siedziała mu na kolanach. Jego koledzy zachowywali się identycznie. Dziewczyny wychodziły ze skóry, byle zwrócić na siebie ich uwagę, a oni sprawiali wrażenie, jakby to było coś najnaturalniejszego na świecie. I jakby mieli absolutną pewność, że mogą przebierać w kobietach.
W pewnym momencie Rock podniósł się z krzesła i ruszył do wyjścia, ale po drodze odwrócił głowę w moją stronę i puścił do mnie oko. Zaraz jednak dopadła go jakaś dziewczyna i razem wyszli ze stołówki. Pod koniec dnia wiedziałam już o wiele więcej, niż chciałam wiedzieć na temat Rocka Taylora.
– To Rock Taylor? – spytał Krit pełnym szacunku tonem, zupełnie jakby mówił o celebrycie.
Może i Rock jest gwiazdą szkolnej drużyny futbolowej, ale co z tego? Owszem, nie można mu odmówić urody i talentu, ale nie chciałabym, żeby stał się wzorem do naśladowania dla mojego brata. Bo Rock Taylor wykorzystywał dziewczyny. Widziałam to na własne oczy, i to niejeden raz.
Ale mimo że wciąż stały mi przed oczami spotykane w poniedziałkowy poranek w szkolnej toalecie zapłakane dziewczyny, z którymi Rock przespał się w piątek, a potem udawał, że ich nie zna, moje ciało i tak szalało na jego widok. Zupełnie jakby przechodziło wtedy w stan podwyższonej czujności. Doskonale rozumiałam, dlaczego dziewczyny tak ochoczo rzucają się w jego ramiona, choć doskonale wiedzą, czym to się dla nich skończy.
Różnica między nimi a mną była taka, że ja miałam na głowie prawdziwe problemy, z których najważniejszym była nieustanna walka o przetrwanie. Moje i brata.
Udałam, że nie słyszę pytania Krita o Rocka i pośpiesznie zmieniłam temat.
– Masz ze sobą plan lekcji? Pamiętaj, żeby doliczyć co najmniej pięć minut na przejście z parteru do sal na piętrze. Nie spóźnij się na obiad, bo potem nie zdążysz zjeść. I zjedz wszystko do końca. Jasne?
Krit posłał mi krzywy uśmieszek.
– Dam radę, siora. Weź, wyluzuj.
Przeczuwałam, że w nowym miejscu będzie się wyróżniał, podobnie jak w gimnazjum. Krit już jako dziecko był bardzo ładny i dziewczyny zaczynały zwracać na niego uwagę. Byłam z niego bardzo dumna, ale jednocześnie nie chciałam, żeby oceniano go wyłącznie po wyglądzie. Miał bogate wnętrze i wiele do zaoferowania.
– Wiem, że dasz, ale to twój wielki dzień i chcę, żebyś wypadł jak najlepiej.
– Widzisz ich? – odezwał się Green, wskazując palcem miejsce, gdzie (wiedziałam to bez patrzenia) stał Rock. – Ci goście trzęsą całą szkołą. Widzisz te laski dokoła nich? Kurka, są zajebiści. Za dwa lata będziemy na ich miejscu.
Krit obejrzał się, ale ja powstrzymałam się przed tym siłą woli. I tak dobrze wiedziałam, kogo tam zobaczę: Dewayne’a Falco, Prestona Drake’a, Marcusa Hardy’ego i Rocka Taylora. Każdy z miną króla świata, podczas gdy kręcące się wokół dziewczyny wychodziły z siebie, żeby raczyli je zauważyć. Każdy z nich był jak żywcem wyjęty z jakiegoś kiczowatego romansidła: Dewayne – buntownik, Preston – podrywacz, na widok którego dziewczyny same wyskakiwały z majtek, Marcus – zamożny dzieciak z dobrego domu, Rock – gwiazda futbolu. I oczywiście każdy mógł się pochwalić sylwetką i twarzą, które doprowadzały dziewczyny do ekstazy.
– Dobra, idźcie już do swojego skrzydła. Trochę wam zejdzie, zanim tam dotrzecie. I zachowujcie się. Spotkamy się tutaj o trzeciej. Nie spóźnijcie się, bo ucieknie nam autobus.
Obaj jak na komendę przewrócili oczami, a potem posłusznie pomaszerowali do swojej części budynku. Ja tymczasem skręciłam w lewo, do skrzydła przeznaczonego dla licealistów.
