William Shakespeare

Król Lear


Скачать книгу

się o tym później.

      GONERIL

      Musimy coś postanowić, póki pora.

      Wychodzą.

      Scena II

      Przysionek w zamku hrabiego Gloucestera.

      Wchodzi Edmund z listem.

      EDMUND

      Ty jesteś moją boginią, naturo,

      I tylko twoim prawem chcę się rządzić.

      Dlaczegóż mam być ofiarą zwyczajów,

      Dać się narodów dziwactwom obedrzeć?

      Dlatego, żem się o kilka miesięcy

      Za bratem spóźnił? Bękart! Upodlony!

      Czemu? Gdy kształty moje równie piękne,

      Myśl równie wzniosła, rysy regularne,

      Jak u potomka uczciwej matrony?

      Bo i dlaczegóż świat nas ma piętnować

      Plamą bękarta, upodleniem rodu,

      Nas, co w gorącej kradzieży natury

      Czerpiemy więcej ognia i dzielności,

      Niźli potrzeba w zimnym, nudnym łożu

      Na pokolenia całe wiercipiętów,

      Poczętych między snem a przebudzeniem?

      Prawy Edgarze, muszę mieć twe ziemie!

      Ojciec nasz równie bękarta Edmunda,

      Jak i prawego swego syna kocha.

      Prawego syna, co za piękne słowo!

      Dobrze, mój prawy! Jeśli plan się uda,

      A pożądany skutek list osiągnie,

      Spodlony Edmund prawego przeskoczy,

      Urośnie w szczęście. Więc błagam was teraz,

      Stańcie, o bogi, po stronie bękartów!

      Wchodzi Gloucester.

      GLOUCESTER

      Kent tak wygnany! Francuz rozgniewany!

      Król zrzekł się władzy i w nocy odjechał,

      U swoich dzieci na rocznym jurgielcie!

      Wszystko tak nagle! Edmund! Co nowego?

      EDMUND

      chowając list:

      Nic nowego, milordzie.

      GLOUCESTER

      Czemu ten list chowasz tak skwapliwie?

      EDMUND

      Nie wiem nic nowego, milordzie.

      GLOUCESTER

      Co za pismo czytałeś?

      EDMUND

      Nic, milordzie.

      GLOUCESTER

      Nic? Dlaczego więc z tak strasznym pośpiechem chowałeś list do kieszeni? Nic nie potrzebuje tak się chować. Zobaczmy; pokaż! Jeśli to nic jest, obejdę się bez okularów.

      EDMUND

      Błagam cię, panie, daruj! To list od mojego brata, którego jeszcze nie przeczytałem w całości, a o ile go przebiegłem, nie zdaje mi się odpowiedni twoim oczom.

      GLOUCESTER

      Daj mi ten list, mopanku!

      EDMUND

      Równie cię obrażę, czy go dam, czy zatrzymam. Treść, o ile mogłem zrozumieć, jest naganna.

      GLOUCESTER

      Zobaczmy, zobaczmy!

      EDMUND

      Spodziewam się, na usprawiedliwienie mojego brata, że list ten pisał jedynie, żeby wziąć na próbę moją cnotę.

      GLOUCESTER

      czyta:

      „To poszanowanie, ta cześć oddawana starości, zaprawia nam życie goryczą w najlepszych latach naszej młodości, pozbawia nas dostatków aż do czasu, w którym starość nie pozwoli nam ich używać! Zaczyna mi się to wydawać głupią i nieznośną niewolą pod jarzmem zgrzybiałej tyranii, która nami rządzi nie dlatego, że ma siłę, ale dlatego, że ją cierpliwie znosimy. Przyjdź do mnie, żebyśmy się w tym przedmiocie porozumieli. Gdyby nasz ojciec chciał spać, póki go nie obudzę, używałbyś połowy jego dochodów na zawsze, a żył kochany przez twojego brata Edgara”. Hm, spisek! „Chciał spać póki go nie obudzę, używałbyś połowy jego dochodów”. Syn mój, Edgar! Miałże on rękę, aby coś podobnego napisać? Serce i mózg coś podobnego pomyśleć? Jak dawno list ten odebrałeś? Kto ci go przyniósł?

      EDMUND

      Nikt mi go nie przyniósł, milordzie, w tym właśnie sztuka; list ten znalazłem na oknie mojego mieszkania.

      GLOUCESTER

      Czy poznajesz w tym piśmie rękę twojego brata?

      EDMUND

      Gdyby treść była uczciwa, przysiągłbym, milordzie, że to jego ręka, ale zważając na to, co list zawiera, pragnąłbym wierzyć, że nie on to pisał.

      GLOUCESTER

      To jego ręka!

      EDMUND

      To jego ręka, milordzie, ale spodziewam się, że jego serce nie ma udziału w tym, co list zawiera.

      GLOUCESTER

      Czy nigdy poprzednio nie badał cię w tym przedmiocie?

      EDMUND

      Nigdy, milordzie. Ale słyszałem często, jak utrzymywał, że stosowną byłoby rzeczą, gdy synowie są w sile wieku a ojcowie na schyłku, żeby ojciec żył pod opieką syna, a syn zarządzał dochodami.

      GLOUCESTER

      O nikczemnik! Nikczemnik! To właśnie jego zdanie w tym liście! Obrzydły nikczemnik! Wyrodny, przeklęty, bestialny, gorszy od bestii nikczemnik! Idź, mopanku, wyszukaj go! W więzieniu go zamknę. Obrzydły nikczemnik! Gdzie on teraz?

      EDMUND

      Nie wiem z pewnością, milordzie. Gdybyś raczył powstrzymać twoje oburzenie przeciw mojemu bratu, póki nie znajdziesz jaśniejszego dowodu jego zamiarów, pewniejsza byłaby twoja droga; gdy przeciwnie, uciekając się do gwałtownych przeciw niemu kroków, w mylnym może sądzie o jego zamiarach, niemałą wyrządzisz krzywdę własnemu honorowi, a w jego sercu zabijesz wszelkie posłuszeństwo. Nie waham się ręczyć własnym życiem za niego. List ten pisał jedynie na wypróbowanie moich ku tobie uczuć, dostojny lordzie, a nie w żadnej niebezpiecznej myśli.

      GLOUCESTER

      Czy tak sądzisz?

      EDMUND

      Jeśli to uznasz za stosowne, milordzie, poprowadzę cię na miejsce, gdzie usłyszysz nasze w sprawie tej narady. Własnymi uszyma położysz koniec twojej niepewności, a to bez żadnej prawie zwłoki, bo jeszcze dziś wieczór.

      GLOUCESTER

      Niepodobna, aby taką był potworą!

      EDMUND

      I nie