są tutaj zabronione – przyznała. – Myślisz, że spodobam się dziadkowi? – spytała z nieśmiałą obawą. – Że będę pasować do waszego świata?

      – Tym się w ogóle nie musisz martwić. Dziadek cię uwielbia. Jesteś jego jedyną żyjącą krewną.

      – Mam okropny charakter. Czasami brakuje mi cierpliwości i tracę nad sobą panowanie – westchnęła.

      – Jak praktycznie każdy normalny człowiek