– Rozdział III –
Rock
Minęły prawie trzy miesiące, odkąd ją ostatnio widziałem. Robiłem wszystko, żeby wyrzucić tę dziewczynę ze swoich myśli, ale nic z tego, tak mocno zawróciła mi w głowie. Rok temu była tu nowa – przeniosła się do naszej szkoły z sąsiedniego miasta. Nazywała się Trisha Corbin i od pierwszego przelotnego spotkania odgrywała główną rolę w moich fantazjach. Nic więcej o niej nie wiedziałem. Nie żebym nie próbował się do niej zbliżyć, wręcz przeciwnie, ale ona mnie kompletnie ignorowała.
Trochę to było żałosne przyznać się przed samym sobą, że nie mogę się doczekać rozpoczęcia szkoły, bo znowu zobaczę Trishę. Ale byłbym ostatnim łgarzem, gdybym twierdził, że jest inaczej. Choć nie raczyła na mnie spojrzeć, uwielbiałem obserwować ją z daleka i chłonąć wzrokiem każdy skrawek jej niesamowitego ciała.
Dziś rano wysiadła z autobusu w towarzystwie jakiegoś chłopaka. Nie odstępował jej na krok, jakby chciał w ten sposób odstraszyć każdego, kto ośmieli się spojrzeć w jej stronę. Nie miałem bladego pojęcia kto to, ale po jego twarzy widać było, że to jeszcze dzieciak. Chudy jak szczapa nastolatek, którego masa ciała nie nadąża za wzrostem.
– Wygląda na jej brata. Spójrz na jego włosy. Muszą być spokrewnieni – odezwał się stojący obok mnie Dewayne, co oznaczało, że zauważył, jak gapię się na Trishę. Cholera, niedobrze!
– Co mnie to obchodzi – odparłem, odrywając wzrok od Trishy i odwracając się do grupki dziewczyn, które bardzo starały się zwrócić na siebie moją uwagę.
– Uhm, na pewno – mruknął Dewayne.
Przed kumplami nic się nie ukryło. Normalna sprawa, skoro przyjaźniliśmy się od drugiej klasy podstawówki i znaliśmy jak łyse konie. Przez cały zeszły rok nabijali się z mojej obsesji na punkcie Trishy Corbin.
Po tym, jak mnie spławiła, i to dwa razy, przestałem się jej narzucać. Nie byłem przyzwyczajony, żeby dziewczyna mnie odtrącała. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło.
– Słyszałam, że ty i Gina zerwaliście ze sobą – odezwała się blond cheerleaderka, Kimmy czy jakoś tak, przeciągając długimi paznokciami po moim ramieniu.
– Nigdy nie chodziłem z Giną – rzuciłem z irytacją.
Wszyscy wiedzieli, że Kimmy jest łatwa, a takie laski mnie nie interesowały. Na pewno nie w momencie, gdy w pobliżu była Trisha Corbin – dziewczyna moich marzeń.
– No popatrz, a ona wszędzie rozpowiada, jak przeleciałeś ją na stojąco, w samochodzie i na stole – dodała Kimmy i zachichotała, trzepocząc zalotnie rzęsami.
– Bzykam się z dziewczynami, ale z nimi nie chodzę – wyjaśniłem, po czym strząsnąłem z siebie jej rękę i przecisnąłem się przez wianuszek dziewczyn. No cóż, chyba jednak lubiłem się umartwiać, bo postanowiłem jeszcze raz spróbować szczęścia u Trishy. Może w końcu uda mi się z nią zamienić parę słów.
– Lubię na ostro – oznajmiła Kimmy, kiedy ją mijałem.
– Ja ci chętnie dogodzę – wtrącił się Preston.
Poczułem wdzięczność do naszego casanovy, że chce mi pomóc pozbyć się Kimmy. Trafił swój na swego.
Małolaty towarzyszące Trishy skręciły do skrzydła zajmowanego przez ostatnie klasy gimnazjum. Dewayne najprawdopodobniej miał rację, blondas musiał być jej bratem. Wcześniej nie zwracałem na niego uwagi, więc nie zauważyłem podobieństwa.
Trisha przystanęła i spojrzała w swój plan lekcji. Widać było, że intensywnie nad czymś myśli, zaciskając wargi, co nadawało jej seksowny wygląd. Miała bardzo wyrazistą twarz, można z niej było czytać jak z otwartej książki.
– Nie wiem, jak to robisz, ale za każdym razem, kiedy cię widzę, jesteś jeszcze ładniejsza –