Sophie Love

Teraz i Na Zawsze


Скачать книгу

cicho skradać się na boso przez korytarz. Jej ręka zawisła nad klamką, a po chwili wahania, zdołała zebrać się na odwagę i otworzyła drzwi.

      Stał przed nią mężczyzna ubrany w kraciastą kurtkę i z przyprószonym śniegiem ciemnymi włosami sięgającymi linii szczęki, na którego widok Emily nie mogła pozbyć się przekonania, że patrzy na drwala lub leśniczego z Czerwonego Kapturka. Nie był w jej typie, ale z pewnością było coś pięknego w jego spokojnych niebieskich oczach oraz w wyraźnie zarysowanej szczęce i Emily była zaskoczona siłą przyciągania, jaka od niego biła.

      – W czym mogę pomóc? – zapytała.

      Mężczyzna spojrzał na nią, mrużąc oczy, jakby mierzył ją wzrokiem. – Jestem Daniel – powiedział. Wyciągnął w jej kierunku dłoń na powitanie. Uścisnęła ją, ale nie poczuła nic oprócz szorstkiej skóry. – Kim jesteś?

      – Emily – odpowiedziała, nagle zdając sobie sprawę z jej własnego rytmu serca. – Ten dom należy do mojego ojca. Przyjechałam tu na weekend.

      Daniel mocniej zmrużył oczy. – Właściciel nie pojawił się tu od dwudziestu lat. Masz zgodę na taką niezapowiedzianą wizytę?

      Jego ton był szorstki, lekko wrogi, na co Emily się wzdrygnęła.

      – Nie – odpowiedziała z zakłopotaniem, zaskoczona gburowatością Daniela i czując się trochę niekomfortowo na wspomnienie jednego z najboleśniejszych wydarzeń jej życia, jakim było zniknięcie jej ojca. – Mam jego błogosławieństwo na przychodzenie i wychodzenie, kiedy mi się podoba. A tak w ogóle to, co ci do tego? – Dopasowała swój ton do jego szorstkiego głosu.

      – Jestem tutaj stróżem – odpowiedział. – Mieszkam w wozowni za domem.

      – Mieszkasz tutaj? – krzyknęła Emily, a jej wizja spędzenia spokojnego weekendu w starym domu ojca rozpadła się na kawałki. – Ale chciałam być sama w ten weekend.

      – Tak, cóż, ja też – odparł Daniel. – Nie przywykłem do ludzi, którzy wpraszają się niezapowiedziani – zerknął podejrzliwie ponad jej ramieniem – i ingerują w stan nieruchomości.

      Emily założyła ręce. – Skąd pomysł, że ingeruję w nieruchomość?

      Daniel w odpowiedzi uniósł brwi. – Hm, dopóki nie planujesz siedzieć tu przez cały weekend po ciemku i w zimnie, zakładam, że będziesz ingerować. Uruchomisz kocioł. Wysuszysz rury. Tego typu rzeczy.

      Gburowatość Emily ustąpiła miejsca wstydowi. Oblała się rumieńcem.

      – Nie zdołałaś włączyć kotła, mam rację? – kontynuował Daniel. Na jego ustach pojawił się krzywy uśmiech, który dał znać Emily, że mężczyzna był lekko rozbawiony jej kłopotliwym położeniem.

      – Jeszcze nie zdążyłam – odpowiedziała wyniośle, próbując zachować twarz.

      – Pokazać ci, jak się to robi? – zapytał, niemal leniwie, jakby nie stanowiło to dla niego najmniejszego problemu.

      – Mógłbyś? – zapytała Emily, trochę zaskoczona i zmieszana jego propozycją pomocy.

      Wszedł na wycieraczkę. Płatki śniegu sfrunęły z jego kurtki, tworząc minizamieć w korytarzu.

      – Wolę zrobić to sam, niż pozwolić, żebyś coś popsuła – odpowiedział wyjaśniającym tonem, nonszalancko wzruszając ramionami.

      Emily zauważyła, że śnieg padający za otwartymi drzwiami frontowymi przybrał już pewną formę burzy śnieżnej. Nie chciała tego przyznać, ale była więcej niż wdzięczna, że Daniel pojawił się właśnie teraz. Jeśli by tego nie zrobił, pewnie przez noc zamarzłaby na śmierć.

