co podkreślała przy każdej okazji właścicielka przybytku, jeśli tylko ktoś w jej obecności ważył się na takie określenia. Na parterze w obszernym pomieszczeniu urządzono kameralny bar z wygodnymi kanapami i niskimi stolikami, a jeśli gość miał ochotę na uciechę cielesną, wybrana dziewczyna prowadziła go przez salon do pokoju w drugiej części mieszkania lub zapraszała do jednego z pokoi na piętrze. Żeby pracować u madame Reginy, nie wystarczyło być sprawną i chętną w swoim fachu, należało również ładnie się wysławiać, znać język angielski, mieć rozeznanie w świecie polityki, kultury i sztuki oraz umieć prowadzić zajmującą rozmowę. W zamian za to madame Regina dawała opiekę i dach nad głową, i nie tolerowała przemocy wobec dziewczyn. Klienci podlegali selekcji, musieli brać prysznic i używać prezerwatyw. Jeśli ktoś próbował łamać zasady wprowadzone przez właścicielkę, płacił za karę podwójną stawkę, a jeśli odmawiał, rosły ochroniarz przemawiał mu do rozumu.
Emma stanęła na szczycie dębowych schodów, które prowadziły do przytulnego salonu na parterze, i spojrzała w kierunku, z którego dochodził do niej szmer rozmowy. Ciepłe światło lamp wydobywało z mroku zimowego popołudnia fragment umeblowania: dwie pluszowe kanapy w kolorze czerwonego wina i okrągły stolik do kawy, przykryty koronkową serwetą, na którym stały dwie, dobrze jej znane, białe filiżanki z delikatnym kwiatowym wzorem i złoconym brzegiem. Emma przeniosła spojrzenie na twarz szefowej, która uśmiechała się do siedzącego naprzeciwko niej mężczyzny. Nowy klient, stwierdziła, obserwując pijącą kawę parę, stałym bywalcom nie proponowano poczęstunku w salonie. To z jego powodu zostałam wezwana na dół, pomyślała Emma i wychyliła się nieco przez balustradę, żeby dokładniej zlustrować konwersującego z właścicielką Zakątka gościa. Miał ciemne, klasycznie ostrzyżone włosy, ubrany był w marynarkę w kratkę, ciemne spodnie i buty, co do których nie miała wątpliwości, że noszą logo znanej firmy. Znudzony i zamożny czterdziestolatek w delegacji służbowej, doszła do wniosku, a on w tym momencie podniósł filiżankę do ust. Na jego małym palcu błysnął sygnet, którego blask wydobył z pamięci dziewczyny bolesne wspomnienie. Potrząsnęła głową, jakby ten gest mógł sprawić, że obrazy z przeszłości znikną, i zeszła wolno po schodach.
– Przedstawiam panu Emmę – powiedziała Regina.
Mężczyzna odwrócił się i obrzucił sylwetkę przybyłej uważnym spojrzeniem. Potem przeniósł wzrok na twarz i uniósł brwi, zaskoczony. Emmie na jego widok krew odpłynęła do stóp, a przed oczami zaczęły latać czarne punkty. Wyglądał inaczej niż kiedyś, utył z dziesięć kilogramów, miał nabrzmiałą twarz i zakola czołowe, ale to był on. Zerknęła na jego palce z wypielęgnowanymi paznokciami i poczuła napływającą falę mdłości. Zrobiła głęboki wdech i zauważyła, że przybysz wodzi oczami po jej ustach, a później piersiach, szczelnie okrytych usztywnianym, atłasowym stanikiem i dopasowaną do ciała bluzką z czarnej koronki.
– Emmo? – Głos szefowej przywrócił ją do rzeczywistości i sprawił, że drgnęła.
– Tak, oczywiście. – Zmusiła się do profesjonalnego uśmiechu. – Zapraszam pana na górę. – Wiedziała, co należy do jej obowiązków.
Słysząc jego kroki za sobą, miała ochotę odwrócić się i zrzucić go ze schodów. Przez chwilę wyobrażała sobie, jak jego ciało stacza się po stopniach, a z rozbitej głowy wypływa krew.
– Miałem nosa – powiedział, gdy weszli do pokoju, w którym stało szerokie na dwa metry łoże zasłane czerwoną pościelą. – Od początku czułem, że się do tego nadajesz. – Zachichotał. – I proszę, minęło parę lat, a ty zrobiłaś karierę! Zmieniłaś obskurną norę na luksusy u madame Reginy i masz nowy pseudonim. Jak mówili na ciebie poprzednio?
