Yuval Noah Harari

21 lekcji na XXI wiek


Скачать книгу

stronę. Ważniejsze niż szybkie przejście przez most było stawianie na nim właściwych kroków. Obecnie jednak ten wątły łącznik zaczyna się trząść i wkrótce może się zawalić. Ci, którzy już przez most przeszli – awansując z pozycji taniej siły roboczej do gałęzi przemysłu wymagających wysokich kwalifikacji – prawdopodobnie będą bezpieczni. Ci jednak, którzy pozostają w tyle, mogą utknąć po niewłaściwej stronie przepaści, nie mając żadnego sposobu, by ją pokonać. Co zrobi dany kraj, jeśli nikt nie będzie potrzebował jego tanich niewykwalifikowanych robotników, a on nie będzie miał środków, by stworzyć dobry system edukacji i nauczyć ich nowych umiejętności?38

      Jaki los czeka maruderów? Amerykańscy wyborcy zapewne zgodziliby się, że podatki płacone przez Amazona i Google’a z ich działalności w Stanach można by wykorzystać na świadczenia pieniężne albo formy wsparcia dla bezrobotnych górników w Pensylwanii i pozbawionych pracy taksówkarzy w Nowym Jorku. Czy jednak ci sami amerykańscy wyborcy przystaliby i na to, by z tych samych podatków wspierać bezrobotnych w miejscach, które prezydent Trump określa jako „zadupia”?39 Kto uważa, że tak będzie, może równie dobrze uznać, że ten problem rozwiąże Święty Mikołaj albo zając wielkanocny.

Co to znaczy „podstawowy”?

      Ideą powszechnej pomocy podstawowej jest zaspokojenie podstawowych ludzkich potrzeb, nie ma jednak żadnej ich przyjętej definicji. Z perspektywy czysto biologicznej każdy człowiek potrzebuje do przeżycia zaledwie 1500–2500 kilokalorii dziennie. Wszystko, co wykracza ponad to, jest luksusem. Ale każda kultura w dziejach uznawała także inne potrzeby za „podstawowe”. W średniowiecznej Europie za rzecz ważniejszą nawet niż jedzenie uważano dostęp do nabożeństw, ponieważ Kościół dbał o nieśmiertelną duszę, a nie tylko o przemijające, nietrwałe ciało. W dzisiejszej Europie za podstawowe ludzkie potrzeby uznaje się przyzwoitą edukację i świadczenia opieki medycznej, a słychać też głosy, że obecnie każdemu bez wyjątku niezbędny jest dostęp do internetu. Być może w 2050 roku Zjednoczony Rząd Światowy zgodzi się opodatkować firmy Google, Amazon, Baidu i Tencent, aby zapewnić każdemu człowiekowi na Ziemi – zarówno w Dhace, jak i w Detroit – podstawową pomoc. W jaki sposób zostanie wówczas określone znaczenie słowa „podstawowa”?

      Co na przykład obejmuje podstawowa edukacja: tylko czytanie i pisanie czy również naukę programowania oraz gry na skrzypcach? Wystarczy sześć lat szkoły podstawowej czy podstawa to cała edukacja aż do doktoratu? A co z opieką medyczną? Jeśli do 2050 roku rozwój medycyny umożliwi spowolnienie procesów starzenia i znaczne wydłużenie ludzkiego życia, to czy te nowe typy terapii będą dostępne dla wszystkich dziesięciu miliardów ludzi na naszej planecie, czy tylko dla kilku miliarderów? Gdyby biotechnologia pozwoliła przyszłym rodzicom udoskonalać planowane dzieci, to czy uznano by to za podstawową potrzebę człowieka, czy też bylibyśmy świadkami powstania podziału ludzkości na różne kasty biologiczne, w którego wyniku bogaci superludzie dysponowaliby możliwościami znacznie przekraczającymi standard ubogich homo sapiens?

      Niezależnie od tego, jak zdecydujemy się zdefiniować „podstawowe ludzkie potrzeby”, z chwilą gdy zapewni się wszystkim ich bezpłatne zaspokojenie, zostaną uznane za rzecz oczywistą, po czym w społeczeństwie nastąpi wybuch ostrej rywalizacji i walk politycznych o ponadpodstawowe dobra luksusowe – czy to będą niesamowite samochody autonomiczne, czy dostęp do parków wirtualnej rzeczywistości, czy ulepszone dzięki bioinżynierii ciała. Skoro jednak bezrobotne masy nie będą dysponowały żadnymi środkami ekonomicznymi, nie bardzo wiadomo, w jaki sposób chciałyby choćby marzyć o zdobyciu takich luksusów. Dlatego przepaść dzieląca bogatych (dyrektorów Tencenta i akcjonariuszy Google’a) od biednych (czyli tych, którzy mogliby liczyć wyłącznie na powszechny dochód podstawowy) nie tylko by się powiększyła, lecz mogłaby się stać wręcz nie do pokonania.