      Zamknęła drzwi i we dwoje ruszyli korytarzem w stronę drzwi prowadzących do piwnicy. Daniel przyszedł przygotowany. Wyciągnął latarkę i oświetlił schody prowadzące w dół. Emily szła za nim pogrążona w mroku, nieco wystraszona ciemnością i pajęczynami. Stara piwnica ją przerażała i jako dziecko prawie nigdy nie wybierała się w podróż na dół. To miejsce było wypełnione starodawnym sprzętem i maszynami, dzięki którym dom funkcjonował. Ich widok przytłoczył ją i sprawił, że ponownie zaczęła się zastanawiać, czy przyjazd tutaj nie był pomyłką.

      Na szczęście Daniel zajął się kotłem w ciągu kilku sekund, zupełnie jakby była to najłatwiejsza rzecz na świecie. Emily czuła się lekko urażona, że potrzebowała pomocy mężczyzny, podczas gdy przyjechała tu przede wszystkim, żeby odzyskać niezależność. Zauważyła, że pomimo szorstkiego uroku Daniela i niezaprzeczalnej sile, jaka ją do niego ciągnęła, marzyła jedynie o tym, żeby NATYCHMIAST opuścił dom. Nie miała zamiaru wybierać się w podróż do samopoznania, kiedy on był w tym domu. Sam fakt, że mieszkał na terenie posiadłości, był wystarczającym utrapieniem.

      Kiedy skończył z kotłem, obydwoje wyszli z piwnicy. Emily z radością opuściła wilgotne, zatęchłe miejsce i wróciła do głównej części domu. Podążała za Danielem, zmierzającym do pomieszczenia gospodarczego z tyłu kuchni. Od razu zajął się przygotowaniem rur.

      – Jesteś przygotowana na ogrzewanie domu zimą? – zawołał do niej spod blatu. – Bo jeśli nie, zamarzną.

      – Przyjechałam tylko na weekend – odpowiedziała Emily.

      Daniel wysunął się spod blatu i usiadł. Włosy miał zmierzwione i w nieładzie. – Nie powinnaś wprowadzać takiego zamętu do takiego starego domu jak ten – powiedział, potrząsając głową.

      Mimo wszystko nie przerwał pracy.

      – No i gdzie to ogrzewanie? – Emily odezwała się, jak tylko skończył. Nadal było przeraźliwie zimno, mimo że kocioł był włączony, a rury zostały oczyszczone. Potarła ramiona, żeby poprawić krążenie.

      Daniel się roześmiał, wycierając brudne ręce w ręcznik. – Wiesz, to żaden cud, nie zacznie samo działać. Musisz zamówić dostawę oleju. Ja mogłem tylko wszystko przygotować.

      Emily westchnęła sfrustrowana. Więc Daniel nie był takim rycerzem w lśniącej zbroi, za jakiego go uważała.

      – Proszę – powiedział Daniel, podając jej wizytówkę. – To numer do Erica. On będzie twoim dostawcą.

      – Dzięki – wymamrotała – ale nie mam tu zasięgu.

      Przypomniała sobie swój telefon komórkowy i jego pusty pasek zasięgu oraz to, że tak naprawdę była zupełnie sama.

      – Przy drodze stoi budka telefoniczna – powiedział Daniel – ale nie ryzykowałbym wycieczki tam w czasie zamieci. A poza tym teraz już mają zamknięte.

      – Oczywiście – mruknęła Emily, która czuła się sfrustrowana i całkowicie przegrana.

      Daniel musiał zauważyć jej zgaszenie i przygnębienie. – Mogę dla ciebie rozpalić ogień – zaoferował, kiwając głową w kierunku salonu. Uniósł brwi w oczekiwaniu, niemal nieśmiało, przez co nagle przybrał chłopięcy wygląd.

      Emily chciała zaprotestować, powiedzieć mu, żeby zostawił ją samą w lodowato zimnym domu, bo właśnie na to zasługuje, ale z jakiegoś powodu się zawahała. Pewnie obecność Daniela nagle zmniejszyła jej poczucie samotności i odcięcia od cywilizacji. Nie spodziewała się, że jej telefon straci zasięg oraz że nie będzie mogła skontaktować się z Amy, a wizja spędzenia pierwszej nocy w samotności w zimnym, ciemnym domu działała odstraszająco.

      Daniel najwyraźniej zrozumiał jej wahanie, bo wymaszerował z pokoju, zanim zdążyła otworzyć usta, aby cokolwiek odpowiedzieć.

      Poszła za nim, w duchu wdzięczna, że wyczytał samotność w jej oczach i zaoferował, że zostanie, nawet pod pretekstem rozpalenia w kominku. Znalazła