Линн Грэхем

Narzeczona z Brazylii


Скачать книгу

weszli do wspaniałego apartamentu, Tia miała wrażenie, że znalazła się w środku popularnej brazylijskiej mydlanej opery, której akcja rozgrywała się we wnętrzach okazałej posiadłości. Choć tutaj było jeszcze lepiej. Z przestronnych okien rozciągał się widok na błękit oceanu. Na szerokim tarasie wygodne fotele wprost zapraszały, by się w nich rozsiąść i odpocząć. Tia weszła za boyem hotelowym do największej sypialni, jaką w życiu widziała, połączonej z marmurową łazienką, z lustrami w złoconych ramach. Dotykała w zachwycie puszystych ręczników oraz jedwabnej pościeli na wielkim łożu.

      – Tio! – zawołał Max z salonu. – Mam coś dla ciebie.

      Gdy widziała cały ten luksus wokół siebie, wydawało jej się, że śni. To przecież nie mogła być prawda. Podeszła do Maxa, który spoglądał na nią z tajemniczym uśmiechem.

      – To dla ciebie – powiedział, podając jej małe pudełko. – Możesz od razu z niego korzystać.

      W środku znalazła elegancki nowiutki telefon komórkowy. Z okrzykiem radości chwyciła zdobycz. Od tak dawna pragnęła mieć telefon! Magdalena wielokrotnie przesyłała jej swój numer, żeby mogły porozmawiać, ale w klasztorze nie było takiej możliwości. Na szczęście zachowała te listy i będzie mogła teraz skontaktować się z przyjaciółką.

      – Dziękuję ci – wyszeptała.

      Max był trochę rozczarowany, że tym razem nie rzuciła mu się na szyję, bo już się przygotował na miłe uczucie trzymania jej w objęciach. Z drugiej jednak strony rozumiał, że stała się bardziej powściągliwa, od kiedy uświadomiła sobie, jak bardzo ją pociąga. Na pewno nie chciała sprawiać wrażenia, że zachowuje się jak niedojrzała nastolatka.

      Po chwili wniesiono także okazały bukiet kwiatów. Były ich niezliczone rodzaje, mieniące się wszystkimi kolorami tęczy i pachnące bajecznie. Pokojówka wstawiła je do kryształowego wazonu.

      – Są dla mnie? – wyszeptała z niedowierzaniem, dotykając delikatnie miękkich atłasowych płatków róż.

      – Oczywiście, że są dla ciebie.

      Tia nie mogła zrozumieć, dlaczego Max ofiarował jej kwiaty, skoro byli razem, obok siebie, a poza tym nie miał przecież za co być jej wdzięczny. Oczywiście nie brała pod uwagę najbardziej naturalnego, romantycznego powodu, dochodząc do wniosku, że wszelkie mrzonki tego rodzaju sprowadzą na nią wyłącznie rozczarowanie.

      Max zdał sobie sprawę, że niewystarczająco okazał jej swoje zainteresowanie i żałował, że nie poświęcił jej więcej uwagi, gdy lecieli samolotem.

      – Lubisz kwiaty?

      – Oczywiście. Uwielbiam. Zawsze marzyłam o tym, by mieć własny ogród.

      – Myślałem, że chciałaś zostać nauczycielką – zauważył, przypominając sobie, co usłyszał od przełożonej klasztoru.

      – Tak, chciałam zdobyć wykształcenie i kwalifikacje. Jeśli chodzi o mnie, to musiałam wziąć pod uwagę nie to, co chciałabym robić, ale co było dla mnie możliwe – wyjaśniła. – W Belém mogłabym skończyć szkołę pedagogiczną i sądziłam, że to mi pozwoli zdobyć zawód, ale mój ojciec nie chciał łożyć na moje studia, więc skończyło się na marzeniach.

      – W wiejskiej posiadłości Andrew jest mnóstwo wspaniałych ogrodów – zapewnił, podchodząc bliżej.

      Tia bezwiednie zwilżyła wargi językiem. Ten drobny gest o mało nie doprowadził go do szaleństwa. Nie zastanawiając się nad tym, co robi, chwycił ją w ramiona.

      To był jej pierwszy pocałunek. Jego wargi na jej ustach wywołały tysiące nowych wrażeń, przeszywających jej ciało, aż ugięły się pod nią kolana. Nagle dotarło do jej świadomości istnienie tej części ciała, o której nigdy wcześniej nie myślała. Bezwiednie zacisnęła uda; rozkoszny ból pożądania był zupełnie nowym doświadczeniem. Gdy Max pogłębił pocałunek, przestała myśleć o czymkolwiek.

