Helen Hoang

Więcej niż pocałunek


Скачать книгу

jak siedem nieszczęść i zrobiło mu się jej żal.

      – Na dzisiaj chyba wystarczy.

      Oparła się o ścianę i przycisnęła nogi do klatki piersiowej. Czuła, że powinna wypełnić okienka w planie lekcji, ale na razie postanowiła skupić się na swoich emocjach i zrozumieć, co się właściwie stało.

      – Potrzebuję czasu, dobrze?

      Skinął głową i bez słowa wstał z łóżka, włożył koszulę i zapiął guziki. Stella przełknęła głośno ślinę, ale nie zaprotestowała, chociaż zdawała sobie sprawę, że nie udało jej się nacieszyć pięknym zapachem jego skóry i imponującą muskulaturą.

      Kiedy założył buty i marynarkę, nagle o czymś sobie przypomniała. Zerwała się na równe nogi i wyjęła tablet z torebki.

      – Zaczekaj chwilę.

      Trudno było otworzyć właściwą aplikację, jednocześnie zasłaniając piersi poduszką, ale w końcu się udało. Podała Michaelowi urządzenie, a on zrobił zdziwioną minę:

      – Co mam z tym zrobić?

      – Chciałabym, żebyś wyraził zgodę na utworzenie alternatywnego numeru telefonu tylko do kontaktów ze mną. Wydaje mi się, że to dobry pomysł. Będziemy mogli do siebie dzwonić w trakcie tygodnia. Rzecz jasna, jeśli zajdzie taka potrzeba. Rozumiesz, względy logistyczne. – Na przykład wtedy, gdy Michael będzie chciał rzucić wszystko w diabły. – Rozmawiałam z przedstawicielem działu obsługi klienta i zaproponowałam stworzenie anonimowego komunikatora, ale zanim…

      Spojrzał na podświetlony ekran i szeroko się uśmiechnął.

      – To ciekawe. Sama dajesz mi swój prawdziwy numer, ale w zamian nie oczekujesz tego samego.

      – Tak będzie lepiej dla ciebie, prawda? – Dla niej zresztą też.

      Kiedy skończą się lekcje, żadne z nich nie chciałoby, żeby Stella codziennie do niego wydzwaniała, a on musiałby odrzucać połączenia. Co prawda nie była chyba aż tak zdesperowana, ale jeszcze nigdy wcześniej nie miała obsesji na punkcie jakiegoś faceta.

      Na szczęście na razie na nic takiego się nie zanosiło, wolała jednak dmuchać na zimne.

      Zrobił tajemniczą minę i powiedział:

      – Jasne, masz rację. Dzięki.

      Wyciągnął telefon z kieszeni marynarki i zaczął stukać palcem w ekrany obu urządzeń. Po kilku sekundach schowana w torebce Stelli komórka zaczęła głośno wibrować.

      – Zrobione – oznajmił z uśmiechem na ustach.

      – Super. Bardzo ci dziękuję – oznajmiła z wymuszoną radością w głosie.

      Zrobił krok w stronę drzwi i na chwilę się zatrzymał.

      – W następny piątek powinniśmy zrobić coś nowego. Może razem wyjdziemy?

      Ścisnęło ją w żołądku.

      – Ale dokąd?

      – Na przykład potańczyć albo wypić drinka. Najlepiej do jakiegoś klubu. Słyszałem o nowym miejscu w San Francisco…

      – Ale ja nie tańczę. – „Nie piję też alkoholu”. I chociaż nigdy nie była w żadnym klubie, to mogła się założyć, że również takie rozrywki nie były w jej stylu.

      – Mogę cię nauczyć. Poza tym zdobyte na parkiecie doświadczenie na pewno przyda się podczas wieczornej lekcji. Zaufaj mi.

      „Zaufaj mi”.

      Już drugi raz powiedział to samo. A może należy mu wyjaśnić, jak wiele trudności sprawiają jej takie rzeczy jak taniec albo picie alkoholu? Przecież wychodzenie na miasto powinno sprawiać przyjemność, lecz w jej wypadku było zupełnie inaczej. Ona uwielbiała pracę, naprawdę ciężką pracę. Była w stanie wchodzić w interakcje z innymi ludźmi, jednak kosztowało ją to dużo wysiłku.