– Nic ci do tego, gadaj, czego chcesz i wynocha, bo mój czas kosztuje – odparła Emma spokojnym głosem, choć w środku kipiała z wściekłości i pragnienia, by widzieć go martwym.
– Proszę, proszę, nigdy nie byłaś taka pyskata, to ci dodaje uroku. – Na ustach mężczyzny igrał złośliwy uśmieszek. – Pamiętasz, jak ci mówiłem, że zawsze i wszędzie cię znajdę, jeśli tylko będę tego chciał? Niepotrzebnie ostatnim razem uciekłaś. – Rozpiął spodnie i pociągnął Emmę za ramię. – Zrób mi laskę – polecił. – Zobaczymy, czego się nauczyłaś od tamtego czasu.
* * *
Agata obejrzała w telewizji To właśnie miłość[3], hit kinowy, który niezmiennie od lat ją wzruszał. Obraz przedstawiał kilka splatających się ze sobą historii miłosnych, których akcja rozgrywała się w atmosferze nadchodzących świąt Bożego Narodzenia, i stanowił dla Górskiej jedną z żelaznych pozycji, jeśli chodzi o świąteczny repertuar filmowy. Policjantka siedziała przez kilka minut wpatrzona w migający reklamami ekran, dopóki nie zdała sobie sprawy, że jej niedawne zadowolenie ustępuje irytacji. Zmarszczyła czoło i zmieniła kanał na konkurencyjny.
Prywatna stacja telewizyjna PTV rozpoczynała właśnie nadawanie na żywo wywiadu ze zwyciężczynią i realizatorami reality show zatytułowanego Nowe życie, który podczas kilkutygodniowej emisji bił rekordy popularności, pokonując inne tego typu programy rozrywkowe. Kiedy prezenterka w czerwonej czapce mikołaja przystąpiła do przedstawiania gości zebranych w udekorowanym świątecznie studiu, Agata postanowiła posłuchać, na czym polega magia telewizyjnych projektów, które gromadzą przed ekranami kilkumilionową publiczność, chętną, by oglądać odartych z prywatności i doprowadzanych do płaczu uczestników. Ona sama nigdy nie zdobyłaby się na taki krok, nawet jeśli nie pracowałaby w policji. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby powierzać swoje myśli, uczucia i historie z życia wpatrzonemu w nią oku kamery. Dlatego słuchała z rosnącym zdumieniem najpierw wypowiedzi zwyciężczyni, a później reżysera Nowego życia, przyłapując się na refleksji, że nie do końca rozumie przemiany zachodzące we współczesnym świecie. Z osłupienia, w które wpadła pod wpływem kolejnych słów mężczyzny, wyrwał ją dzwonek telefonu.
– Doleciałeś? – spytała, nie patrząc na wyświetlacz.
– To ja, Kinga. – W słuchawce zabrzmiał głos siostry Tomczyka.
– A, cześć, myślałam, że to Sławek. Co tam?
– Nie przeszkadzam?
– Nie. – Górska oderwała wzrok od ekranu. – Mów śmiało. Siedzę jak gapa przed telewizorem i słucham jakichś głupot, których nie pojmuję.
– Bo wiesz… – Kinga urwała. – Dzwonię w sprawie soboty.
– Tak?
– Możemy jednak spotkać się po niedzieli?
– Po niedzieli? – Agata zmarszczyła brwi. – Skąd zmiana w tak krótkim czasie?
– Okazało się, że wyjeżdżam na weekend do Wiednia – bąknęła Kinga.
– Wyjeżdżasz do Wiednia? Tak nagle? – Zdumienie Górskiej rosło w szybkim tempie. – A mogę wiedzieć z kim, jeśli to nie tajemnica? – spytała i po chwili skarciła się w duchu za wypytywanie dziewczyny, która w świetle przepisów była dorosła i miała prawo do swoich planów. – Przepraszam, jestem pracoholiczką, wciąż funkcjonuję w trybie „policjantka”.
– To żaden sekret, tylko… – W głosie osiemnastolatki zabrzmiało wahanie. – Po prostu nie mówiłam ci wcześniej, bo jakoś się nie składało, ale mam kogoś, tym razem już na poważnie, i to z nim jadę, i z jego przyjaciółmi – odparła.
– Rozumiem. – Agata skinęła głową, jakby Kinga mogła ją zobaczyć. – Zapomniałaś, że to w sobotę po południu.
– Nie, to nie tak – odparła siostra Sławka. – Jak dzwoniłaś, szłam na spotkanie z Dawidem… Tak ma na imię mój chłopak.