David Lagercrantz

Millennium


Скачать книгу

ten zaszczyt?

      – Interesom. Przede wszystkim.

      – Bloody bore. Co za nudy.

      – Wiem – odparł. – Ale nie potrafię się uwolnić od sprawy ataku hakerów na Finance Security.

      – Pewnie, że nie. Od niczego nie potrafisz się uwolnić. Chyba że od kobiet, które stają na twojej drodze.

      – Od kobiet też tak łatwo się nie uwalniam.

      – To prawda. Jeśli są ci potrzebne jako źródło. Co mogę dla ciebie zrobić?

      – Zauważyłem, że jeden z twoich dawnych kolegów także analizował ten atak.

      – Kto taki?

      – Leo Mannheimer.

      – Leo? – odparła Malin.

      – Jaki on jest?

      – Ma styl. Pod innymi względami też się od ciebie różni.

      – Dobrze dla niego.

      – Bardzo dobrze.

      – Pod jakim względem się różnimy?

      – Leo jest…

      Pogrążyła się w myślach.

      – Jaki?

      – Zacznijmy od tego, że nie jest taką pijawką jak ty, szukającą faktów i złoczyńców. To myśliciel, filozof.

      – My, pijawki, zawsze byłyśmy dość proste.

      – Jesteś okej, Mikael. I masz tego świadomość – odparła. – Ale bardziej przypominasz kowboja. Nie masz czasu stać i się zastanawiać jak stary dobry Hamlet.

      – Czyli Leo Mannheimer jest Hamletem.

      – W każdym razie nie powinien był trafić do branży finansowej.

      – A do jakiej?

      – Do muzycznej. Gra na pianinie jak bóg. Ma słuch absolutny i jest niewiarygodnie utalentowany. Pieniądze niespecjalnie go cieszą.

      – Niezbyt dobrze dla gościa od finansów.

      – No nie najlepiej. Pewnie chodzi o to, że już od dzieciństwa był aż nazbyt dobrze ustawiony. Nie ma w sobie tego głodu. Dlaczego się nim interesujesz?

      – Ma ciekawe przemyślenia na temat ataków hakerskich.

      – Może i tak. Ale nie znajdziesz na niego żadnych haków, jeśli tak ci się wydaje.

      – Dlaczego tak mówisz?

      – Bo pilnowanie tych kolesi należy do moich obowiązków, a poza tym, szczerze mówiąc…

      – Tak?

      – …wątpię, czy Leo potrafi być naprawdę nieuczciwy. Zamiast robić różne machlojki, siedzi zdołowany w domu i gra na akordeonie.

      – Dlaczego w takim razie jest w tej branży?

      – Ze względu na starego.

      – Jego stary to szycha.

      – Z całą pewnością. Ale to także najlepszy przyjaciel Alfreda Ögrena i zapatrzony w siebie kretyn. Upierał się, żeby Leo został geniuszem finansów, przejął jego udziały w firmie Alfreda i zbudował sobie wielką pozycję w szwedzkiej gospodarce. A Leo… Cóż mogę powiedzieć…

      – Nie wiem.

      – Jest trochę słaby. Dał się przekonać, no i naprawdę nie szło mu źle. Nigdy nie zrobił nic niewłaściwego. Ale może też nie wykazał się taką błyskotliwością, jakiej można by od niego oczekiwać. Brak mu motywacji i pragnienia. Kiedyś mi powiedział, że czuje się, jakby zabrano mu coś ważnego. Nosi w sobie jakąś zadrę.

      – Zadrę?

      – Jakieś gówno z dzieciństwa. Nigdy nie byłam z nim wystarczająco blisko, żeby to do końca zrozumieć, nawet jeśli przez krótki okres…

      – Co takiego?

      – Nic, drobnostka, to była chyba tylko taka zabawa.

      Mikael postanowił nie pytać dalej.

      – Czytałem, że podróżował.

      – Tak, po śmierci matki.

      – Na co zmarła?

      – Na raka trzustki.

      – Ciężka sprawa.

      – A jednak myślałam, że to będzie dla niego dobre.

      – Dlaczego?

      – Bo rodzice nie dawali mu spokoju i wciąż zatruwali mu życie. Miałam nadzieję, że wykorzysta okazję, wyrwie się ze świata finansów i zacznie grać na pianinie czy cokolwiek. Wiesz, tuż zanim skończyłam pracować u Alfreda Ögrena, Leo czerpał z życia garściami. Nigdy tego do końca nie zrozumiałam. W pewnym okresie wcale nie był smutasem. Ale potem…

      – Co potem?

      – Miał większy dół niż kiedykolwiek. Aż przykro było patrzeć.

      – Jego mama wtedy żyła?

      – Tak, ale już niedługo.

      – Dokąd potem wyjechał?

      – Nie wiem. Nie było mnie już w firmie. Ale trochę się łudziłam, że ta podróż będzie początkiem jego wyzwolenia.

      – A tymczasem wrócił do Alfreda Ögrena.

      – Nie miał odwagi się wyrwać.

      – Zaczął prowadzić wykłady.

      – Może to jest krok w dobrym kierunku – stwierdziła Malin. – Co cię interesuje?

      – On dostrzega pewne schematy psychologiczne. Analizuje atak w Brukseli na tle innych znanych kampanii dezinformacyjnych.

      – Rosyjskich, prawda?

      – Według niego tak wygląda współczesny sposób prowadzenia wojny. Uważam, że to ciekawe.

      – Kłamstwo jest bronią.

      – Kłamstwo jako sposób na szerzenie chaosu i dezorientacji. Kłamstwo jako alternatywa dla przemocy.

      – Czy nie zostało potwierdzone, że atakiem zawiadywano z Rosji? – spytała Malin.

      – Owszem, ale nikt nie wie, kto dokładnie w Rosji za tym stoi, a panowie z Kremla oczywiście zapewniają, że są niewinni.

      – Podejrzewasz swoją dawną ekipę, Spiderów?

      – Przeszło mi to przez myśl.

      – Trudno mi sobie wyobrazić, że Leo mógłby ci przy tym pomóc.

      – Może i nie, ale chciałbym…

      Nagle wydawał się rozkojarzony.

      – Zaprosić mnie na drinka? – dokończyła. – Skąpać mnie w komplementach, wyrazach uwielbienia i drogich prezentach? Zabrać do Paryża?

      – Co?

      – Paryż. Takie miasto w Europie. Mówią, że jest tam słynna wieża.

      – Jutro na scenie muzeum Fotografiska odbędzie się wywiad z Leo – powiedział Mikael, jakby jej nie słuchał. – Poszłabyś ze mną? Może się czegoś nauczymy.

      – Nauczymy? Mikael, do cholery! Tylko tyle masz do zaoferowania kobiecie w potrzebie?

      – W tej chwili tak – powiedział. Znów brzmiał, jakby błądził myślami, co tylko jeszcze bardziej ją ubodło.

      – Blomkvist, jesteś kretynem! – wysyczała i przerwała rozmowę.

      Stała na środku