pomiędzy konsolą a dziurką był napięty. Crutch przyciągnął krzesło i poprawił się. Zapamiętać: jutro zaszpachlować dziurkę.
Dzwonek do drzwi. Fred O. otworzył. Sacre Frog – to Jean-Philippe Mesplède.
Punkt zbieżny. Słowo Clyde’a Dubera. To jego znasz, jego dmuchasz, z nim jesteście wszyscy powiązani.
Wayne przedstawił Freda O. Żabojadowi. Pogadali trochę za zakłóceniami. Fred O. przedstawił Dwighta Żabojadowi. Podał jego nazwisko – Holly.
Punkt zbieżny. Dwight Holly znał Clyde’a. Dwight Holly wysłał Clyde’a do śledzenia Marsha Bowena w Chicago.
Crutch się zastanowił. Słuchawki przylegały ciasno, judasz miał na poziomie oczu. Ekipa z 308 przysunęła krzesła do lampy. Fred O. podszedł do barku i wrócił ze szklankami whisky z wodą i z chipsami. Dwight Holly odmówił drinka. Pozostali sięgnęli. Crutch miał sygnał: to nie ma nic wspólnego z jego sprawą.
Czas – 15.18. Uruchom taśmę, na żywo.
Panowie się rozsiedli. Fragmenty zdań się zlewały. Dwight i Żabojad zapalili papierosy. Fred O. wyglądał pulchnie i pyskato, wrócił do swoich normalnych rozmiarów. Wayne wyglądał na zrąbanego i za chudo.
– Dość pieprzenia – zdecydował Freddy O. Doskonale to zabrzmiało w słuchawkach.
– Sześciu mężczyzn – zaczął Dwight Holly. – Zawsze zostają po zamknięciu. Zawsze wszyscy oni i tylko oni, i nie sądzę, żeby zmienili zwyczaj w wieczór, kiedy przyjedziemy.
– Kiedy? – spytał Wayne.
– Z mojej strony jesteśmy gotowi – powiedział Fred O. – Mam te spluwy do podłożenia. Dwight ma prochy. Myślę, że możemy to załatwić w pięć minut.
– W cztery. Nalot będzie prosty. Oni będą nawaleni i zaskoczeni. Chodzi o zmontowanie śladów. Policja w St. Louis ma gówniane laboratorium, ale i tak chcę, żeby rozkład ran, trajektorie i takie tam się zgadzały.
Crutch zaczął się pocić. Słuchawki mu się zawilgociły, dobywały się syki zakłóceń. „Sześciu ludzi”, „podłożone spluwy”, „rozkład ran”…
– Grapevine – powiedział Mesplède. – Winorośl. Jest takie amerykańskie powiedzenie, prawda? Usłyszeć coś przez winorośl, czyli dowiedzieć się pocztą pantoflową. To frazeologizm. A tutaj winorośl staje się nazwą miejsca, w którym spotykają się bandziory.
Fred O. zarechotał. Dwight też. Wayne się wzdrygnął. Crutch zajarzył z opóźnieniem.
20 czerwca. TAMTA NOC. Fragmenty rozmowy – Grapevine/Tommy/wtyka – Joan i Gretchen/Celia.
Słuchawki zalał pot. Crutch je zdjął, wytarł do sucha i założył z powrotem. Usłyszał warkoty, szumy, piski, stuki i syki. Cholera, pot zablokował słuchawki.
Znowu piski i syki. Odgłosy jedzenia – Fred O. i Żabojad wciągali chipsy. Crutch zdjął słuchawki, potrząsnął nimi i założył z powrotem. Przycisnął oko do judasza. Zmrużył oko. Próbował czytać ruch warg i gesty i połączyć je z sykiem. Miał piski, trzaski i słowa tam i tu w mieszance.
Usłyszał „Memphis”. Zobaczył, że Wayne drgnął. Usłyszał „Patsy”, „King”, „Ray”. Dwight Holly i Wayne wymienili niespokojne spojrzenia. Usłyszał jedzenie. Zmrużył oko bardziej. Oddychał ciężej. Zaparował judasza. Całą minutę stracił na bip-bip-bipy.
Usłyszał „świadek”.
Usłyszał znowu „Grapevine”.
ZACZĄŁ KUMAĆ.
Fred O. monologował. Jego basowy głos przedostawał się przez syk na linii. Crutch usłyszał „Sirhan”. Crutch usłyszał „Bobby K.”. Fred O. naśladował strzelanie – bam, bam, trup. Wayne i Dwight H. wymienili très niespokojne spojrzenia.
SKUMAŁ WIĘCEJ. Rozsadzało mu pęcherz. Zacisnął się, zassał i wytrzymał.
Judasz zaparowało. Podsłuch zablokowało. Pierdolony chrzęst chrupanych chipsów jeszcze bardziej wszystko spierdolił. Crutch ściągnął słuchawki, potrząsnął nimi i założył z powrotem. Crutch splunął na judasz i przetarł go koszulą.
Teraz widział lepiej. Teraz słyszał lepiej. Zobaczył, jak poruszają się usta Żabojada. Usłyszał nieskładne ple-ple i „Dallas”. Usłyszał francuskie przekleństwo, „Kuba”, „odwet”.
Dźwięk całkiem zamarł. Crutch potrząsnął głową. Słuchawki zadziałały i podsłuch ożył. Słyszał syk, trzask, pisk, stuk, szum. Usłyszał „Le grand putain Jack”. Zobaczył, jak Jean-Philippe Mesplède przybiera pozę snajpera.
I naszczał w spodnie.
I nasrał w spodnie.
I zwymiotował, i dyszał.
Ściągnął słuchawki. Podbiegł do konsoli, szarpnął główny kabel i zerwał gips ze ściany. Uzyskał niewielki otwór. Łączył się z 308 bezprzewodowo. Gips rozsiał się po jego pokoju. Zmrużył oczy i przyłożył ucho do otworu – Boże, błagam błagam błagam.
Spotkanie dobiegło końca. Mężczyźni stali przy drzwiach.
– Jeszcze jedno – powiedział Dwight Holly.
Pozostali kiwnęli głowami.
– Żadnych kobiet – powiedział Dwight Holly. – Jeśli będą tam jakieś kobiety, wycofujemy się.
Fred O. z oporem kiwnął głową. Mesplède wzniósł oczy do nieba. Wayne Tedrow ścisnął Dwighta Holly’ego za nadgarstek.
30
(St. Louis, 3.09.1968)
Spluwy do podrzucenia – są. Igły do insuliny – są. Płynna kokaina – jest. Jedna ostatnia fotka – zerknięcie dla utrwalenia.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.