dopiero co poznanej kobiety. Dziwił się, że ta wspaniała istota uległa zręcznej manipulacji Henry’ego. Posiadała cudownie naturalny wdzięk i kobiecość, która poruszyła w nim głęboko ukrytą strunę. Jej pełne wargi zdawały się zapraszać do pocałunku, upięte w górze włosy podkreślały doskonały kształt długiej szczupłej szyi aż proszącej się o pieszczoty. Rzeczywiście, wyglądała niczym piękne dzieło sztuki.
Przerywając ślub, zareagował zbyt agresywnie, ale był u kresu wytrzymałości, od kiedy się dowiedział, że Henry uciekł do Szkocji z jakąś nieznaną kobietą. Już wcześniej jego cierpliwość była na wyczerpaniu, kiedy spędzał wyjątkowo męczące dni w towarzystwie Irene, upartej i rozpuszczonej siostry swego przyjaciela, sir Davida Hiltona.
Przez kilka ostatnich tygodni gościł w domu Davida na obrzeżach Paryża, miasta, które David kochał i do którego uciekał przy każdej nadarzającej się okazji. David wrócił z nim do Londynu w towarzystwie swojej siostry. Alex zamierzał spędzić najpierw kilka dni w swoim domu w Aspen Grange, w Berkshire, a potem planowali z Davidem, który był jego sąsiadem, wspólne wędkowanie. Na nieszczęście dla Alexa razem z Davidem przyjechała Irene. Nie ulegało najmniejszych wątpliwości, że żywi nadzieję na małżeństwo z nim, bo niemal natychmiast po śmierci jego żony zaczęła go nękać.
Spotkało ją jednak rozczarowanie, bowiem Alex nie planował żadnego ślubu czy z Irene, czy z jakąkolwiek inną kobietą. Odczuwał pogardę dla instytucji, która niegdyś miała mu przynieść szczęście i spełnienie, a przyniosła tylko niedolę.
– Gdyby nie wzywały mnie interesy na północy – powiedział – zawiózłbym panią do Londynu.
– Proszę się o mnie nie martwić. Naprawdę dam sobie radę – odparła z większą determinacją niż przekonaniem. – Znajdę własną drogę. – Smutek zasnuł jej oczy, a wargi złożone do uśmiechu zadrżały. – To dziwne, kiedy pomyślę, że dzisiejsza noc miała być moją nocą poślubną. Nie przypuszczałam, że tak to się zakończy. – Westchnęła, spojrzawszy w oczy Alexa. – Nic z tego nie ma już teraz znaczenia. Nie spotkamy się więcej, sir, bo wątpię, by w tak różnych środowiskach, w jakich się obracamy, nasze ścieżki kiedykolwiek się skrzyżowały.
Ociągał się z rozstaniem. Miękkie ciemne włosy Lydii oświetlone światłem świec aż się prosiły, żeby ich dotknąć. Wyobrażał sobie, że wyjmuje z nich szpilki, a one opadają na ramiona ciemną falą. Że pieszczą jego nagą skórę, kiedy oplata Lydię ramionami. Mimo niskiego pochodzenia była niezwykła, otaczała ją tajemnicza, pełna słodyczy, szlachetna aura. Jej postawa świadczyła, że jest kobietą w pełni świadomą swojej pięknej twarzy i figury, a instynkt podpowiadał mu, że kryje w sobie bezmiar namiętności, która wysyła ciche sygnały rozpoznawalne dla pełnego wigoru mężczyzny, jakim przecież był. Oczy mu rozbłysły na samą myśl o tym, jak by to było posiąść tak wspaniałą kobietę.
– Nie musi tak być. – Jego głos nagle się zmienił, przybierając zdecydowany ton. – Sprawia pani wrażenie rozsądnej młodej damy, w dodatku pięknej, choć z mego doświadczenia wynika, że te dwie cechy nie zawsze idą w parze.
– Co pan mówi?
– Uświadamiam sobie, że to miała być pani noc poślubna – odrzekł, nie spuszczając z niej wzroku i wiedząc, że również ona jest ofiarą przemożnych sił, jakie zaiskrzyły między nimi. – Nie musi pani być sama tej nocy.
Obserwował ją, czekając, co odpowie, świadomy, że jej reakcja zadecyduje o wszystkim, co zdarzy się między nimi. Lydia wydawała się zaszokowana tym pytaniem i przez chwilę wytrzymywała jego spojrzenie z niewinną konsternacją. Poczuł nagły przypływ pożądania na myśl, że może przystać na jego propozycję, ale spotkało go srogie rozczarowanie.
