target="_blank" rel="nofollow" href="#litres_trial_promo">53
Wszystko jest Tobą.
Ty jesteś wszystkim.
Mojej kochanej żonie
1
Dwudziestego dziewiątego października 1989 roku niebo nad Śląskiem się rozjaśniło. Zegary wybiły dwudziestą drugą i pracownice koksowni ruszyły po pracy na brudne ulice. Niebo pachniało dymem.
Jadwiga Przybylok wracała do domu. Zziębnięta i zmęczona chciała odpocząć. Wsłuchiwał się w odgłos jej kroków przy akompaniamencie dźwięków Bytomia. Kiedy się zbliżyła, spadł na nią gruby na cal żebrowany pręt.
– Jezusie! – jęknęła.
Usiadła na pokrytej szronem trawie, trzymając się rękami za głowę. On patrzył. Wyglądał jak przedszkolak, który się wstydzi, bo zmoczył majtki.
– Ty giździe pieroński! – syknęła, patrząc na dłoń. – Maryjo świynto!
Cienka strużka spłynęła po jej czole, zalewając oczodół. Druga sunęła po skroni na żuchwę i niżej, na szyję. Pomiędzy palcami ciemniała ciepła, parująca krew.
– Chrystusie!
– Bolało?
– Ożeż ty... Czamuś mnie maznoł?
– Bo