Бернар Вербер

Szkoła Bogów


Скачать книгу

rozsypał się w ciemnościach.

      Powstał Nowy Wszechświat.

      Rozprzestrzeniające się cząsteczki tańczyły

      w rytm rozpoczynającej się symfonii czasów.

Edmond Wells, Encyklopedia Wiedzy Relatywnej i Absolutnej, tom V

      4. PRZYBYCIE

      Lecę.

      Czysty umysł, pokonuję przestrzeń z prędkością

      mojej myśli.

      Opuściłem Imperium Aniołów, ale dokąd lecę?

      Unoszę się spokojnie.

      Przede mną jakiś blask.

      Ten blask fascynuje moją duszę. Czuję się jak motyl,

      przyciągany światłem płomienia.

      W gwiezdnej próżni zauważam samotną planetę.

      Ma dwa słońca i trzy księżyce.

      Moja dusza pokonuje jej atmosferę i czuję,

      że zostałem wessany przez jej powierzchnię.

      Spadam.

      Niespodzianka: nie ma siły nośnej.

      Wzywa mnie grawitacja.

      W dole zbliża się ocean, przygotowując swą taflę

      na moje przyjęcie.

      Podczas spadania krzepnę. Moja skóra matowieje.

      Najpierw stopy, potem nogi, dalej ręce i twarz.

      W miejsce półprzejrzystej powłoki

      pojawia się różowa i nieprzezroczysta skóra.

      Moje palce u stóp czują uderzenie.

      Z wielkim trzaskiem rozbijam turkusowe lustro.

      Jestem w wodzie.

      Jest zimna, kleista, nieprzyjemna.

      Nie mogę złapać tchu. Duszę się.

      Co się dzieje? Potrzebuję… powietrza.

      Walczę. Muszę koniecznie wypłynąć.

      Słona woda szczypie w oczy. Zaciskam powieki.

      Szamoczę się. Wreszcie wydostaję się na powierzchnię,

      łykam ogromny haust powietrza i, co za ulga,

      udaje mi się wyjść z wody.

      Oddycham.

      Początkowo odczuwam paniczny strach,

      ale za chwilę uczucie to staje się prawie przyjemne.

      Opróżniam płuca, by na nowo napełnić je powietrzem.

      Wdech, wydech. Przypomina mi to pierwszy haust

      powietrza podczas moich ostatnich narodzin

      w ludzkim ciele. Powietrze, ów pierwotny narkotyk,

      bez którego nie można się obyć.

      Moje pęcherzyki płucne pęcznieją.

      Otwieram oczy i widzę niebo.

      Chciałbym polecieć tam, wysoko,

      lecz pozostaję przytłoczony własnym ciężarem.

      Wokół mojej duszy czuję ciało i ta dusza teraz mi ciąży.

      Czuję sztywność kości, wrażliwość skóry,

      i wtedy pojawia się przerażająca myśl.

      Nie jestem już aniołem. Czyżbym stał się „istotą ludzką”?

      5. ENCYKLOPEDIA: NA POCZĄTKU (ciąg dalszy)

      …Minęło zaledwie kilka sekund, a już niektóre

      cząsteczki zaczęły gromadzić się, ulegając

      działaniu trzeciej siły.

      Siły „A”, force d’Association – siły Łączenia.

      Cząsteczki Neutronów, reprezentujące siłę

      Obojętną, połączyły się z naładowanymi

      dodatnio cząsteczkami Protonów,

      tworząc jądro.

      Cząsteczki Elektronów, naładowane ujemnie,

      krążyły wokół jądra, zapewniając mu

      doskonałą równowagę.

      Trzy siły wspólnie znalazły swoje miejsce oraz swoją odległość, tworząc bardziej złożoną

      jednostkę, pierwsze wyobrażenie siły Łączenia: Atom. Od tej chwili energia poczęła przekształcać się w materię.

      Był to pierwszy skok w ewolucji. Tymczasem materia marzyła, by przejść do wyższego stadium. Tak powstało Życie. Życie było nowym doświadczeniem dla Wszechświata.

      W swoim sercu zapisało ślady działania tworzących

      je trzech sił (Division, Neutralite, Association), których pierwsze litery utworzyły: D.N.A.

Edmond Wells, Encyklopedia Wiedzy Relatywnej i Absolutnej, tom V

      6. PRZYOBLECZONY W CIAŁO

      Jak trudno, będąc wcześniej czystym umysłem, stać się znowu istotą materialną.

      Już zapomniałem, jakie to ciężkie.

      Czuję, jak wnętrze ciała wypełniają nerwy, naczynia, organy, w których pluska i bulgocze. Czuję, jak bije moje serce, ślina odświeża moje gardło. Przełykam. Ziewam tak szeroko, że czują to moje wszystkie nowe zęby. Potem kaszlę.

      Badam moją szczękę. Dotykam się. Tak, posiadam ciało, tak jak wtedy, gdy byłem ludzką istotą na Ziemi. I znowu słyszę uszami, nie duszą.

      Nie mogąc już latać, płynę. Pływanie, co za ciężki sposób przemieszczania się! Powolny i wyczerpujący.

      Wreszcie w oddali widzę wyspę.

      7. ENCYKLOPEDIA: NA POCZĄTKU (zakończenie)

      …Ale Życie nie stało się końcowym

      doświadczeniem nowo powstałego wszechświata.

      Samo Życie również marzyło o tym,

      by osiągnąć wyższe stadium. Zaczęło się więc

      rozmnażać, zmieniać, eksperymentując

      z kształtami, kolorami, temperaturą

      i zachowaniem. Aż do chwili, gdy dzięki

      poszukiwaniom znalazło tygiel

      idealny dla swej ewolucji.

      Człowieka.

      Osadzony na pionowej konstrukcji, złożonej

      z dwustu ośmiu kości, Człowiek był warstwą tłuszczu, siecią

      żył i mięśni okrytych grubą,

      elastyczną skórą. W górnej części swego ciała miał Człowiek

      ponadto centralny układ nerwowy, połączony z receptorami

      wzroku, słuchu, dotyku, smaku i węchu.

      Dzięki