      Max musiał ze wszystkich sił walczyć o zachowanie kontroli nad sobą. Gdyby słuchał swojego pożądania, w jednej chwili zabrałby Tię do sypialni. Na szczęście oboje ich otrzeźwiło pukanie do drzwi. Co on, u licha, wyprawia, wymyślał sobie, odsuwając się resztką sił, upojony jej spontaniczną i zarazem gorącą odpowiedzią. Pragnął więcej, o wiele więcej, i zabrało mu chwilę, zanim się pozbierał i mógł otworzyć drzwi.

      Cztery kobiety powitały go uprzejmym uśmiechem, informując o dostarczeniu zamówienia na damską garderobę. Wprowadził je do sypialni i zamknął za nimi drzwi, dając Tii chwilę na to, by mogła ochłonąć. Widział, jak bardzo była wzburzona i zarumieniona. Co on wyprawia? Rzucił się na nią za szybko, za wcześnie, i pewnie ją przeraził. Powinien postępować z nią powoli i rozważnie, a zupełnie nie miał pojęcia, jak się do tego zabrać, bo nigdy wcześniej nie było takiej potrzeby. Powinien szybko wziąć zimny prysznic i odzyskać kontrolę nad przepełniającym go pożądaniem.

      Tia oglądała oszołomiona proponowane jej stroje. Chciała tylko dżinsy, kilka koszulek i może buty, ale wybór okazał się trudniejszy, niż myślała. Kręciło jej się w głowie od mnogości fasonów i kolorów. Po chwili wyszła z sypialni, by odszukać Maxa.

      – Jaki mam budżet? To znaczy, jak dużo mogę wydać? – spytała nieśmiało.

      – Tyle, ile zapragniesz. Zamów wszystko, na co masz ochotę. Buty, torebki… wszystko. Będziesz potrzebować tego w Anglii, a dzięki tym zakupom, odpowiednio się przygotujesz.

      Patrząc na tego przystojnego mężczyznę o zniewalającym uśmiechu, Tia zastanawiała się, czy w tej chwili mogła istnieć na ziemi kobieta szczęśliwsza od niej. Mogła kupić wszystko, co tylko jej się spodobało, a Max, mężczyzna z jej marzeń i snów, właśnie ją pocałował. To musiało oznaczać, że mu się podobała. Coraz bardziej pewna wzajemności swoich uczuć wróciła do wybierania sukienek.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAQEASABIAAD/2wBDAAIBAQEBAQIBAQECAgICAgQDAgICAgUEBAMEBgUGBgYFBgYGBwkIBgcJBwYGCAsICQoKCgoKBggLDAsKDAkKCgr/2wBDAQICAgICAgUDAwUKBwYHCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgr/wgARCAUAAyUDASIAAhEBAxEB/8QAHQAAAAcBAQEAAAAAAAAAAAAAAgMEBQYHCAEACf/EABsBAAIDAQEBAAAAAAAAAAAAAAECAAMEBQYH/9oADAMBAAIQAxAAAAG7INZNT56MvU9YVfPYtdG9Sr8GQYGVSGPOtdr+ynm1SLKlye6i+KTvKRrdkFI+tVtDtMa4dw7ozFAA45NCyGaQm5IxVbU05Puxkmeqsi1jz9G1MryDcOpfnL9HHZktGOqJ2XnrBfVlhtEfdZK06RqSqxktm+6zUPee7+ZYc6bXxfu7Qs6dCedTERVdxo1bKtSa3+cHO0yKXKCKpOWG5KEJqur5W37s7hfubrYossy56Et6p8htlmwXZXY45FJc1sdY7XodHu2HoYznaI1tabbpprZG7tnQxzALS3I8geEr3TaQylFQKhrSRoIjjwjvzQ+RMrjdnTEK0pAFJIyvk/DoEzg2PEZ5YpHG67H1gkSAlsGlXtSX5V6P9SKZ0DmZKcmMrmssaOLgrq3bREqIzg4EL6bliJe11szW/BXW2uSx6uvStUgWzV471xbxld+ftM0LouJcmdd8UnRpxe6XHFK0ri82aQ1xtb9JZsV3DQmO7cU6KmFNWPemIHfQ1Q0XLYPIlJD66rq+YwZbp2pK2riwp1GZNHSpzx1uz62oTNOs6ms2pYxXiGtS9NONb5TvnQ