Słowa Alexa i ich ewentualne konsekwencje zaskoczyły ją. Ale jeszcze bardziej była zaskoczona, gdy uświadomiła sobie, że jest bliska zaakceptowania jego propozycji. Spędziła większość życia w ubogich dzielnicach Londynu, nie była więc naiwna i doskonale wiedziała, co się kryje za tą propozycją. Chowana pod kloszem panna mogłaby się poczuć zdezorientowana i nie wyczuć prawdziwych intencji uroczo uśmiechniętego dżentelmena, ale na pewno nie ona. Do tego przez cały czas spędzony z nim w restauracji, kiedy mu opowiadała o swojej pracy i nadziejach na przyszłość, a on słuchał jej w skupieniu, dawała się ponieść emocjom. I te emocje podszeptywały jej, by się zgodziła.
Obserwowała jego uśmiech. Był to najbardziej czarujący uśmiech, jaki kiedykolwiek widziała na czyjejś twarzy. Nie miała już wątpliwości co do decyzji. Po dzisiejszym dniu wiedziała aż za dobrze, jakie komplikacje może skrywać uroczy uśmiech. Henry dał jej lekcję, by nie kierować się ciepłymi uczuciami, które zaczyna żywić do innego człowieka. Takie uczucia prowadziły do słabości, która mogła być zgubna.
Jej policzki oblały się rumieńcem i cofnęła się gwałtownie.
– Albo ja postradałam rozum, sir, albo pan – powiedziała, zniżając głos, żeby nikt przechodzący przez hol nie usłyszał jej słów. – Za kogo pan mnie uważa? Nie chcę się wydać niewdzięczna po tym, ile uprzejmej uwagi mi pan poświęcił, ale albo posuwa się pan za daleko w swoim zadufaniu, albo przesadnie się pan nade mną lituje – zakończyła z nutką ironii.
– Nie jestem zadufany, panno Brook, ani się nad panią nie lituję – odpowiedział Alex, wciąż nie spuszczając wzroku z tej pełnej wdzięku kobiety, która była tak blisko, że wystarczyło unieść rękę, żeby jej dotknąć. – To nie ma z tym nic wspólnego. Zapewniam panią, że mówię zupełnie poważnie. – Miał chłodny, pewny siebie głos.
– Tak, widzę to, i jeśli pan zastanawia się, dlaczego podjęłam taką decyzję, to odpowiem, że mam dobrze rozwinięty instynkt samozachowawczy.
– Nie tak dobrze rozwinięty, by przejrzeć Henry’ego już na początku znajomości – mruknął Alex.
– Niewątpliwie myśli pan, że skoro Henry zabrał mnie z nędznej londyńskiej uliczki, to jestem łatwą zdobyczą. Otóż myli się pan, sir. Jak może pan sugerować coś tak niestosownego? Nie jestem nierządnicą. Nie jestem na sprzedaż. Gdyby był pan prawdziwym dżentelmenem, nie powiedziałbym pan tego, co przed chwilą usłyszałam.
– To była tylko sugestia – bronił się Alex zaskoczony tak bezpardonowym atakiem. – Myślałem, że po tym wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło, może nie chce pani być sama.
– Lubię swoje towarzystwo, panie Golding. Henry okazał się człowiekiem niegodnym. Jeśli przystałabym na pańską sugestię, to związałabym się z człowiekiem równie niegodnym.
Alex zacisnął szczękę i odstąpił o krok. A więc ona myślała, że może go okpić, zachowując się jak dama. Ale wściekły bardziej na siebie niż na nią, bo w końcu wiele przeszła tego dnia, wreszcie zrozumiał, jak znieważona musiała się poczuć jego niestosowną propozycją.
– Jeśli pani zamierza podawać w wątpliwość moje dobre intencje, to nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć pani dobrej nocy i bezpiecznej podróży – oświadczył.
– Dobranoc, panie Golding – odpowiedziała drżącym głosem, usiłując zignorować tępy ból rozczarowania rozsadzający jej pierś. Bardzo żałowała, że wydarzenia potoczyły się w niespodziewanym kierunku, który zniszczył bliskość narastającą między nimi w trakcie posiłku.
Alex patrzył na jej twarz – oczy, w których odbijało się światło świec, lekko rozchylone różowe usta, które ukazywały lśniącą biel zębów. Jego sumienie zbuntowało się przeciwko niemu i jego niecnej propozycji, próbował jakoś zapanować nad swoimi myślami, ale w powietrzu unosił się zapach jej perfum, osłabiając jego determinację.
Znał