      Czy w tej sytuacji skórka warta była wyprawki?

      – W jaki sposób przyda nam się to podczas lekcji?

      – Za dużo myślisz. Wydaje mi się, że taniec pomaga się wyluzować. Poza tym jestem w tym naprawdę dobry. Gwarantuję, że będziemy się świetnie bawić.

      Pomyślała, że może dobrze będzie spróbować czegoś nowego i przestać zadręczać się wypełnianiem okienek na planie lekcji. Jednak nie to pomogło jej w podjęciu decyzji.

      Największą rolę odegrał entuzjastyczny błysk w oku Michaela. Naprawdę chciał wyjść na miasto w jej towarzystwie. To było trochę jak randka, chociaż, rzecz jasna, zdawała sobie sprawę, że chodzi o coś zupełnie innego.

      – Nie mogę ci jednak zagwarantować, że będę tańczyć.

      – Czyli się zgadzasz? – zapytał, lekko przekrzywiając głowę.

      Spojrzała na niego i przytaknęła.

      Wyszczerzył zęby w pięknym uśmiechu.

      – Super! Wszystko zaplanuję i dam ci znać, co i jak. Cieszę się, że spędzimy razem wieczór.

      Pochylił się i pocałował Stellę w policzek, po czym wyszedł z pokoju.

      Zamknęła drzwi i usiadła na łóżku. Czuła się całkowicie otumaniona. Chodziło jej przecież o zwykłe lekcje seksu. Czy to naprawdę musiało być takie skomplikowane? Miała wrażenie, że ciało odmawia jej posłuszeństwa. Dlaczego tak bardzo zależy jej na sprawieniu Michaelowi przyjemności? Przecież ona wcale nie lubi chodzić do klubów. Czyżby udawała kogoś, kim nie jest? Nie poznawała samej siebie.

      Rozdział 9

      – Wiesz, że nie należy najpierw jeść deseru? – powiedziała.

      Zdawała sobie sprawę, że zachowuje się jak nudna pedantyczna ciotka, ale nie była w stanie się powstrzymać przed nerwową paplaniną. Przez cały tydzień narastał w niej lęk przed wyjściem do klubu, a teraz od tego feralnego wydarzenia dzieliło ją zaledwie kilka godzin.

      Poza tym Michael trzymał ją za rękę.

      Miała spoconą dłoń i trudno jej było zrozumieć, że ktoś może nie odczuwać z tego powodu obrzydzenia. Tymczasem Michael zachowywał się, tak jak gdyby była to najnormalniejsza rzecz na świecie. Co ciekawe, wychodziło na to, że lepiej radziła sobie z grą wstępną – przynajmniej do pewnego momentu – a wiązało się to przecież z całkowitą nagością. Jej reakcję ciężko było wytłumaczyć awersją do dotyku. Przecież lubiła pieszczoty Michaela.

      Teraz szli ruchliwą ulicą w centrum San Francisco, trzymając się za ręce. Przechodnie serdecznie się do nich uśmiechali, a starszy mężczyzna w kaszkiecie puścił do niej oko.

      Zapewne wszyscy myśleli, że są parą.

      Stella uznałaby to nawet za coś zabawnego, gdyby nie świadomość, że bierze udział w obłudnej grze pozorów. Minęli grupkę imprezowych dziewczyn w sukienkach z głębokimi dekoltami. Bez skrępowania gapiły się na Michaela, a potem zaczęły szeptać między sobą i chichotać, zasłaniając twarze dłońmi. W pewnym momencie spojrzały na Stellę z nieskrywaną zazdrością. Poczuła dumę, chociaż zdawała sobie sprawę, że nie ma w tym jej zasługi. Michael miał na sobie ciemnoszary garnitur i czarną koszulę oksfordzką. W tym stroju prezentował się wyjątkowo apetycznie.

      – Jesteśmy na miejscu. – Puścił jej rękę i otworzył drzwi do staroświeckiej lodziarni. Stella weszła do środka. Podłogę pokrywała biało-czarna terakota w szachownicę, a na suficie wisiały różowe żyrandole, dyskretnie oświetlające lady chłodnicze wypełnione lodami