      A zatem nawet jeśli w 2050 roku jakiś program powszechnej pomocy zapewni ubogim znacznie lepszą opiekę medyczną i edukację niż dzisiaj, to i tak może w nich wzbierać silny gniew z powodu globalnej nierówności i braku możliwości awansu społecznego. Ludzie będą czuli, że cały system jest przeciwko nim, że władze państwowe służą tylko superbogatym i że w przyszłości ich samych oraz ich dzieci czeka jeszcze gorszy los40.

      Homo sapiens ma to do siebie, że po prostu z natury trudno go zadowolić. Ludzkie szczęście w mniejszym stopniu zależy od obiektywnych warunków niż od naszych oczekiwań. Oczekiwania jednak na ogół przystosowują się do warunków, w tym także do tych, które mają i n n i  l u d z i e. Gdy sytuacja się poprawia, oczekiwania gwałtownie rosną, dlatego nawet radykalne polepszenie się warunków może niczego nie zmienić i nadal pozostaniemy równie niezadowoleni jak wcześniej. Jeśli powszechna pomoc podstawowa ma na celu poprawę obiektywnych warunków życia przeciętnego człowieka w 2050 roku, to taki program ma spore szanse powodzenia. Jeśli jednak celem jest doprowadzenie do zwiększenia u ludzi subiektywnej satysfakcji z własnego losu i zapobieżenie społecznemu niezadowoleniu, może się to nie udać.

      By naprawdę osiągnąć te cele, powszechną pomoc podstawową trzeba będzie uzupełnić jakimś sensownym zajęciem – może sportem, może religią. Niewykluczone, że najbardziej udany dotychczas eksperyment dotyczący tego, jak funkcjonować bez pracy i wciąż odczuwać zadowolenie z życia, przeprowadzono w Izraelu. W kraju tym mniej więcej 50 procent ultraortodoksyjnych żydowskich mężczyzn w ogóle nie pracuje. Spędzają oni życie na zgłębianiu świętych pism i odprawianiu obrzędów religijnych. To, że ani oni, ani ich rodziny nie umierają z głodu, wynika częściowo z tego, że często pracują ich żony, a częściowo z tego, że władze państwowe zapewniają im sowitą pomoc finansową i bezpłatne świadczenia, tak by nie zabrakło im środków na zaspokojenie podstawowych potrzeb życiowych. Byłaby to zatem powszechna pomoc podstawowa avant la lettre41.

      Mimo że ci ultraortodoksyjni żydowscy mężczyźni są biedni i bezrobotni, kolejne sondaże świadczą o tym, że ich poziom zadowolenia z życia jest wyższy niż innych części izraelskiego społeczeństwa. Bierze się to z siły więzi spajających ich społeczność, a także z głębokiego sensu, jaki odnajdują w badaniu pism i odprawianiu obrzędów. W niewielkim pomieszczeniu wypełnionym żydami dyskutującymi o Talmudzie może się zrodzić więcej radości, zaangażowania i zrozumienia niż w ogromnej hali fabryki włókienniczej pełnej ciężko pracujących robotników. W globalnych sondażach na temat zadowolenia z życia Izrael zazwyczaj plasuje się gdzieś w czołówce – w dużej mierze dzięki tym pozbawionym pracy ubogim ludziom42.

      Rozgoryczeni świeccy Izraelczycy często się skarżą, że wkład ultraortodoksów w ogólny dobrostan społeczeństwa jest niewystarczający i żyją oni z ciężkiej pracy innych. Areligijni obywatele Izraela twierdzą też na ogół, że ultraortodoksyjny styl życia narusza równowagę społeczną, zwłaszcza że ultraortodoksyjne rodziny miewają średnio po siedmioro dzieci43. Podkreślają, że wcześniej czy później państwo nie będzie w stanie utrzymywać tak wielu bezrobotnych i ultraortodoksi będą musieli iść do pracy. Może się jednak okazać, że będzie dokładnie odwrotnie. Gdy roboty i sztuczna inteligencja wypchną ludzi z rynku pracy, być może inni zaczną widzieć w ultraortodoksyjnych żydach model na przyszłość, a nie pozostałość po minionych czasach. Może nie wszyscy zostaną ortodoksyjnymi wyznawcami judaizmu i nie zaczną uczęszczać do jesziwy, by studiować Talmud. Jest jednak możliwe, że w życiu wszystkich ludzi poszukiwanie sensu i wspólnoty zajmie ważniejsze miejsce niż pogoń za pracą.

      Gdyby udało nam się połączyć powszechne zabezpieczenia ekonomiczne z silnymi